poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Janina sama w domu

Po chwilowej przerwie wracam do pisania. Znalazłam chwilę tylko dla siebie :) Nasz dom opuściło dzisiaj 3 osoby, moje siostrzenice i mój tata. Została tylko moja mama, która zostaje z nami do 17 października, żeby pomóc nam w pierwszych tygodniach po urodzeniu. W końcu kto się na tym lepiej zna, jak nie mama :) Zawsze coś podpowie i doradzi. Już trochę dzieci odchowała, więc zna się na rzeczy :) Nie unikniemy pewnie też różnicy zdań, ale sielanki nie może być cały czas :P Najgorsze będzie powstrzymanie jej od sprzątania. Ona cały czas chce coś robić, normalnie oszaleć można :D Jest niczym Terminator :) Nie możemy nawet na chwilę zostawić ją samą, bo zaraz coś wynajdzie do zrobienia. Nie usiądzie na tyłku i nie odpocznie! A przecież po tylu latach totalnej harówki należy jej się jakiś odpoczynek! Już mówiłam, że jest gorsza niż dziecko?! Raz gdzieś pojechaliśmy z Tomkiem (dosłownie na chwilę) i zapobiegliwy mężuś mój (przecież przezorny zawsze ubezpieczony) przypiął odkurzacz (kłódką od roweru) do kaloryfera w korytarzu, żeby mamie czasem nie przyszło do głowy (po raz kolejny) sprzątać. No i jak z tego wybrnęła?! Podłogę wysprzątała... mopem! Normalnie nie można jej zostawiać samą w domu, no nie można :/

Paszczaki już nie mogły doczekać się powrotu do domu. Więc szczęśliwe od kilku dni, były już jedną nogą w Krośnie. Już dzisiaj zobaczą swoich stęsknionych lubych, hehe.
A wczoraj korzystając z ostatniego dnia w Norwegii, zabraliśmy ich na Hellę, ulubione miejsce Norwegów na niedzielne popołudnia. Udało nam się, bo po drodze zobaczyły stadko pasących się reniferów, a już na samej Helli - dwa delfiny. Ryb nie połapaliśmy za bardzo, bo tylko dwie udało nam się schwytać, ale za to straciliśmy 3 sztuczne, bo zaczepialiśmy cały czas o wodorosty :/ Najważniejsze było jednak to, że świeciło słońce i było w miarę ciepło. No i zapomniałabym o najważniejszym! Dziewczyny pożegnała... zorza polarna! Szczęście to one mają. Przyleciały w połowie dnia polarnego, gdzie 24h na dobę jest jasno, a w ostatnią noc przed wylotem (teraz już idzie do nocy polarnej, gdzie będzie ciemno przez 22h na dobę :P) udało im się zobaczyć ten cud natury.

I niech Was nie zmyli widok Kingi w kurtce zimowej :P Jej po prostu zawsze zimno, żeby nie wiem jak było ciepło :)


Później robiła sobie sesję zdjęciową z Brydzią, i chcąc nie chcąc kurtkę musiała z siebie zrzucić :)


Ale i tak w ilości zdjęć królowała Brygida :D





A tu delfinki! Tylko trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby je zobaczyć :)


A tu natomiast - wielorybek :P


A skoro już schodzę na temat pływających stworzonek, oto moja rybka :)














Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna