Grzybobranie. Grzybów jak na lekarstwo.
Dawno, dawno temu... Tak powinna zacząć się opowieść o ostatnim moim grzybobraniu :) Ale nie mówię tu o norweskim "poszukiwaniu" grzybów, które rosną na ścieżce obok bloku lub o tych, które z lasu za blokiem aż krzyczą, żeby je zerwać. To nie to samo, co polski wypad na grzyby. W Polsce grzybów się szuka, a nie, że one znajdują Ciebie :) Wpadłam na pomysł i (tu mój błąd) po czwartej popołudniu pojechałam z mamą na grzyby. Ona też już nie pamięta czasów grzybów brania :)
Grzybów co prawda niewiele już o tej porze znalazłyśmy, ale zawsze na sosik będzie! Zresztą i tak możemy być z siebie dumne, że po dziesiątkach poszukiwaczy i tak udało nam się wyrwać kilka ładnych prawdziwków!
Grzybów co prawda niewiele już o tej porze znalazłyśmy, ale zawsze na sosik będzie! Zresztą i tak możemy być z siebie dumne, że po dziesiątkach poszukiwaczy i tak udało nam się wyrwać kilka ładnych prawdziwków!
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna