wtorek, 16 sierpnia 2016

Przyczajony łosoś, ukryty pstrąg

Grøtfjord się nie nudzi! Można tu wracać każdego dnia i o każdej porze roku, a i tak zawsze człowiek będzie się nim zachwycał. A zresztą nie ma to jak dobry piknik w dobrym towarzystwie!
Ta czarna plama na piasku to Emilka, kuzynka z Dolnego Śląska :)
Poniżej zdjęcia z wielkich poszukiwań pstrąga albo łososia, w każdym razie dużej ryby, którą mój Tomek wypatrzył w strumyku, i którą tak bardzo chciał ugrillować :) Pstrąga czy tam łososia marzeniem nie było zakończenie żywota w naszych żołądkach, więc się dobrze pod jakimś głazem schował i za nic w świecie nie chciał stamtąd wyleźć. Ile się mężu mój namęczył (chyba ze dwie godziny próbował go wypłoszyć), reszta śledziła jego aktualne położenie, a ryba i tak zdołała uciec i już tak się gdzieś ukryła, że jej koniec końców nie znaleźli. My pojechaliśmy, przyszedł przypływ i teraz pewnie się z nas śmieje z morskich głębin :) W chowanego wygrała ona!
Ryba uciekinierka narobiła chłopakom smaka, ona odpłynęła, głód pozostał, więc spróbowali swych sił jeszcze po plażowaniu. Tym razem z wędkami :P Ale niestety i tu pecha mieli, bo wróciliśmy do domów z pustymi rękami.To chyba zemsta tego pstrąga(?), łososia(?) :D
Dziewczyny korzystały z okazji, że tatusiowie i wujkowie mieli swoje zabawy :P

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna