Tu i ówdzie
Ostatnimi dniami Tomek i ja chodziliśmy po okolicy, żeby zrobić parę zdjęć tego bajecznego miejsca. Oto nasze dzieła :)
To najnowsze, bo z wczoraj, z polowania na zorzę. Niestety marniutka ta zorza, ale coś tam widać :)
Poniżej okoliczne "górki" :D
A to z poniedziałkowego wędkowania. Jedna z tych ryb miała tasiemca :/ Jak Tomek robił z nich filety, to zauważył długie wężyki w mięsie i ją musieliśmy wyrzucić. Oczywiście ja ją złapałam, ale od razu mi się dziwna wydawała, bo była długa, ale chuda. Jednak mój dorsz z tasiemcem nie przebił tego, co złowił Tomek :P W życiu nie zgadniecie, hehe. Więc Wam powiem :P Dwie mewy... Podczas zarzucania akurat przelatywała mewa i się żyłka zaczepiła o jej nogę. Jak wpadła do wody, to druga mewa przyleciała jej na ratunek i już mieliśmy dwie mewy na żyłce :/ Próbowaliśmy je przyholować do brzegu i odczepić żyłkę, ale Tomek stwierdził, że nie chce być podziobany przez nie i odciął je nożem. I straciliśmy dosyć sporą ilość plecionki, a biedne mewy już na zawsze zostaną złączone. I pewnie sobie teraz biedne dryfują po morzu. No chyba, że już zamarzły albo jakaś duża ryba złapała naszego woblera i wciągnęła je pod wodę. Czy tak czy tak, to i tak ciężką śmierć pewnie miały :(
A tak wyglądałam jak ściągałam dorsza :P
Jak widać po załączonym obrazku, wcale nie jest to takie proste :P
A to dorsz Tomka z kiedyś tam :P
Ta ośnieżona góra to Tromsdalstinden. Pamiętacie? To tam prawie zostaliśmy zabici przez spadające głazy :) Wcale tak groźnie nie wygląda, co? A jednak pozory mylą :P
Kończę, bo muszę się jeszcze wykąpać i idę spać, bo jutro do pracy na 8. Kolorowych snów wszystkim życzę! Pa! :D
To najnowsze, bo z wczoraj, z polowania na zorzę. Niestety marniutka ta zorza, ale coś tam widać :)
Poniżej okoliczne "górki" :D
A to z poniedziałkowego wędkowania. Jedna z tych ryb miała tasiemca :/ Jak Tomek robił z nich filety, to zauważył długie wężyki w mięsie i ją musieliśmy wyrzucić. Oczywiście ja ją złapałam, ale od razu mi się dziwna wydawała, bo była długa, ale chuda. Jednak mój dorsz z tasiemcem nie przebił tego, co złowił Tomek :P W życiu nie zgadniecie, hehe. Więc Wam powiem :P Dwie mewy... Podczas zarzucania akurat przelatywała mewa i się żyłka zaczepiła o jej nogę. Jak wpadła do wody, to druga mewa przyleciała jej na ratunek i już mieliśmy dwie mewy na żyłce :/ Próbowaliśmy je przyholować do brzegu i odczepić żyłkę, ale Tomek stwierdził, że nie chce być podziobany przez nie i odciął je nożem. I straciliśmy dosyć sporą ilość plecionki, a biedne mewy już na zawsze zostaną złączone. I pewnie sobie teraz biedne dryfują po morzu. No chyba, że już zamarzły albo jakaś duża ryba złapała naszego woblera i wciągnęła je pod wodę. Czy tak czy tak, to i tak ciężką śmierć pewnie miały :(
A tak wyglądałam jak ściągałam dorsza :P
Jak widać po załączonym obrazku, wcale nie jest to takie proste :P
A to dorsz Tomka z kiedyś tam :P
Ta ośnieżona góra to Tromsdalstinden. Pamiętacie? To tam prawie zostaliśmy zabici przez spadające głazy :) Wcale tak groźnie nie wygląda, co? A jednak pozory mylą :P
Kończę, bo muszę się jeszcze wykąpać i idę spać, bo jutro do pracy na 8. Kolorowych snów wszystkim życzę! Pa! :D
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna