Wycieczka na Tromsdalstinden ^^^ 31.07.2011
W ostatnią niedzielę lipca wybraliśmy się z czterema Polakami (i małą estońską suczką o imieniu Loci) w góry. Naszym celem był najwyższy szczyt w okolicy Tromso – Tromsdalstinden (1238 m n.p.m.). Może i wysokość nie jest zbyt imponująca, ale muszę zaznaczyć, że my jesteśmy przy samym morzu, więc musieliśmy wchodzić „od zera”. Jak tylko dowiedziałam się na jaką wysokość mamy wejść, to już na samą myśl miałam dość :) Ci, którzy mnie znają to wiedzą, że chodzenie po górach nie należy do rzeczy, które uwielbiam :P Przekonali się o tym Zuzka i Knurek podczas naszej wyprawy na Tarnicę :P Ale ku mojemu zaskoczeniu (nawet Tomek był w szoku, że nie narzekałam aż tak bardzo) udało mi się dojść na sam szczyt! I nie żałowałam, że dałam się namówić na tę wycieczkę, bo widoki były niesamowite! Pogoda nam dopisała. Słoneczko świeciło, ale nie było za gorąco, zero wiatru (dopiero na szczycie) i bezchmurne niebo. Po prostu bajka :)
Grzegorz (łysy organizator naszej wycieczki) wybrał dla nas najtrudniejszą trasę. Wchodziliśmy 4 godziny, a schodziliśmy wcale nie dużo krócej, bo aż 3 godziny! W sumie to nie wiem co było gorsze, wejście czy zejście, bo wybrał dla nas „skrót”, na którym prawie zginęliśmy :P Do tej pory pamiętam te spadające na nas głazy... :/ Myślałam, że ducha wyzioniemy, ale było, minęło i ... na szczęście żyjemy! :)
Oprócz zdjęć zrobionych Tomka telefonem, pozwoliłam sobie dodać kilka zdjęć zrobionych aparatem Macieja. Mam nadzieję, że się za to nie obrazi :P
To co ja lubię najbardziej, czyli jedzenie :) I to z jakimi widokami :D
Ciekawa jestem kto zaproponował skoki... :P
No i wspomniane wyżej "śmiercionośne głazy" :/
Grzegorz (łysy organizator naszej wycieczki) wybrał dla nas najtrudniejszą trasę. Wchodziliśmy 4 godziny, a schodziliśmy wcale nie dużo krócej, bo aż 3 godziny! W sumie to nie wiem co było gorsze, wejście czy zejście, bo wybrał dla nas „skrót”, na którym prawie zginęliśmy :P Do tej pory pamiętam te spadające na nas głazy... :/ Myślałam, że ducha wyzioniemy, ale było, minęło i ... na szczęście żyjemy! :)
Oprócz zdjęć zrobionych Tomka telefonem, pozwoliłam sobie dodać kilka zdjęć zrobionych aparatem Macieja. Mam nadzieję, że się za to nie obrazi :P
To co ja lubię najbardziej, czyli jedzenie :) I to z jakimi widokami :D
Ciekawa jestem kto zaproponował skoki... :P
No i wspomniane wyżej "śmiercionośne głazy" :/
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna