Wypadki chodzą po ludziach, a cuda się zdarzają!
Telefon w środku nocy nigdy nie wróży nic dobrego. Choć przyznam, że nie od razu wiedziałam, że coś się stało, że coś złego mogło się stać. Myślałam, że Tomek przypadkowo wybrał mój numer. Niestety! To nie był przypadek. Oddzwoniłam, a w słuchawce usłyszałam: "Mieliśmy wypadek... Tato zasnął za kierownicą, dachowaliśmy. Jesteśmy gdzieś w Finlandii...". Jego tonu głosu nie zapomnę do końca życia! Zapytałam tylko czy wszyscy żyją. Tylko to chciałam wiedzieć... Żyli! Kamień z serca! Tomek, jego tata i wujek żyli. Cudem wyszli z tego wypadku cali. Najbardziej ucierpiał jednak teściu. Poduszki się nie otworzyły (bo nie było uderzenia od przodu) i pasy się nie zablokowały (bo nie było gwałtownego hamowania), wybił głową przednią szybę. Choć wyglądało groźnie, skończyło się na kilku ranach głowy i rąk oraz na stłuczeniu kręgosłupa. Tomek i wujek wyszli z tego prawie bez szwanku. Cud!
A tak niewiele już brakowało, jeszcze tylko kilka godzin i byliby na miejscu. Niestety, nie udało się. Zabrakło 750 kilometrów do celu. Pech! Można "gdybać", a co jeśliby to, a jeśliby tamto. Po co? Nie ma sensu już do tego wracać. Stało się i się nie odstanie. Najważniejsze, że wszyscy żyją. Fakt, auta szkoda, ale samochód można kupić - zdrowia i życia już NIE!
Szczęścia mieli w cholerę! Szczęście, że to się stało w Finlandii. Szczęście, że w tym miejscu nie było drzew ani słupów. Szczęście, że z przeciwka nic nie jechało. Szczęście, że mieli zapięte pasy. Szczęście, że auto było załadowane. Szczęście, że to był Volkswagen!
Ale wiedziałam, że coś niedobrego się wydarzy, po prostu wiedziałam. Nie mogłam zasnąć, Zuzia też. Później przez sen płakała, krzyczała "nei" i zawołała "tata". Ona nigdy taty nie woła! Zawsze tylko mamę. Gdy zamykałam oczy, widziałam straszne rzeczy, jakieś nienarodzone dziecko w łonie matki, a jeszcze przed snem wysłałam sms do Tomka: "Kochamy Cię". Złapałam się na tym, że zabrzmiało to jak pożegnanie. Jezu! Coś wisiało w powietrzu!
A tak niewiele już brakowało, jeszcze tylko kilka godzin i byliby na miejscu. Niestety, nie udało się. Zabrakło 750 kilometrów do celu. Pech! Można "gdybać", a co jeśliby to, a jeśliby tamto. Po co? Nie ma sensu już do tego wracać. Stało się i się nie odstanie. Najważniejsze, że wszyscy żyją. Fakt, auta szkoda, ale samochód można kupić - zdrowia i życia już NIE!
Szczęścia mieli w cholerę! Szczęście, że to się stało w Finlandii. Szczęście, że w tym miejscu nie było drzew ani słupów. Szczęście, że z przeciwka nic nie jechało. Szczęście, że mieli zapięte pasy. Szczęście, że auto było załadowane. Szczęście, że to był Volkswagen!
Ale wiedziałam, że coś niedobrego się wydarzy, po prostu wiedziałam. Nie mogłam zasnąć, Zuzia też. Później przez sen płakała, krzyczała "nei" i zawołała "tata". Ona nigdy taty nie woła! Zawsze tylko mamę. Gdy zamykałam oczy, widziałam straszne rzeczy, jakieś nienarodzone dziecko w łonie matki, a jeszcze przed snem wysłałam sms do Tomka: "Kochamy Cię". Złapałam się na tym, że zabrzmiało to jak pożegnanie. Jezu! Coś wisiało w powietrzu!
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna