niedziela, 23 marca 2014

Graciarnia

Mężu zmusił mnie wczoraj do porządków. Nie było to jednak zwykłe sobotnie sprzątanie. Było to coś znacznie gorszego :P Musiałam się pozbyć Zuzi zabawek. No fakt, że było ich sporo, że walały się po całym domu, a większością z nich Zuzanna w ogóle się już nie bawiła albo po prostu jeszcze do nich nie dorosła, ale mi najzwyczajniej w świecie było szkoda się z nimi rozstawać :P Lubię wszystko kitrać i nic na to nie poradzę. Taka już jestem :P Zresztą widać to po naszym stryszku, do którego już nie da się nawet wejść. Mamy tyle pierdół, że zapchaliśmy też schowek Wasyla :P Jeśli będziemy się musieli stąd wyprowadzić, to chyba tylko tirami :P I pewnie przez miesiąc :P Ale na szczęście część Zuzowych klamotów pojedzie na wakacjach do Polski. Rodzina nam się powiększa! ♥ Zostanę "praciocią" :D Jedna z moich siostrzenic jest w ciąży, a skoro ja jestem dla niej ciocią, to dla dzidziusia zostanę "praciocią" :P
Teraz już wiem. Dziecku nie potrzeba miliona zabawek. Ale niestety nie da się tego uniknąć :) Ten coś kupi, tamten z jakimś misiem przyjdzie, mi się coś spodoba... :D A z kolei prawda jest taka, że dziecko pobawi się nową zabawką przez pięć minut i rzuci ją w kąt. Chociaż muszę powiedzieć, że u nas królują zabawki na sznurkach (takie do ciągnięcia). Zuza ma pieska, stonogę i pszczołę i na prawdę to są jedyne zabawki, po które codziennie sięga. Więc jak nie macie pomysłów na prezent dla jakiegoś dziecka, to polecam właśnie sznurkowe zabawki na kółkach. Nie no, trochę skłamałam. Przecież Zuzia ma swoje ulubione zabawki, którymi mogłaby się bawić dniami i nocami - laptop, komórka i sznurówki :)

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna