sobota, 20 lutego 2016

Zuzalczyk! :)

Niedawno zaczęliśmy przygodę z nartami zjazdowymi, teraz przyszła pora na biegówki. W życiu najlepiej wszystkiego spróbować. A szczególnie czegoś sportowego. Ja nie sportowa wcale, to może przynajmniej dzieci będą :) Może wyrośnie nam druga Bjørgen czy Kowalczyk :)
Jedni przyjechali pobiegać na nartach, inni pospacerować i niemowlęta dotlenić:
Tylko wiatr nam trochę (bardzo) przeszkadzał. Wiało tak, że wózka pchać nie musiałam. Wózek ciągnął mnie.
Maraton?! Może kiedyś :P
Na razie trzeba nauczyć się jeździć :D
Wujek opuścił trasę i wpadł w śnieg... po kolana! :)
Muszę się czymś pochwalić! :D
Moje serce z sernika! Piekłam wczoraj. Po raz trzeci w życiu, i sprawdza się powiedzenie, że "do trzech razy sztuka". Tym razem wyszedł idealny! :D
Przepis nie maminy, przepis Pani Joanny B. z Koźmina :P Wycięty z jakiejś gazety :) Serniczek nie do końca wyglądem przypomina sernik z gazety. U Pani Joanny B. na górze jest rosa. U nas rosy brak. Białka na rosę Zuzia wylała do zlewu... Taka to z niej pomocnica :)

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna