piątek, 23 września 2016

Najlepiej na spontanie

Nie ma to jak wrócić z pracy, zjeść obiad, spakować walizy, zapakować dzieci i ruszyć na noc w sześciogodzinną podróż! Lofoty, przybywamy! Byliśmy tam już cztery lata temu, ale niestety tak padało, że ciężko było nawet nos wystawić poza auto, a co dopiero zwiedzać :P
Parę minut po północy dojechaliśmy do miejscowości Svolvær. Poszliśmy spać i rano zaczęliśmy wycieczki :)
Pogoda we wtorkowy poranek nas trochę postraszyła, ale, na nasze szczęście, z godziny na godzinę coraz bardziej się wypogadzało!
Będąc na Lofotach nie można siedzieć w jednym miejscu! Jest tyle miejsc wartych zobaczenia!
Chwilę tu, chwilę tam... Wszędzie po trochu!
A tyle to nasza panna Zuzanna będzie mieć już lat w sobotę.
Jeden ząb jest? No jest! :) Mam tylko nadzieję, że drugi pojawi się szybciej niż na drugie urodziny :P Czymś przecież musi zjadać te grillowane skrzydełka :P
Nasz Rudolf! Zuza spadła z dachu w przedszkolu i obdarła sobie nos, czoło, brodę i kolano...
Przy tym stole chętnie zjadłabym kolację! :P
Widok z naszego hotelowego balkonu zwala z nóg!
Z balkonu prosto do morza! Czemu nie?! :D
W drodze powrotnej też piknikujemy!
Wycieczka była rewelacyjna. Szkoda tylko, że tak krótka! Dwa dni na Lofotach to zdecydowanie za mało!

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna