wtorek, 19 czerwca 2012

Końca nie widać

I tak właśnie. Nie widać końca naszej przeprowadzki. Już drugi tydzień się przeprowadzamy i dalej wszystkiego jeszcze nie wzięliśmy. Ostatnio ktoś ze znajomych śmiał się z nas, że jak tu przyjechaliśmy to cały nasz dobytek mieścił się w jednym samochodzie, a teraz tir to mało na przewiezienie tych rzeczy :P W ogóle to zapoczątkowaliśmy falę przeprowadzek w Tromsø. Najpierw my, potem Patrycja z Anią (nareszcie wyprowadziły się z cuchnącego akademika i wynajęły mieszkanko w naszym bloku), a teraz jeszcze Tom, znajomy holender, który pracował razem z mężem Nadine i przenosi się do Japonii. Ile rzeczy po nim odziedziczyliśmy to masakra :) Od razu nam się nasze gigantyczne mieszkanie zapełniło, hehe. Najlepsze jest to, że sam nie wiedział co ma. Zapytany przez Ulkę do czego służy jakaś rzecz, biedak nie potrafił odpowiedzieć, bo sam nie wiedział co to jest :) Jak to powiedział: "Kupiłem, bo było na wyprzedaży" :) Śmieszny jest, hehe. Jak ogarnę to wszystko, to Wam powiem co było najdziwniejszą rzeczą, którą od niego dostaliśmy :) Ale stawiałabym na drabinkę przeciwpożarową, którą kupiła mu mama w trosce o jego bezpieczeństwo, albo na pantofle z ogrzewaniem (tak właśnie - pantofle z kaloryferem w podeszwie :P Podłączasz je kablem USB do komputera albo telewizora i grzeją, hehe. Kupił je, ale okazało się, że wziął za mały rozmiar :P). Na internecie nie siedzę, bo po pierwsze nie założyliśmy jeszcze na nowym mieszkaniu, a po drugie prawie codziennie pracuję po godzinach i jak wracam do domu, to padam na ryjek i jedyne o czym wtedy marzę, to jest łóżko... Ale mam nadzieję, że już niedługo i pójdę na zwolnienie (planuję początkiem lipca), bo już mi coraz ciężej jest pracować. Może się doktor zlituje nade mną :) W końcu jeszcze dwa tygodnie i mojemu brzuszkowi stuknie 7 miesięcy :) Więc czas najwyższy aby porzucić obóz pracy.

wtorek, 5 czerwca 2012

Pełnia lata = 18 stopni

Już czuć lato :) A wiosny nie było. Tak jak w tamtym roku nie było jesieni (prosto z lata zrobiła się zima), tak teraz mamy od razu lato. Przecież jeszcze tydzień temu śnieg padał :P Dziwny klimat :P Nie nadążam za tą Północą. I znowu mam dobre wieści :D Zuzia (nasz ponad 20-centymetrowy Robaczek) ma się dobrze. Dzisiaj byłam u położnej i potwierdziła, że wszystko jest w jak najlepszym porządku! Nic, tylko się cieszyć :) Dzisiaj też podpisałam kontrakt na mieszkanie i odebrałam klucze! Hurra! I jeszcze jedna wiadomość :) Knurek przylatuje w odwiedziny 1 sierpnia! :)

niedziela, 3 czerwca 2012

Fiesta, fiesta, czyli gorące klimaty na zimnej Północy

Patka i Ania (dziewczyny, które na kilka miesięcy wybrały się w podróż do Ameryki Południowej) chciały podzielić się z nami słońcem południowych plaż. I udało im się to w 100% :) Zorganizowały wczoraj imprezkę pod nazwą: "America Latina Tribute Party". Zakochałam się w stroju Patrycji, zakupionym w Argentynie i kolczykach-arbuzach Ani :) Parter akademika udekorowały tradycyjnymi meksykańskimi wzorami (wprawdzie wycięły je z kolorowych worków na śmieci, ale wyglądały ładnie :P), z głośników leciały tylko latynoskie rytmy (oczywiście nie zabrakło "Ei se eu te pego"), a na stołach królowały południowe owoce i alkohol. Z czego jedna z butelek nie przypadła większości zaproszonych do gustu :P Andriej stwierdził, że smakuje gorzej niż samogon, a reszta zgodnie przyznała, że ten smak przypomina im "Amol" :D Ja mam to szczęście, że nie piję, więc nie musiałam tego "smakołyku" próbować :) A pod sufitem wisiała "piniata" (a właściwie dwie). Nie wiedząc jak wam wytłumaczyć co to jest, zaglądnęłam do Wikipedii :) A więc "piniata" to "Zabawa polegająca na strąceniu specjalnie przygotowanej kuli wypełnionej przeważnie słodyczami...". No to już mniej więcej wiadomo o co chodzi :P Nasze imprezowe "piniaty" trochę odbiegają od tej definicji, ale to tylko z braku cukierków (zamiast nich w środku były konfetti zrobione z (naturalnie :P) worków na śmieci, a sama kula była obklejona gazetami i (znowu) workami na śmieci, bo dziewczyny nie miały bibuły. Ale liczą się chęci :) Mi się bardzo podobało! Na zdjęciu Tomek i Patka w jakiejś chyba salsie, a nad ich głowami właśnie "piniata":
Ulka depcząca pozostałości po "piniacie":
A tu Ania w meksykańskim stroju i jej arbuzy :D
Takie były szaleństwa na parkiecie, że nasz aparat nie nadążał :P