W jej żyłach płynie śnieg!
Mamy śnieg, więc trzeba korzystać! W sobotę Zuzanna po raz pierwszy założyła narty i ruszyła przed siebie :) A że tatuś zapalonym narciarzem jest (dyplom instruktora też posiada), więc w jej żyłach płynie nie tylko śnieg, ale i jego krew :) Bo zapału do sportów z mamusinym mlekiem na pewno nie wyssała :P
Na "prawdziwe narty" niestety jest za mała. Jeszcze troszkę musimy poczekać, aż jej nóżka do butów narciarskich urośnie. Ale mam plan kupić narty jak tylko zima się skończy :P Cena będzie o wiele niższa, a do następnego sezonu zimowego poczekają w piwnicy :) Z kombinezonem też tak zrobię :) Zresztą wszystko kupuję rok wcześniej :P Bo po co później przepłacać?! Wiadomo, że i tak będę musiała prędzej czy później to kupić :P
W niedzielę natomiast zabraliśmy się za lepienie bałwana. Na imię mu Kevin :) Nie powiem, żeby było łatwo - śnieg się wcale a wcale nie lepił :/ Ale, że obiecaliśmy ulepić dla Zuzi bałwana, to musieliśmy coś wymyślić :P No i wymyśliliśmy :P Tomek próbował stworzyć kulkę, a ja ją wodą spryskiwałam, i tak przez godzinę, hehe. W końcu powstały nogi Kevina. Brzuch i głowa powstała zdecydowanie szybciej, bo poszliśmy na łatwiznę i wyciągnęliśmy z zaspy dwa lodowe głazy :) Wystarczyło oblepić spryskiwanym śniegiem i voilà! Oto Kevin!
Bałwanek stoi przed naszym oknem kuchennym, żeby Zuzia mogła mu co chwilę machać :)
Na "prawdziwe narty" niestety jest za mała. Jeszcze troszkę musimy poczekać, aż jej nóżka do butów narciarskich urośnie. Ale mam plan kupić narty jak tylko zima się skończy :P Cena będzie o wiele niższa, a do następnego sezonu zimowego poczekają w piwnicy :) Z kombinezonem też tak zrobię :) Zresztą wszystko kupuję rok wcześniej :P Bo po co później przepłacać?! Wiadomo, że i tak będę musiała prędzej czy później to kupić :P
W niedzielę natomiast zabraliśmy się za lepienie bałwana. Na imię mu Kevin :) Nie powiem, żeby było łatwo - śnieg się wcale a wcale nie lepił :/ Ale, że obiecaliśmy ulepić dla Zuzi bałwana, to musieliśmy coś wymyślić :P No i wymyśliliśmy :P Tomek próbował stworzyć kulkę, a ja ją wodą spryskiwałam, i tak przez godzinę, hehe. W końcu powstały nogi Kevina. Brzuch i głowa powstała zdecydowanie szybciej, bo poszliśmy na łatwiznę i wyciągnęliśmy z zaspy dwa lodowe głazy :) Wystarczyło oblepić spryskiwanym śniegiem i voilà! Oto Kevin!
Bałwanek stoi przed naszym oknem kuchennym, żeby Zuzia mogła mu co chwilę machać :)
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna