Wesołe miasteczko
Wesołe miasteczko już jest, więc tylko wyglądać kiedy w Tromsø pojawi się cyrk. "Hugos Tivoli" chyba ma wykupiony monopol na Północy, bo co roku tu przyjeżdża. Odkąd tu jesteśmy, żadne inne wesołe miasteczko do miasta nie przyjechało. Ciekawe :P Ale przynajmniej z roku na rok mają więcej atrakcji, zarówno dla tych większych, jak i mniejszych dzieci. Byliśmy tam w sobotę i jedyną osobą, choć i tak z wielkimi oporami, która skorzystała z atrakcji była Zuzia. Tomek (lekko niedysponowany :P) wolał nie ryzykować, i twierdząc, że zbyt dobry obiad zjadł, nie skusił się na żadne podnoszące adrenalinę urządzenie. Ja, nie dość, że cykor, to jeszcze w ciąży, też na nic nie poszłam. Lecz muszę przyznać, że choć boję się nawet kolejki-gąsienicy, to chciałam namówić Zuzię, żebyśmy razem poszły. Zuza, uparta po mamusi, przekonać się nie dała :P Łapała się za serce, mówiąc: "Boje sie strasnie" :P Kupiliśmy kilka biletów w pakiecie i niestety chyba nawet połowy nie udało nam się wykorzystać. Ale nie wszystko stracone, bo wesołe miasteczko zostaje jeszcze jakiś tydzień, więc może w weekend się znowu wybierzemy.
Wejść, weszła. Gorzej było stamtąd zjechać :)
Ale znalazła sposób, żeby nie widzieć wysokości :D
Wejść, weszła. Gorzej było stamtąd zjechać :)
Ale znalazła sposób, żeby nie widzieć wysokości :D
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna