niedziela, 8 września 2013

"Jak dobrze nam zdobywać góry..."

No nie! Już prawie po "łikendzie" :( A tak było fajnie :P Kolejny dopiero za dwa tygodnie :/ Ale za to jaki! Warto jednak czekać, bo jest na co! :) A co było wczoraj? Błogie lenistwo :) A w przerwie leniuchowania - grzyby. Poszliśmy na spacer i wróciliśmy z pełną reklamówką grzybów. Za to właśnie kocham Norwegię :) Tu nikt (oprócz Polaków :P) grzybów nie zbiera :) Hubert (nasz nadworny kucharz :P) większość z nich zamarynował, a część poszła na suszenie. I jeszcze na sos grzybowy starczyło :) Trochę ich było :) A dzisiaj? Dziś już leniuchowania nie było :P Dzisiaj zdobywaliśmy szczyty :) Nie powiem, że lekko było (bo forma już nie ta, i lata już nie te :P), ale się udało :) Szczyt został zdobyty! Nie był to jednak wielki wyczyn, bo Fjellheisen do gigantów nie należy, ale i tak jesteśmy z siebie dumni :) Z kroplami potu i wypiekami na twarzach cieszyliśmy nasze oczy pięknymi widokami.
 
Bagażem podręcznym Tomka była Zuzia, która wędrowała razem z nami :D
Tu chłopaki jeszcze w pełni sił dzielnie kroczą w stronę słońca (Angelika niestety nie załapała się na naszą wycieczkę, gdyż została wezwana do pracy):
 
 
Jak widać po zdjęciach, pogodę mieliśmy wyborową :)
 To zdjęcie u góry zrobione jest w miejscu, gdzie w zimie spadła lawina. Zresztą dokładnie widać powalone drzewa.
 A na tym zdjęciu zupełnie nic nie widać, ale strasznie mi się spodobało :)
Tomek poszedł na łatwiznę i zabrał ze sobą kijki do nart :P W sumie to pomysł udany, bo przynajmniej bezpieczniej. Mówił, że ma więcej punktów przyczepności :)
 
Hubert też nie miał lekko :P Wprawdzie nie miał dziecka na plecach, ale za to dźwigał (nielekkie zresztą) żarełko i rzeczy Zuzi.
 Na szczycie znalazłam ciekawą kępkę trawy ;) W kształcie serca!
Z wycieczki przyniosłam różne dziwne zdjęcia :P To też dobre :P Wyglądam jak jakiś olbrzym, który zaraz zje dwóch małych ludków :) I to zdjęcie wcale nie było pozowane. Przypadkiem tak wyszło spod ręki mężusia ;) Ten to ma wyczucie momentu, hehe.
 Wyspa z góry, jeszcze w tak piękny dzień, wygląda bosko!
Zuzia i ja:
Tomek 2 też z nami był. Od dzisiaj już nie "Knurek" :) Od dzisiaj "Wasyl" :D
A po powrocie siedliśmy na tarasie z kebabem w jednej i z Colą w drugiej ręce :) Po spaleniu tysiąca kalorii, wpierniczyliśmy jakieś dwa tysiące :P No i jak tu trzymać formę :P Po prostu się nie da! Za to Zuzia spala kalorie za nas, szalejąc ze swoim pchaczem :)
 A na koniec moje ulubione zdjęcie z dzisiaj! ♥

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna