sobota, 28 maja 2016

O Hiszpanii po raz ostatni (w tym roku)!

Już prawie dwa tygodnie mija odkąd wróciliśmy z majowych wakacji, a ja dalej wspominam :)
Tylko się tak wydaje, że mieliśmy duuużo walizek :P Tak na prawdę wzięliśmy tylko jedną! I to na cztery osoby! Fakt, że jeszcze ciuchy upchaliśmy do dwóch podręcznych i zabraliśmy ze sobą wózek oraz dwa foteliki, i przez to mogło się wydawać, że mamy sporo bagażu :)
España! Żeby nie było wątpliwości dokąd lecieliśmy :)
I pierwszy poranek...
W Hiszpanii było fajnie, a my wróciliśmy zadowoleni i opaleni! :) Szkoda tylko, że tak krótko. Stwierdzam, że tydzień to troszkę mało... Myślę, że takie dziesięciodniowe wczasy byłyby w sam raz, nie za długo, nie za krótko. Bo z kolei na dwutygodniowym urlopie to już byśmy się mogli zacząć nudzić :P Jeśli miałabym krótko ocenić hiszpańskie wakacje, to powiedziałabym, że miały więcej plusów niż minusów. Do pozytywnych rzeczy na pewno zalicza się pyszne jedzenie i mili ludzie. Następnym razem jednak zabierzemy ze sobą słownik hiszpańskiego, bo z dogadaniem się (nawet w bardzo dobrych restauracjach) było niekiedy baaardzo ciężko! Angielskiego chyba nie bardzo chcą się uczyć :) Zdarzyło się nam kilka razy zamówić nie wiadomo co i się zdziwić jak kelner przyniósł danie, ale ogólnie nie ma co narzekać :) Raz rozmawialiśmy po polsku (kelner był z Ukrainy), raz po rosyjsku (i tu na coś przydały się studia :P), a i na migi wiele razy :) Pod koniec to już nawet po hiszpańsku próbowaliśmy, hehe. Mistrzami kierownicy to Hiszpanie też nie są :P Blacharze to chyba na brak roboty narzekać nie mogą :) A i na nas też zarobili :P Pech chciał, że w ostatnią noc, i to już na hotelowym parkingu, rozwaliliśmy wypożyczone auto! Chcąc trochę przyżulić, nie wykupiłam pełnego ubezpieczenia, i jak wiadomo, chytry dwa razy traci (a w tym przypadku straciliśmy razy pięć :P)... Przez cały tydzień dmuchaliśmy i chuchaliśmy na ten samochód, żeby nam ktoś nie zarysował, żeby nikt nie walnął... I proszę, na sam koniec, rozwaliliśmy go sami :P Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo nasze prywatne ubezpieczenie zwróciło nam koszty naprawy :) Mądry Polak po szkodzie i następnym razem weźmiemy auto z pełnym pakietem ubezpieczeń i jedyne co wtedy zaoszczędzę to stres :P
Jak się przyleciało, to i trzeba było wrócić. Powroty, jak widać, męczą! Po tygodniowych wczasach dzieciaki popadały jak muchy.
Zuzanna zaliczyła swój pięćdziesiąty dziewiąty już lot, a Dominik jedenasty! Już niedługo kolejne :)
A teraz trochę wolniejszy środek transportu :)
Zuzia w przedszkolu, to Dominik korzysta, hehe.
A tu już mój prezent na Dzień Mamy ♥

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna