Nauki "nartowania" ciąg dalszy!
Kontynuujemy naukę jazdy na nartach! Kolejna sobota spędzona na stoku, a w naszym ustawieniu nic się nie zmieniło: ja robiłam zdjęcia, Zuzia się uczyła, tata jeździł, a Dominik spał :)
Zuzia w drodze na stok - pełna energii, w drodze do domu - padnięta!
W zeszłą sobotę Zuzia jeździła na wypożyczonym sprzęcie, dziś już na swoim :) Lepiej spróbować najpierw czy dziecko załapie bakcyla niż wyrzucić pieniądze (i to nie małe), w błoto (a raczej w śnieg :P), jakby się okazało, że sprzęt narciarski będzie leżał i się kurzył głęboko schowany w piwnicy. A że Zuzi "nartowanie" (jak ona to nazywa) albo "susowanie" się podoba, to i kupiliśmy jej małe nartki. Specjalnie nie różowe z księżniczkami, ani (jak to Zuza mówi) z "Hello Kittem" tylko neutralne, unisex, żeby później też i na Dominika były :) Kupiliśmy narty, buty i gogle. Kask kupiłam już chyba ze dwa lata temu :P
Kupiliśmy też specjalne szelki (uprząż) do nauki jazdy na nartach. Fajna sprawa, bo masz dziecko pod kontrolą, na kreskę Ci niespodziewanie ze stoku nie zjedzie :)
Patrząc na krzepę maleńkiego (od dwóch dni dopiero pięciomiesięcznego) Dominika, to chyba w przyszłym roku i on założy już narty! :)
Jak tak dalej pójdzie, to już niedługo zacznie chodzić skubany!
Zuzia pierwszy raz stanęła sama końcem kwietnia, gdy miała 7 miesięcy, a on już od ponad tygodnia tak bez niczyjej pomocy stoi.
ONA i ON:
A jutro Walentynki! Nie idziemy na romantyczną kolację, idziemy na ognisko! :D
Zuzia w drodze na stok - pełna energii, w drodze do domu - padnięta!
W zeszłą sobotę Zuzia jeździła na wypożyczonym sprzęcie, dziś już na swoim :) Lepiej spróbować najpierw czy dziecko załapie bakcyla niż wyrzucić pieniądze (i to nie małe), w błoto (a raczej w śnieg :P), jakby się okazało, że sprzęt narciarski będzie leżał i się kurzył głęboko schowany w piwnicy. A że Zuzi "nartowanie" (jak ona to nazywa) albo "susowanie" się podoba, to i kupiliśmy jej małe nartki. Specjalnie nie różowe z księżniczkami, ani (jak to Zuza mówi) z "Hello Kittem" tylko neutralne, unisex, żeby później też i na Dominika były :) Kupiliśmy narty, buty i gogle. Kask kupiłam już chyba ze dwa lata temu :P
Kupiliśmy też specjalne szelki (uprząż) do nauki jazdy na nartach. Fajna sprawa, bo masz dziecko pod kontrolą, na kreskę Ci niespodziewanie ze stoku nie zjedzie :)
Patrząc na krzepę maleńkiego (od dwóch dni dopiero pięciomiesięcznego) Dominika, to chyba w przyszłym roku i on założy już narty! :)
Jak tak dalej pójdzie, to już niedługo zacznie chodzić skubany!
Zuzia pierwszy raz stanęła sama końcem kwietnia, gdy miała 7 miesięcy, a on już od ponad tygodnia tak bez niczyjej pomocy stoi.
ONA i ON:
A jutro Walentynki! Nie idziemy na romantyczną kolację, idziemy na ognisko! :D
Komentarze (2):
Ale fajnie, że już takiego malucha uczysz jeździć na nartach :) Jak podrośnie to polecam wyjazd na narty do Włoch, np. na narty-wlochy.pl znajdziesz ośrodki narciarskie, w których są przedszkola dla takich maluchów, gdzie również uczą się jazdy na nartach.
Wyjazd na narty z dzieckiem to świetna sprawa. Super relacja :)
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna