W czasie deszczu...
W czasie deszczu dzieci się zdecydowanie NIE NUDZĄ! Przynajmniej w Norwegii :) Jak będzie widać na załączonych niżej obrazkach, norweskim (i innego pochodzenia, ale wychowujących się tutaj) przedszkolakom deszcz w zupełności w niczym nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie - świetnie się bawią, przecież można popaplać się w błocie i poskakać po kałużach. Kto tego nie lubił będąc dzieckiem?! :D Najfajniejsza zabawa! Szkoda tylko, że polskim dzieciom się na to nie pozwala :( Jak tylko rodzic ujrzy chociażby najmniejszą kroplę spadającą z nieba, dziecko w tej samej sekundzie jest ewakuowane do domu :/ I stąd właśnie biorą się nieodporni na choróbska, cierpiący na tysiące różnych odmian alergii ludzie, którzy nie dożyją nawet emerytury. Bo wyjście jest jedno - hartować od najmłodszych lat, a nie chronić przed mikroskopijnymi bakteriami czy pyłkami kurzu. Przecież to nas nie zabije, a tylko wzmocni! :) Tutaj niemowlaki "wietrzone są" na polu (nie "na dworze", ja pochodzę z tej części Polski, gdzie "wychodzimy na pole" :P). A jak to wygląda? Rodzice wystawiają wózek z dzidziusiem (nie ważne zima czy lato, śnieg czy deszcz) przed dom i tak sobie stoi przez kilka godzin dziennie. Ciężko w to uwierzyć, jeśli się tego na własne oczy nie widziało, ale to prawda :) Też byłam w szoku, jak po raz pierwszy zobaczyłam wózek w samym środku zimy. Nie wierzyłam, że tam może być dziecko, dopóki nie zapłakało... Cóż, życie... :D
Po zabawie przyszła pora na napicie się gorącej herbaty z termosu i odpoczynek na karimatach pod drzewem :) Te dzieciaki kojarzą mi się z małymi pingwinkami. A wszystko przez te ich gumowe kombinezony, które ograniczają ich ruchy i przez to bujają się z jednej strony na drugą :) I wszystkie mają odblaskowe kamizelki, żeby Paniom i Panom przedszkolankom łatwiej było ich zliczyć i zlokalizować w tłumie. Zawsze rozbrajają mnie te najmniejsze (które ledwo nauczyły się chodzić), a których kamizelki sięgają prawie do stóp :) Sama słodycz!
Na zdjęciach może tak dobrze nie widać, że leje jak z cebra, ale uwierzcie na słowo, że tak jest. Ulewa od samego rana była. Nie miałam zamiaru nawet palca za drzwi wystawić. W końcu jestem częścią narodu polskiego, które boi się zmoknięcia :P
Po zabawie przyszła pora na napicie się gorącej herbaty z termosu i odpoczynek na karimatach pod drzewem :) Te dzieciaki kojarzą mi się z małymi pingwinkami. A wszystko przez te ich gumowe kombinezony, które ograniczają ich ruchy i przez to bujają się z jednej strony na drugą :) I wszystkie mają odblaskowe kamizelki, żeby Paniom i Panom przedszkolankom łatwiej było ich zliczyć i zlokalizować w tłumie. Zawsze rozbrajają mnie te najmniejsze (które ledwo nauczyły się chodzić), a których kamizelki sięgają prawie do stóp :) Sama słodycz!
Na zdjęciach może tak dobrze nie widać, że leje jak z cebra, ale uwierzcie na słowo, że tak jest. Ulewa od samego rana była. Nie miałam zamiaru nawet palca za drzwi wystawić. W końcu jestem częścią narodu polskiego, które boi się zmoknięcia :P
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna