czwartek, 11 sierpnia 2011

No one can take THE MEMORIES from me...

4 września minie pierwsza rocznica naszego ślubu. Jak ten czas szybko leci... Pamiętam jak dziś tę słoneczną sobotę (dla tych, których tam nie było przypomnę, że cały tydzień deszcz padał, a w sobotę piękne słońce świeciło, po czym w niedzielę znowu wrócił deszcz), a to już rok mija. Człowiek się starzeje, a nawet nie wie kiedy :) Nie da się ukryć, że ćwierćwiecze zbliża się wielkimi krokami :)

Byłam chyba jedyną Panną Młodą, która się nie denerwowała, normalnie no stress i relax take it easy :) A żeby równowaga w przyrodzie została zachowana, to nadrabiał Pan Młody wraz ze Świadkiem. W sumie to nie wiem, który się bardziej stresował :) Ale chyba skłaniałabym się ku Świadkowi, który cały się trząsł prowadząc mnie do ołtarza, hehe.

Podczas przysięgi mój Tomek ślubował miłość, wierność i uczciwość małżeńską książce a nie mi, a mnie to tak bawiło, że wszyscy tylko czekali aż wybuchnę śmiechem. Ale jakoś się powstrzymałam. Więc już podczas nakładania obrączek mówię mu: „Mów do mnie, a nie do książki”, no i wziął sobie do serca i później już był odwrócony w moją stronę. Na ślubie śpiewała nam moja kuzynka Liwia. Mmmm, anielski głos. Tomek biedny ze wzruszenia co chwilę płakał. Raz nawet mówi do mnie: „Daga, weź powiedz Liwii, żeby przestała śpiewać, bo się znowu popłaczę” :) Mój wrażliwy mężuś :)

Wesele (będę nieskromna) było rewelacyjne!!! Po prostu cud, miód i orzeszki, pomijając oczywiście brzydki wystrój sali. Na pierwszy taniec wybraliśmy piosenkę Ronana Keatinga „When you say nothing at all” Drugi taniec chcieliśmy, żeby zatańczyli wszyscy (na prośbę zestresowanych świadków) i tak się właśnie stało. Sala wypełniła się po brzegi! Byłam w szoku, zresztą jak i pozostali, bo na wszystkich weselach, na których byłam ludzie zaczynają tańczyć dopiero po wypitej flaszce i jak jest już ciemno. A tu, proszę jaka miła niespodzianka! A wszystko za sprawą „Acapulco” i niesamowitych gości :)

Oj, miło powspominać, bo na prawdę było suuuuper.

Wesele = poświęcenie :) Dlaczego?
Bo Tomek, żeby kupić wódkę (140 butelek) musiał sprzedać swojego ukochanego Golfa :P Ale cóż, trzeba się poświęcić dla sprawy :D

A poniżej kilkanaście zdjęć ze ślubu i wesela.






























































THE END :)


Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna