sobota, 6 września 2014

Kwiatowa rocznica ślubu

2 dni temu obchodziliśmy już czwartą rocznicę ślubu, zwaną "kwiatową", bądź "owocową". Niestety ani kwiatów ani owoców nie było :P No może gdybyśmy wcześniej zapytali wujka Google, to pewnie by się znalazły :P Chociaż nie, owoce były! W deserze były borówki, maliny i jeżyny :) Jakby się uparł to i te zielone roślinki na kremie można by nazwać kwiatami :P Więc nie było tak źle :P Ja tego roku powiedziałam sobie, że nic nie planuję i na nic się nie nastawiam. Byłam wręcz pewna, iż małżonek mój o rocznicy zapomni :P Wcale bym się nie zdziwiła :P Ale nie, zaskoczył mnie, bo już dzień wcześniej oświadczył mi, że wybierzemy się na obiad do jakiejś restauracji. Decyzję dotyczącą wyboru restauracji zostawił mi :) No więc wybrałam! Wybrałam Aunegården. I nie żałuję! Ani ja, ani on. Jedzenie rewelacyjne, a jaki klimacik! Restauracja serwuje dania już ponad 130 lat, trochę przypominająca włoską kamienicę, we wnętrzu której suszą się stare kalesony i koszule! :D
Obiad (albo raczej kolację) zaczęłam od zupy rybnej, a później zajadałam się reniferem z żurawiną i marchewkowym puree. Palce lizać! Tomek, bardziej tradycyjnie, zamówił sobie stek wołowy z ziemniaczanym puree. Też było mega!
A po obiedzie przyszła pora na truflowy deser! Niebo w gębie!
Potem mężu zaprosił mnie do kina. Nie spodziewałam się :) Chyba po raz pierwszy mnie zaskoczył, hehe. No może po raz drugi :P

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna