Zzz jak Zombie
Nie śpię od niedzieli. To znaczy śpię (po kilkanaście minut :P), ale co to za sen, jeśli co parę godzin karmię, a Zuzę od niedzielnego wieczora męczy grypa. Kaszle, smarka, gorączkuje i majaczy na przemian, nie je praktycznie nic, a ciało płonie. Bidulka! A ja tylko czuwam, nasłuchuję, latam z termometrem, głaskam i całuję. Jeszcze ze dwa dni i zamienię się w zombie :P Mam jednak nadzieję, że choroba już znika na zawsze i że dziś w końcu prześpię, powiedzmy, połowę nocy :) Jak na razie dobrze się zapowiada, bo i jedno (od ponad godziny) i drugie dziecko (od pół godziny) już śpi, a z pokoi nie wydobywają się żadne dźwięki :) Uff! :) Tak to jest jak się ma dwójkę dzieci (jedno małe, drugie chore), a mąż poza domem pracuje. No nic, cza być twardym a nie miętkim! No dobra, a teraz przerwa. Nie ma mnie, nie ma mnie, nie ma mnie. Po pięciu minutach jestem z powrotem :P Nie chwal dnia przed zachodem słońca, jak to mówią :) Zuzię znowu dopadł kaszel, kaszlała, kaszlała, aż się obudziła. Ale w miarę szybko zasnęła ponownie. A więc i ja idę się wyspać. Dobranoc!
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna