Tam, gdzie cukier jest słodszy.
Nie planuj! Bo nigdy nie wiesz, co Ci jutro przyniesie. Dzisiaj biegasz, śmiejesz się i cieszysz się życiem, a już następnego dnia jesteś przykuty do łóżka, zależny od wszystkich, a uśmiech znika z Twojej twarzy... Jeden moment zmienia całe Twoje życie... Kogo za to winić mam? Tego na górze? A może lekarzy, których starszy człowiek wcale nie obchodzi? Jestem zła, jestem wściekła! Mój tata jest w szpitalu już ponad dwa tygodnie. I pozostanie tam jeszcze następne trzy :( Leży przez dwóch lekarzy okulistów, którzy zamiast skierować go natychmiast do szpitala, zapisali mu krople do oczu! Nie wiem, kto ich uczył, lub nie wiem też gdzie byli, gdy uczono ich o bólu oka jako głównym objawie udaru mózgu... Lecz trudno, stało się, najważniejsze, że żyje! I to się teraz tak naprawdę tylko liczy! Wyjdzie z tego! My w to wierzymy! :) Z dnia na dzień jest co raz lepiej! Hurra!
I już sprawa się wyjaśniła, dlaczego z bloga zniknęliśmy na chwilę. Jesteśmy w Polsce, tu, gdzie cukier jest słodszy. A faktycznie jest dużo słodszy niż w Norwegii. Tam słodzę 3 kopiate łyżeczki, a tu niecałe dwie :P Czyżby polskie buraki były słodsze? :) No, ale wracając do tematu, jesteśmy w polskim domu. Na wieść, że tatę zabrało pogotowie, postanowiłam "przebookować" bilet i przyleciałam z Zuzią dwa tygodnie temu. Tomek niestety nie mógł z nami lecieć i z nim zobaczymy się dopiero w niedzielę. Już niedługo :) Córki nie pozna :) Zuzia już sama potrafi ustać minutę, już za rączki chodzi, ząbka ma, i z dnia na dzień coraz więcej mówi! Najsłodsze jest "kotek" - "koka" ♥
Większość czasu spędzamy w samochodzie, na trasie dom-szpital i szpital-dom, ale znalazło się kilka chwil na parę ujęć :)
Urodzinowy torcik mojej mamy. 21 czerwiec :)
Moje ulubione ♥
No i w ostatnio opisywanym kasku :) Trochę nie bardzo go lubi, bo jest za duży i jej na oczy leci :P
Tutaj z drugim dziadziem, z okazji jego urodzin :)
Powoli wracam do pisania. Postaram się być na bieżąco :) Oczywiście jak znajdę czas :)
I już sprawa się wyjaśniła, dlaczego z bloga zniknęliśmy na chwilę. Jesteśmy w Polsce, tu, gdzie cukier jest słodszy. A faktycznie jest dużo słodszy niż w Norwegii. Tam słodzę 3 kopiate łyżeczki, a tu niecałe dwie :P Czyżby polskie buraki były słodsze? :) No, ale wracając do tematu, jesteśmy w polskim domu. Na wieść, że tatę zabrało pogotowie, postanowiłam "przebookować" bilet i przyleciałam z Zuzią dwa tygodnie temu. Tomek niestety nie mógł z nami lecieć i z nim zobaczymy się dopiero w niedzielę. Już niedługo :) Córki nie pozna :) Zuzia już sama potrafi ustać minutę, już za rączki chodzi, ząbka ma, i z dnia na dzień coraz więcej mówi! Najsłodsze jest "kotek" - "koka" ♥
Większość czasu spędzamy w samochodzie, na trasie dom-szpital i szpital-dom, ale znalazło się kilka chwil na parę ujęć :)
No i w ostatnio opisywanym kasku :) Trochę nie bardzo go lubi, bo jest za duży i jej na oczy leci :P
Powoli wracam do pisania. Postaram się być na bieżąco :) Oczywiście jak znajdę czas :)
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna