Na rodzinnym szlaku
W poniedziałek podróżowaliśmy po rodzinie. Odwiedziliśmy prababcię Gienię oraz brata dziadzia i jego (pozytywnie!) zakręconą rodzinkę. Mysza tak polubiła swych nowo poznanych krewnych, że chciała ich wszystkich zabrać ze sobą, słodko wołając: "chocie nami" (czyt. "chodźcie z nami" :D W sumie to i lepiej, że chciała zabrać ich ze sobą, a nie u nich zostać, bo wkrótce z przepięknego ogrodu cioci Marioli pozostałoby tylko wspomnienie, ponieważ Zuzia chciała w nieskończoność podlewać wszystkie rośliny, a i porcelanowe żaby z fontanny miałyby ciężkie życie (albo i by go wcale już nie miały :P).
A tu u prababci Genowefy:
Jeszcze trochę nieznanych Zuzannie członków rodziny pozostało, ale myślę, że przyjdzie czas i ich odwiedzić. Strzeżcie się! :)
A jutro ruszamy na krótkie wczasy. Miały być wakacje pod palmami, a będą pod namiotami :D Też dobrze :) No bo w końcu nie ważne gdzie! Ważne z kim! :)
A tu u prababci Genowefy:
Jeszcze trochę nieznanych Zuzannie członków rodziny pozostało, ale myślę, że przyjdzie czas i ich odwiedzić. Strzeżcie się! :)
A jutro ruszamy na krótkie wczasy. Miały być wakacje pod palmami, a będą pod namiotami :D Też dobrze :) No bo w końcu nie ważne gdzie! Ważne z kim! :)
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna