niedziela, 30 września 2012

Pierwszy spacer

Trochę spóźniony obiecany post będzie dopiero jutro :P To znaczy wpis byłby już dawno, ale niestety nie uczę się na błędach :/ Napisałam całego posta, co zajęło mi jakieś dwie godziny, po czym jak już napisałam ostatnie zdanie, (po raz kolejny!) nacisnęłam jakiś głupi skrót klawiszowy i wszystko poszło się paść :/ Całe moje wypociny znikły :/ Więc jutro spróbuję jakimś cudem odtworzyć to, co tam napisałam.

A teraz króciutko: Od czwartku jesteśmy już w domu! Całe, zdrowe i szczęśliwe! :D

Byliśmy dzisiaj na pierwszym spacerze z Zuzią. Pogoda nas niestety nie rozpieszczała i było niecałe 10 stopni, ale za to jakie powietrze rześkie :P Zima tuż tuż. Słońce wprawdzie schowało się za chmury i trochę wiało, ale udało nam się wyjść na piętnaście minut. Jak na pierwszy raz to myślę, że wystarczająco. Trzeba Niunię hartować od początku :)

A to my :) Świeżo upieczeni rodzice i nasz czterokołowy pojazd z Myszką w za dużym ubranku w środku :)

Zuzanna, czyli 46 cm szczęścia ♥




I jeszcze kilka zdjęć Księżniczki:





poniedziałek, 24 września 2012

Mama Daga i Tata Tomek

Jesteśmy rodzicami malusieńkiej (2766 g) Zuzi!!!!!!!!!!! ♥ Kruszynka po "przebojach" urodziła się o 14:44! Jutro napiszę więcej. Dobranoc!

niedziela, 23 września 2012

Pierwszy "fałszywy alarm"

Miałam nadzieję, że TO już dzisiaj, ale nie :P Jeszcze nie :) Skurcze zaczęły się o 5 rano i trwały ponad 2 godziny, po czym, tak nagle jak się pojawiły, zniknęły. I mogłam ponownie zasnąć :) A więc pierwszy "fałszywy alarm" za mną. Ale to już dowód, że poród zbliża się wielkimi krokami :) Nie panikowałam, nie budziłam Tomka, nie jechałam "na sygnale" do szpitala :P Po prostu czekałam na rozwój wydarzeń, hehe. Czekałam na nasilanie się skurczów, bo te co miałam, pojawiały się średnio co 8 minut. Dodatkowo dzisiejszej nocy pozbyłam się też czopa śluzowego :P Brzmi strasznie :P. Kto taką nazwę wymyślił dla tego czegoś, to nie wiem :P No więc czekam dalej :)

A teraz idę jeść obiadek.

środa, 19 września 2012

Gratisów ciąg dalszy

Jednak ciekawość była silniejsza ode mnie i musiałam skoczyć do apteki :P

Dostałam podpaski, wkładki higieniczne, mokre chusteczki, kilka sztuk pampersów i wkładek laktacyjnych, butelkę, smoczek, grzechotkę na rękę, krem na odparzenia, odblaski na wózek, body niemowlęce, maść na odparzenia Bepanthen, krem z witaminą A, próbkę proszku do prania dla niemowląt, żel do mycia twarzy i ciała, płyn do kąpieli, krem do rąk, żel do dezynfekcji i jakieś czasopisma:


LUBIĘ TO! :D


Gratisy

No i mam już część gratisów :) Wieczorem podjechaliśmy do jednej apteki i odebrałam paczkę. A to znajdowało się w środku:


Jak widać, była tam paczka pampersów, smoczek, wkładki higieniczne, mokre chusteczki, krem z witaminą A, maść na odparzenia pieluszkowe Bepanthen, nawilżające mleczko do ciała, kremowy żel pod prysznic, płyn do kąpieli, żel na poparzenia, próbka jakiegoś szwedzkiego kremu dla dzieci, dwie kartki z tekstami piosenek dla dzieci (coś w stylu naszych rymowanek: "Kosi, kosi łapci" i "Stary niedźwiedź mocno śpi", ale w norweskiej wersji) oraz jakieś czasopismo o dzieciach, karta rabatowa na zakupy i kilka ulotek tych wszystkich marek produktów, które znajdowały się w pudełku. Ja jestem zadowolona z prezentu od apteki. Rzeczy na pewno się przydadzą, a kilka koron nadal w kieszeni zostanie :) Czekam na następne paczki z gratisami :)

A no i zapomniałabym o jeszcze jednym gratisie, który wczoraj otrzymaliśmy z jednego ze sklepów dziecięcych ("Barnas hus"), a mianowicie o koszu na zużyte pampersy:

Tak to wygląda:


Jak mi się zachce i znajdę natchnienie, to wybiorę się dzisiaj do tej drugiej apteki po następną darmową paczkę :P

A tak przy okazji, to jeszcze tylko tydzień, równe 7 dni! :) A dzisiaj w nocy (gdzieś przed trzecią rano) taki skurcz mnie obudził, że momentalnie buchnęło mi gorąco na całe ciało (normalnie niczym objawy menopauzy mojej mamy :P) i oblały mnie poty. Może to znak, że TO już blisko? :) Wprawdzie miałam już wczoraj wieczorem małe skurczyki i jeden większy po północy, ale jeszcze muszę poczekać :)

wtorek, 18 września 2012

Miłe zaskoczenie

Kilka dni minęło od ostatniego wpisu, ale nie było o czym pisać :) Nic ciekawego się nie wydarzyło, co było warte opowiedzenia. Siedzę i czekam :D I tylko zadaję sobie pytanie: "Może to już dziś?". Ale niestety jeszcze muszę chwilę poczekać :( Wczoraj do dziewczyn przyszła znajoma Polka ze swoim chłopakiem Irlandczykiem albo Szkotem (nie pamiętam :P) i synkiem o włoskim imieniu Antonio (tata tego Davida jest Włochem i stąd też takie imię dla chłopca, w końcu musiało być międzynarodowe, ale dla mnie i tak będzie Antosiem) i poopowiadała mi trochę o porodzie w tutejszym szpitalu. Ona rodziła coś trochę ponad 2 miesiące temu i jest zadowolona :) Jeśli w ogóle można mówić o byciu zadowolonym po kilkugodzinnych bólach :P Ale fajnie, że sobie pogadałyśmy, przynajmniej dowiedziałam się kilku rzeczy, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Co mnie też pozytywnie zdziwiło, co już porodu bezpośrednio nie dotyczy, to fakt, że dwie apteki i i kilka norweskich supermarketów dają w prezencie przyszłym rodzicom darmowe "pakiety startowe" (tzw. "babypakke" albo "barnepakke"). O tym, przyznam się szczerze, też nie wiedziałam. Zaraz mówię, co to w ogóle jest ten "zestaw startowy". A więc są to pampersy (co prawda kilka sztuk, ale zawsze to coś), mokre chusteczki, smoczki, książeczki i wiele kosmetyków do pielęgnacji niemowląt (takie jak oliwki, kremy, żele do mycia, itd.) i jeszcze inne rzeczy, ale to, co dokładnie się tam w środku znajdowało, mogę Wam dopiero powiedzieć, jak już te paczki dostanę :) Jedne mam osobiście odebrać (te z aptek) pokazując tylko kwitek, który po zarejestrowaniu się na internecie, natychmiast otrzymałam na maila, na inne czekać mam, aż przyjdą pocztą gotowe już paczki, a jeszcze inni (np. supermarket Rimi) wysyłają kupon (coś w stylu karty podarunkowej), z którym należy udać się do ich sklepu. Super to jest, szkoda, że w Polsce czegoś takiego nie ma :/ Ale znając życie, nawet jakby było, to nie dostaliby tych paczek przyszli rodzice, a Panie sprzedawczynie i ich rodziny. Albo po prostu taka paczka zostałaby otworzona, posegregowana, a poszczególne produkty sprzedane. Szara polska rzeczywistość...

piątek, 14 września 2012

Nadeszła jesień

Właśnie dzisiaj, jadąc na zakupy, zdaliśmy sobie sprawę, że do Tromsø zawitała już jesień. Mijając kolorowe lasy, Tomek zesmutniał i wysnuł ciekawe wnioski :) Tutaj zacytuję jego słowa, gdyż od razu zapisałam je na telefonie, żeby nie zapomnieć ani nie przekręcić :P Porozglądał się dookoła i mówi: "Współczuję tym drzewom... Nawet się nie mogą pocieszyć liśćmi!" :) Oj ten Tomek i jego "złote myśli", hehe.

Zmykam, bo chcę posiedzieć przy kominku. Mężu uruchomił piec i pachnie drewnem w całym domu. Pozapalam jeszcze świeczki w salonie i jadalni, i będzie super :) Uwielbiam taki nastrój :)

czwartek, 13 września 2012

Koleżanka z 13 września

Tak, żeby Knurkowi było szkoda :)





środa, 12 września 2012

W czasie deszczu...

W czasie deszczu dzieci się zdecydowanie NIE NUDZĄ! Przynajmniej w Norwegii :) Jak będzie widać na załączonych niżej obrazkach, norweskim (i innego pochodzenia, ale wychowujących się tutaj) przedszkolakom deszcz w zupełności w niczym nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie - świetnie się bawią, przecież można popaplać się w błocie i poskakać po kałużach. Kto tego nie lubił będąc dzieckiem?! :D Najfajniejsza zabawa! Szkoda tylko, że polskim dzieciom się na to nie pozwala :( Jak tylko rodzic ujrzy chociażby najmniejszą kroplę spadającą z nieba, dziecko w tej samej sekundzie jest ewakuowane do domu :/ I stąd właśnie biorą się nieodporni na choróbska, cierpiący na tysiące różnych odmian alergii ludzie, którzy nie dożyją nawet emerytury. Bo wyjście jest jedno - hartować od najmłodszych lat, a nie chronić przed mikroskopijnymi bakteriami czy pyłkami kurzu. Przecież to nas nie zabije, a tylko wzmocni! :) Tutaj niemowlaki "wietrzone są" na polu (nie "na dworze", ja pochodzę z tej części Polski, gdzie "wychodzimy na pole" :P). A jak to wygląda? Rodzice wystawiają wózek z dzidziusiem (nie ważne zima czy lato, śnieg czy deszcz) przed dom i tak sobie stoi przez kilka godzin dziennie. Ciężko w to uwierzyć, jeśli się tego na własne oczy nie widziało, ale to prawda :) Też byłam w szoku, jak po raz pierwszy zobaczyłam wózek w samym środku zimy. Nie wierzyłam, że tam może być dziecko, dopóki nie zapłakało... Cóż, życie... :D




Po zabawie przyszła pora na napicie się gorącej herbaty z termosu i odpoczynek na karimatach pod drzewem :) Te dzieciaki kojarzą mi się z małymi pingwinkami. A wszystko przez te ich gumowe kombinezony, które ograniczają ich ruchy i przez to bujają się z jednej strony na drugą :) I wszystkie mają odblaskowe kamizelki, żeby Paniom i Panom przedszkolankom łatwiej było ich zliczyć i zlokalizować w tłumie. Zawsze rozbrajają mnie te najmniejsze (które ledwo nauczyły się chodzić), a których kamizelki sięgają prawie do stóp :) Sama słodycz!


Na zdjęciach może tak dobrze nie widać, że leje jak z cebra, ale uwierzcie na słowo, że tak jest. Ulewa od samego rana była. Nie miałam zamiaru nawet palca za drzwi wystawić. W końcu jestem częścią narodu polskiego, które boi się zmoknięcia :P

wtorek, 11 września 2012

Mam!

Mam już zdjęcia brzucha :) Nie mogłam się powstrzymać i oczywiście na Facebook-u też już je dodałam :P Mam ich znacznie więcej, ale wszystkich nie dodam :)













Byłam dzisiaj na przedostatniej już wizycie u położnej. Ostatnią mam dzień przed planowanym porodem. Oprócz małej infekcji w moczu wszystko jest OK, brzuch ma już 34 cm (zgodnie z wykresem z karty ciąży ma dobić do 35 cm), a serduszko Zuzi bije jak bić powinno :) No więc tylko się cieszyć i czekać!

poniedziałek, 10 września 2012

10 wrzesień

10 wrzesień, poniedziałek. Według mojej położnej i lekarza rodzinnego - początek 38 tygodnia ciąży. Wyliczyli to na podstawie pierwszego dnia ostatniej miesiączki. Według USG rodzę szybciej :) Zobaczymy, która wersja się sprawdzi. Oby ta druga, bo ten dzień szybciej nastąpi, a nie powiem, żeby mi brzuszek nie przeszkadzał trochę :P Nie żebym narzekała, ale przyznam, że turlanie się z łóżka, żeby wstać nie sprawia mi większej przyjemności :D Ale i tak nie mam na co narzekać! Zero rozstępów, zero nadwagi, zero hemoroidów, zero żylaków i innych rzeczy, którymi mnie straszono, że czeka to każdą ciężarną. A g**** prawda! :P Nie ma co słuchać innych :P Jedyne co mnie męczy to zgaga i stopy Zuzanny wkładane pod moje żebra :) Ale mimo bólu i tak to kocham :D

Tyle o mnie :) Schodzę na Tomka, który był dzisiaj pierwszy dzień w nowej pracy. Wrócił zadowolony i zmęczony. Ale zmęczony nie nadmiarem roboty, ale wręcz przeciwnie, jej brakiem :P Tak to już jest pracować z Norwegami, którzy powierzoną pracę wykonują bez pośpiechu i większego przemęczania się :) Tacy już są i trzeba się do tego przyzwyczaić i nauczyć z tym żyć :) Teraz pobiegł pokopać trochę w piłkę. A ja zasiadam do oglądania jakichś durnych seriali telewizyjnych :)

niedziela, 9 września 2012

Weekend

Tak na szybcika coś napiszę, bo mi się spać już chce. Miałam dzisiaj robioną sesję brzuszkową. Nie była ona robiona przez zawodowca, ale przez znajomą :) Trwała aż 3 godziny i napstrykałyśmy aż 361 zdjęć. Z tego może uda się wybrać kilka fajnych :) Już się nie mogę doczekać, aż je będę miała u siebie na komputerze. Wtedy na pewno się z Wami (niektórymi :P) podzielę :) Mówię niektórymi, bo znajdzie się kilka, które stoją na krawędzi pornografii :P Tych raczej światu nie ujawnię :)

Pisałam wcześniej o planowanym piątkowym grillu. Miał to być zwykły grill na zakończenie tygodnia, a jednak wyszło co innego. Przyszła sporo pracowników z Tomka hotelu (proszonych i nie :P), i chcąc nie chcąc, wyszło jakby to była impreza z okazji jego rezygnacji. Ale co tam, fajnie było :) I skończyło się o 3 rano.

Dobra, kończę. Dobranoc!

piątek, 7 września 2012

Tomka pożegnanie z hotelem

Tomek dziś się żegna. W sumie to środa była jego ostatnim dniem pracy, ale stwierdził, że oficjalnie pożegna się w piątek. Wspólnymi siłami upiekliśmy w nocy "Kopca kreta" i Tomek zaniósł go w południe do hotelu. Ciekawe czy im będzie smakował :) Ja go osobiście UWIELBIAM! Najgorsze, że zostało nam już tylko jedno opakowanie, więc musimy je zostawić na specjalną okazję :P Do Polski wybieramy się dopiero w grudniu, a co za tym idzie, dopiero wtedy będziemy mogli zaopatrzyć się w większe ilości tego placka. Tu niestety w żadnym sklepie nie widziałam. A uwierzcie, że szukałam dosyć intensywnie :)



Tak jak już wcześniej wspominałam, Tomek podpisał rano umowę z nowym pracodawcą (z czego się niezmiernie cieszę). I zaczyna od poniedziałku. Oby tylko nie żałował zmiany pracy :) Ale myślę, że w nowej będzie mu jednak lepiej. Nie wiem czy z tej okazji (ale chyba raczej nie, ot tak, po prostu) robimy wieczorkiem grilla. Karkówka (ze Szwecji) i kiełbasa (z Polski) już czekają zwarte i gotowe, ażeby je wrzucić na ruszt. Sałatkę mam już prawie gotową, a Tomek ma zrobić jeszcze chleb czosnkowy. Goście też coś obiecali przynieść, więc wyżerka gwarantowana :) Nawet będziemy mieli jakiegoś placka, bo Ulka obiecała, że coś upiecze. No więc, ja już żyję dzisiejszym grillem :)

środa, 5 września 2012

Wizyta w SPA


Dzisiejszą wizytę w Bryggen SPA zawdzięczam Nadine, od której to właśnie dostałam kartę podarunkową na 500 NOK do tego klimatycznego SPA. Skusiłam się na masaż. Za tą cenę to należy się tylko półgodzinny najprostszy masaż, ale że masażystką była Patrycja, to przedłużył się do godziny :) Jako bonus mogłam sobie wybrać jeszcze jakieś kosmetyki :)
Teraz mnie wszystko boli :P Miałam za bardzo napięte mięśnie górnej części pleców i niestety teraz cierpię :P Ale masz ciało, jak żeś chciało :D

A SPA przecudne, nieziemski romantyczny nastrój, przygaszone światło, wszędzie zapalone świeczki, muzyczka... Po prostu bosko! Marzę o takim miejscu o ciepłym świeczkowym klimacie. Kiedyś...

wtorek, 4 września 2012

2 rocznica ślubu (tzw. bawełniana)


Dopiero świętowaliśmy pierwszą, a tu już drugą trzeba :) Rocznica goni rocznicę :) A jakiż to szczęśliwy dla nas dzień! I nie tylko ze względu na to, że Tomkowi udało się ze mną wytrzymać kolejny rok i nie zwariować :D Zdradzę tajemnicę i pochwalę się dobrą nowiną - Tomek dostał lepszą pracę! Dzisiaj był na rozmowie najpierw w hotelu, bo musiał się dowiedzieć czy pozwolą mu odejść bez 3-miesięcznego okresu wypowiedzenia, który ma zapisany w kontrakcie, a później na rozmowie z właścicielem jednej z firm budowlanych, swoim potencjalnym pracodawcą. I udało się! Z hotelu, po wielkim biadoleniu (zaproponowali mu nawet, że dadzą mu kontrakt na pełny etat, jeśli tylko zostanie), zgodzili się na jego odejście i w piątek podpisuje umowę z nową firmą! :) A zaczyna już od poniedziałku! Ale się cieszę! A wszystko zaczęło się w piątek wieczorem, kiedy to zadzwonił do niego kierownik firmy budowlanej (Tomek pracował dla nich kilka razy przez Adecco)z pytaniem czy nie chciałby dla niego pracować. Tomek przez cały weekend zastanawiał się co ma zrobić, przyjąć ofertę czy nie, a jak przyjąć, to czy z hotelu pozwolą mu odejść jak najszybciej. Co się biedak stresował, to tylko my wiemy. Ale na szczęście wszystko poszło po jego myśli. Co jest w tym wszystkim najfajniesze, to to że facet bardzo był zadowolony z pracy Tomka, wziął jego numer telefonu jakieś 7 miesięcy temu i obiecał mu, że kiedyś jak będą potrzebować ludzi, to będą o nim pamiętać :) I jak widać, słowa dotrzymał :) Są jednak na tym (czasem okrutnym) świecie słowni ludzie :)

I tym sposobem świętowaliśmy dzisiaj nie tylko rocznicę, ale i nową pracę mężusia :)

poniedziałek, 3 września 2012

The good life is right here

Weekend minął (jak zwykle) jak z bicza strzelił i znowu mamy poniedziałek. Za chwilę kolejny poniedziałek i kolejny... A później już tylko nieprzespane noce, których już się nie mogę doczekać :) Jako, że wielki dzień zbliża się coraz większymi krokami, chcę uwiecznić swój brzucholek. Brzuszkową sesję zdjęciową mam obiecaną przez Patkę i Tinę w tym tygodniu, ale ja jestem niecierpliwa i zmusiłam Tomka, żeby mi chociaż z jedno zdjęcie zrobił. Tak w razie "w", jakby Zuza postanowiła troszkę wcześniej poznać świat :)


Dzisiaj, tak jak i co dzień, obijałam się na całego. Jedyne za co się zabrałam, to pochowałam porozrzucane po całym domu sterty ciuchów i posegregowałam papiery, które warstwami składaliśmy, gdzie popadnie. Teraz oglądamy "Batmana".

Tak na zakończenie - ciekawe zdanie "The good life is right here", które odkryliśmy na wewnętrznej stronie koszuli mojej mamy podczas niedzielnego spaceru nad jeziorko :)


A już jutro świętujemy drugą rocznicę ślubu :D

sobota, 1 września 2012

Skacz, skacz jak Adam Małysz

Poszłyśmy na paradę samby, ale nie doszłyśmy :P Zostałyśmy złapane w straszne szpony Fretex'u. Za nic w świecie nie chciał nas wypuścić :P I niestety na sambę już nie zdążyłyśmy. Nie myślcie, że Tomek nam towarzyszył. Jego nawet siłą do Fretex'u nie da się zaciągnąć :) Nas zostawił pod sklepem, a sam pojechał na ryby. Później po nas wrócił i pojechaliśmy na skocznię narciarską.








Jezu, zjadłam obiad i siedzieć nie mogę. Muszę się położyć na chwilę. Miłej soboty życzę :D