sobota, 10 grudnia 2011

Zapracowani

A myślałam, że sobie pośpię dzisiaj co najmniej do 11... No niestety nie udało się :( Sześć minut po godzinie dziewiątej obudził mnie sms z pytaniem czy bym nie przyszła dzisiaj do pracy, bo jedna Norweżka się rozchorowała i brakuje im ludzi do sprzątania. Zrobiłam szybką kalkulację na czym bardziej mi zależy- na odpoczynku czy pieniądzach i wygrała żądza pieniądza :P No i zwlekłam się z łóżka i poszłam. Chyba najbardziej mnie przekonał fakt, że zapłacą mi podwójnie :D Nawet nie chyba, tylko na pewno :)
Tomek też wziął się ostro (może nawet zbyt ostro) za zarabianie pieniądzorów. A wczoraj i dzisiaj to już przeszedł samego siebie. W piątek udało mu się dostać fuchę kelnerowania w jednym z tutejszych hoteli. Poszedł na osiemnastą, a skończył o trzeciej rano. Po czym dzisiaj, po 4 godzinach snu, poszedł do swojego hotelu i skończył pracę o siódmej i na 21:00 pobiegł kelnerować. I pewnie też wróci do domu dopiero o w pół do czwartej. I znowu się nie wyśpi i znowu rano idzie do hotelu. Nie wiem jak on jeszcze dycha :P

Ja co? Gotuję zupę ogórkową (z maminych ogórków przywiezionych w woreczku). Miałam to zrobić rano, ale niestety nie było mi dane, więc zabrałam się do kucharzenia dopiero po powrocie z pracy i kilku partyjkach tysiąca :P Pachnie ładnie, więc smakować też powinna dobrze :) Ale nie mnie to oceniać, hehe.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna