niedziela, 5 sierpnia 2012

Nordnorsk vitesenter i Polarmuseet

Ale się wkurzyłam! Wczoraj przed 23 zaczęłam pisać posta, po czym po godzinie pisania (gdy już wstawiłam ostatnią kropkę), stwierdziłam, że dodam jeszcze jedno zdjęcie i oczywiście (jak na złość) coś kliknęłam na klawiaturze i wszystko zniknęło! Cały mój post poszedł się paść, bo w tej samej sekundzie blogger automatycznie zapisał pustą stronę! I nie dało się już tego cofnąć! Myślałam, że mnie szlag jasny ze złości trafi :( Tyle nad tym siedziałam, tyle zdjęć wstawiłam i wszystko na marne... Więc jestem zmuszona zacząć wszystko od początku... A było to tak: Wczoraj trochę grupowo pozwiedzaliśmy (uzbierało się nas aż 9 osób). Mężu mój robił za naszego szofera i kursował w tę i z powrotem, bo niestety nasz "rowerek" mieści tylko 5 osób. Byliśmy w Planetarium i Muzeum Polarnym. Co prawda, byłam tam niecały miesiąc temu, ale i tak nie narzekałam na nudę. Znowu miło spędziłam czas i poznałam zastosowanie urządzeń, które wcześniej widziałam, ale jakoś nie zwróciłam na nie szczególnej uwagi. A szkoda :P Na przykład nie wiedziałam, że można zrobić coś takiego (Ulka i Knurek to odkryli): http://www.youtube.com/watch?v=DUwpQizbJqc&feature=share Jak zwykle dosyć obszerna fotorelacja z naszej wycieczki :P Mama w 3D:
Kinga w 3D:
I Brydzia w 3D:
Teściowa z zięciem chcieli poczuć jakie to ciężkie życie ma chomik :) Musieli tyle energii wytworzyć, żeby uruchomić wiatraczek, włączyć radio i kulę dyskotekową oraz zaświecić lampkę nocną. A nie było to proste. Ale Tomkowi udało się wykonać wszystkie czynności. Mama nie poradziła sobie jedynie z lampką.
Tutaj Tomek i Ulka próbują swoich sił na ściance:
Magister biologii w swoim żywiole :)
Ja natomiast dostałam jakiegoś olśnienia albo mi się Bóg objawił :P
Tato chciał sobie przypomnieć czas spędzony na wiosłowaniu nad Solińskim zalewem :P
Po wizycie w części doświadczalnej a między obejrzeniem filmu o powstawaniu zorzy polarnej, niektórzy wybrali się, żeby zobaczyć ogród botaniczny. Ja wolałam siedzieć w cieplutkim pomieszczeniu, popijać gorącą czekoladę i przegryzać wafelka :)
Zaraz po projekcji filmu wyruszyliśmy na podbój, wspomnianego na początku, muzeum, które pokazywało całą historię polarnictwa. Nie obyło się oczywiście bez pamiątkowych zdjęć z misiem :) To z serii: "Mój przyjaciel Niedźwiedź" :D
A na koniec, z miną srającego kota - MY.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna