poniedziałek, 29 czerwca 2015

Na fali

Łowiliśmy. Łowiliśmy cały dzień! Dorsz, jeden za drugim, wskakiwał nam do łodzi :D Wypożyczyliśmy motorówkę i wypłynęliśmy w morze. Trochę dla zabicia czasu, trochę dla relaksu, a no i żeby świeżą rybkę zjeść! Co prawda słońca nie było, ale nie padało, wiatru też nie było, więc można powiedzieć, że pogoda prawie idealna :P Pomijając fakt, że mamy środek lata, a ja w spodniach termicznych, getrach i jeszcze spodniach narciarskich :P Śniegowce, kurtka zimowa i czapka sprawdziły się równie dobrze :) Na chłód narzekać nie mogłam.
Przygotowania na łodzi szły pełną parą! Chłopaki "kije" dopieszczali! :)
Zuzia rejs zaczęła od wszamania buły :P
No i płyniemy:
Łowimy gdzie się da. Raz miejsce trafione, innym razem cisza!
Oprócz dorszy udało się złowić też jednego karmazyna i dwie molwy. Dobrze mieć ze sobą "przenośny atlas ryb morskich" :D
Nie wiem kto złowił najwięcej, lecz wiem jedno, to na pewno nie byłam ja :D Choć udało mi się wyciągnąć kilka ładnych sztuk, to i tak najbardziej jestem dumna z kamienia, który wyłowiłam z dna :P Wkurzałam się do czasu, aż nie zobaczyłam, że w jego wnętrzu siedzi krab i jeszcze jedno, przypominające skorpiona, stworzonko :D Zdjęcia niestety nie mam. Ale za to na kamerce został uwieczniony mój głaz wraz z lokatorami :D
Jak to mówią: "emocje jak na rybach" :D Zuzia aż zasnęła, hehe.
Fajnie było! Taki przedsmak wakacji :D Albo dobra, raczej ferii zimowych :P

wtorek, 23 czerwca 2015

Przedszkolaki na wycieczce

Wczoraj dzieciaki z Zuzi grupy pojechały na kolejną już wiosenną wycieczkę. Po śniadaniu podjechała taksówka i zabrała ze sobą jedenastkę przedszkolaków. Rodzice też mogli jechać, więc postanowiłam, że pojadę. Niestety miałam spotkanie w pracy i musiałam sama się tam jakoś dostać. Udało się po godzinie błądzenia :P Miejsce to mijałam chyba z pięć razy. Raz mi się nawet droga dookoła wyspy skończyła :D Do domów pukałam, na drodze pytałam i nic. Nikt nie wiedział, gdzie moje dziecko jest :P Najlepsze, że ludzie, którzy mieszkali zaledwie trzysta metrów od tej chatki, nawet o jej istnieniu nie wiedzieli :/ Ja nie wiem! Na szczęście po godzinie jakiś kierowca mi wskazał miejsce :) Ja wytrwała jestem i pewnie bym tam jeszcze z parę godzin jeździła w tę i z powrotem, aż znalazłabym moją Zuzannę :) Myślałam, że chociaż z daleka zobaczę gdzieś biegające dzieciaki, ale nie. Akurat wtedy, gdy ja próbowałam zlokalizować ich miejscówę, oni siedzieli w chatce i zajadali się makaronem z sosem i parówkami :P Jak pech to pech :P

sobota, 13 czerwca 2015

Płonie ognisko...

Nareszcie udało nam się pobiesiadować w "chatce trolla"! Piąteczek, ognisko, polska karkóweczka i kiełbaska, norweskie szaszłyki i gitara :D Lubię to! Aha, i nie mogę zapomnieć o podkładzie muzycznym, który przygotowała Zuzia. Wieczór umilały piosenki Arki Noego i Zuzannowe "Disco Polo" :) Różowe radyjko rządzi!
Fajnie było! :D

wtorek, 9 czerwca 2015

Wesołe miasteczko

Wesołe miasteczko już jest, więc tylko wyglądać kiedy w Tromsø pojawi się cyrk. "Hugos Tivoli" chyba ma wykupiony monopol na Północy, bo co roku tu przyjeżdża. Odkąd tu jesteśmy, żadne inne wesołe miasteczko do miasta nie przyjechało. Ciekawe :P Ale przynajmniej z roku na rok mają więcej atrakcji, zarówno dla tych większych, jak i mniejszych dzieci. Byliśmy tam w sobotę i jedyną osobą, choć i tak z wielkimi oporami, która skorzystała z atrakcji była Zuzia. Tomek (lekko niedysponowany :P) wolał nie ryzykować, i twierdząc, że zbyt dobry obiad zjadł, nie skusił się na żadne podnoszące adrenalinę urządzenie. Ja, nie dość, że cykor, to jeszcze w ciąży, też na nic nie poszłam. Lecz muszę przyznać, że choć boję się nawet kolejki-gąsienicy, to chciałam namówić Zuzię, żebyśmy razem poszły. Zuza, uparta po mamusi, przekonać się nie dała :P Łapała się za serce, mówiąc: "Boje sie strasnie" :P Kupiliśmy kilka biletów w pakiecie i niestety chyba nawet połowy nie udało nam się wykorzystać. Ale nie wszystko stracone, bo wesołe miasteczko zostaje jeszcze jakiś tydzień, więc może w weekend się znowu wybierzemy.
Wejść, weszła. Gorzej było stamtąd zjechać :)
Ale znalazła sposób, żeby nie widzieć wysokości :D