All inclusive na Krecie
W naszym hotelu było tyle atrakcji, że nie mogło być mowy o nudzie! Mieliśmy cztery baseny, w tym dwa specjalnie dla dzieci, zjeżdżalnie wodne, trzy place zabaw, przedszkole, mini golfa, kort tenisowy, boisko do piłki nożnej i siatkówki, miejsce do łucznictwa, stół do ping-ponga, dwa stoły bilardowe, automaty do gier, dyskotekę, kilka barów i restauracji! I jeszcze prywatną plażę. Po prostu wszystko!
A żeby tego było mało, to jednego dnia mieliśmy pokaz akrobatyczny F-16 (to nic, że połowa gości hotelowych myślała, że nas atakują z powietrza :P), a innego desant spadochronowy z wojskowego dwuśmigłowego helikoptera "Chinook":
A przy hotelu rosły cytryny:
Tak można było spotkać najczęściej naszego syna:
Z piłką właśnie! Będzie piłkarzem jak nic! Przyłączał się do gry do każdego! Nieważne w jakim języku mówili gracze i nieważny był ich wiek. Ważne, że mieli piłkę, w którą mógł z nimi pokopać :)
A tak najczęściej można było spotkać większych chłopców:
Boże, jak dobrze, że w Tromsø nie ma żadnego toru kartingowego, bo byśmy poszli z torbami... Ta przyjemność do najtańszych nie należy :P
Nie mogę zapomnieć o animatorach, bo przechodzili samych siebie, żeby umilić czas wczasowiczom, zarówno tym małym, jak i dużym! Kilkoro z Rumunii (w jednym breakdanc'owcu zakochało się moje dziecko), dwóch z Wielkiej Brytanii, jedna Polka, a tworzyli niesamowity zespół!
Michael Jackson żyje! I zatrzymał się w "Louis Creta Princess!" :P
Pomimo tego, że wcale nie musieliśmy opuszczać hotelu, żeby się dobrze bawić, to i tak ruszyliśmy na małe zwiedzanko Chanii:
A i na statek się załapaliśmy :) Kapitan Nick zabrał nas na wzburzone morze!
Kapitan Nick ("Nick the Greek", jak sam siebie nazywa) jest przetypem! Potrafi puszczać kółka kilka metrów pod wodą!
Mieliśmy dwa hasła oddające w stu procentach naszą wycieczkę: "Ice cream, please!", które było powtarzane przez Zuzię i Małgosię dziesiątki razy dziennie oraz "Zjadłabym coś!", setki razy powtarzane przez mamuśki :D
A to nasza fura!
Pierwszy raz wynajęłam samochód poprzez pośrednika, a nie bezpośrednio od firmy zajmującej się wynajmem samochodów i powiem, że nie dość, że było o ponad tysiąc złotych taniej, to i pełne ubezpieczenie w pakiecie! wiemgdziejade.pl tak ta strona się nazywała! Polecam! Szkoda, że tylko działają na terenie Grecji, bo chętnie bym wynajęła przez nich auto na kolejną naszą wyprawę.
Jakbym nie miała planu wczasować się zawsze w innym kraju, to bym na pewno tu jeszcze wróciła!
A żeby tego było mało, to jednego dnia mieliśmy pokaz akrobatyczny F-16 (to nic, że połowa gości hotelowych myślała, że nas atakują z powietrza :P), a innego desant spadochronowy z wojskowego dwuśmigłowego helikoptera "Chinook":
A przy hotelu rosły cytryny:
Tak można było spotkać najczęściej naszego syna:
Z piłką właśnie! Będzie piłkarzem jak nic! Przyłączał się do gry do każdego! Nieważne w jakim języku mówili gracze i nieważny był ich wiek. Ważne, że mieli piłkę, w którą mógł z nimi pokopać :)
A tak najczęściej można było spotkać większych chłopców:
Boże, jak dobrze, że w Tromsø nie ma żadnego toru kartingowego, bo byśmy poszli z torbami... Ta przyjemność do najtańszych nie należy :P
Nie mogę zapomnieć o animatorach, bo przechodzili samych siebie, żeby umilić czas wczasowiczom, zarówno tym małym, jak i dużym! Kilkoro z Rumunii (w jednym breakdanc'owcu zakochało się moje dziecko), dwóch z Wielkiej Brytanii, jedna Polka, a tworzyli niesamowity zespół!
Michael Jackson żyje! I zatrzymał się w "Louis Creta Princess!" :P
Pomimo tego, że wcale nie musieliśmy opuszczać hotelu, żeby się dobrze bawić, to i tak ruszyliśmy na małe zwiedzanko Chanii:
A i na statek się załapaliśmy :) Kapitan Nick zabrał nas na wzburzone morze!
Kapitan Nick ("Nick the Greek", jak sam siebie nazywa) jest przetypem! Potrafi puszczać kółka kilka metrów pod wodą!
Mieliśmy dwa hasła oddające w stu procentach naszą wycieczkę: "Ice cream, please!", które było powtarzane przez Zuzię i Małgosię dziesiątki razy dziennie oraz "Zjadłabym coś!", setki razy powtarzane przez mamuśki :D
A to nasza fura!
Pierwszy raz wynajęłam samochód poprzez pośrednika, a nie bezpośrednio od firmy zajmującej się wynajmem samochodów i powiem, że nie dość, że było o ponad tysiąc złotych taniej, to i pełne ubezpieczenie w pakiecie! wiemgdziejade.pl tak ta strona się nazywała! Polecam! Szkoda, że tylko działają na terenie Grecji, bo chętnie bym wynajęła przez nich auto na kolejną naszą wyprawę.
Jakbym nie miała planu wczasować się zawsze w innym kraju, to bym na pewno tu jeszcze wróciła!