Koniec deszczowych wakacji
Nasza "niby podróż poślubna" w strugach deszczu, śniegu i gradu dobiegła końca. Pogoda jak widać nas nie rozpieszczała :P Nie sądziliśmy, że będzie aż taka zła :P Na pewno będzie co wspominać :) A szczególnie grillowanie przy śnieżycy i deszczu na przemian, przy temperaturze 2,5 stopni :/ Ale czego się nie robi dla kawałka smażonego mięsa :P
A tak ładnie się zapowiadało (było AŻ 13 stopni :P).
Ale niestety zaraz to się zmieniło :/
Jako, że Lofoty słyną z suszonych ryb, takie widoki są nieodzowną częścią krajobrazu :) Fuj!
Za to na zakwaterowanie narzekać nie możemy :) Hotel był rewelacyjny! Doba w pokoju dwuosobowym kosztuje aż 1400 zł!!! Ale, że ma się te wtyki (a dokładniej mówiąc Tomek je ma) to zapłaciliśmy może jedną czwartą tej kwoty :)
Nasz widok z okna:
Mogłabym tak siedzieć i gapić się godzinami :) Jak ten statek cumował, to czułam się trochę jak w "Speed 2. Wyścig z czasem" :) Miałam wrażenie, że zaraz wpłynie prosto na nasz hotel.
Słynne domki rybackie:
Tutaj w drodze do miejscowości o najkrótszej (bo jednoliterowej nazwie)- Å :D
Tak lało, że z samochodu nie dało się wysiąść :/ A większość zdjęć robiliśmy przez okno :P
Czego jeszcze nie zapomnę z wyjazdu? Złotej rybki, a właściwie złotego dorsza, którego w drugim dniu złowił Tomek :) Żałuję tylko, że aparatu przy sobie nie mieliśmy!
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna