wtorek, 2 kwietnia 2013

Śmigus Dyngus i Prima Aprilis

Śmigus Dyngus oraz Prima Aprilis jednego dnia to chyba rzadkość :) I my, rocznik 86, tego doczekaliśmy, hehe. I jakby tak się chwilę zastanowić, to jeszcze wiele ciekawych rzeczy nas spotkało. Fakt, że żadnej wojny nie przeżyliśmy (i oby tak zostało :P), ale w wieku 27 lat byliśmy już świadkami pontyfikatu 3 papieży (a kto wie, ilu jeszcze doczekamy), rozpadu ZSRR (chociaż tego raczej nie możemy pamiętać :P), nadejścia XXI wieku, a do tego przeżyliśmy chyba ze 4 końce świata :P A ile jeszcze ciekawych wydarzeń nie wymieniłam ;) Nie wspominając już o tym, ile jeszcze przed nami! :D Oby tylko dobrych! Hmm, trochę zeszło mi się z tematu :P Więc już do niego wracam :P A więc, wczoraj był Śmigus Dyngus, a że tradycję należy podtrzymywać (nawet jeśli się mieszka poza swoim krajem), my też laliśmy się wodą :) Tomka oblałam już rano :) Leżał sobie spokojnie w łóżku i znienacka dostał ze szklanki prosto w twarz :D Niestety zemsta nadeszła bardzo szybko :P Ale w sumie to dobrze, bo mówią, że oblany będzie miał szczęście cały rok ;) Później wymyślił "mokrą pułapkę" :) Na świąteczny obiad mieli do nas wszyscy przyjść, więc Tomek czyhał na nich ze swoją pułapką zawieszoną nad drzwiami wejściowymi :P Muszę przyznać, że mu to wyszło idealnie :) Ktoś, kto otwierał drzwi, uruchamiał cały mechanizm :) Tomek napełnił wodą odkrojone denko od butelki, przyczepił je nićmi z góry i z dołu (żeby komuś nie walnęło w głowę) i przylepił taśmą do sufitu. Podczas otwierania drzwi, pojemniczek z wodą się przekręcał i cała jego zawartość lądowała centralnie na głowie wchodzącego ;D Było mega śmiesznie! Ale chyba tylko dla patrzących, hehe. Lubię to! :D

Mam też filmik z ukrytej kamery, pod tytułem: "Zemsta Edłardo" :D



W wodną pułapkę wpadł też Tomek Z. (jemu oberwało się najbardziej), Ulka i Darek, który pomyślał i założył kaptur :P
Po zabawie przyszedł czas (znowu!) na jedzenie :) Ogromny kurak, (udający indyka, bo przecież było Prima Aprilis :P) czekał na nas już na stole ;)



Za oknami dalej zima. Śniegu zamiast ubywać, to przybywa z każdym dniem! Zresztą żadna nowość :)



Ale przynajmniej od czasu do czasu zaświeci słońce i kilka jego promyków wpadnie nam do mieszkania. Chociaż Eugeniusz to wykorzystał:





A teraz się zbieram, bo jadę na zakupy ;)

Komentarze (2):

Anonymous Anonimowy pisze...

Witam, przypadkiem trafiłam na Twojego bloga, podziwiam Cie , że potrafiłaś się zaaklimatyzować w Norwegii, ja mieszkam w Bergen już 3 rok i z dnia na dzień coraz bardziej chcę wrócić do Naszej pięknej Polski. Norwegia jest taka ponura, to okropne jedzenie, dziwna mentalność. Jedyna dobra rzecz to piniądze i spokój, nawet widoki mnie nie zachwycają, tak tu ponuro, szaro, deszczowo i smutno. Pozdrawiam
Dumna z pochodzenia.

6 maja 2014 09:40  
Blogger Daga pisze...

Witam :) To fakt, udało nam się zaaklimatyzować, choć nie ukrywam, że nie wszystko jest tu rewelacyjne. Życie w Norwegii ma swoje plusy, ale też posiada wiele minusów. A co do widoków, to u nas są przepiękne! I wcale nie jest ponuro, szaro czy smutno, wręcz przeciwnie. Więc może pomyśl o przeprowadzce w inne miejsce w Norwegii :) Też tęsknimy za Polską, bo to, jakby nie było, nasz dom. Ale zdecydowaliśmy się spróbować życia w Norwegii i zobaczymy jak to wyjdzie. W tym roku minie 3 lata jak tu przyjechaliśmy, i jak dotąd naszej decyzji nie żałujemy. Co będzie dalej, czy wrócimy kiedyś do kraju, czas pokaże :)

12 maja 2014 01:51  

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna