wtorek, 28 października 2014

Noś odblaski, świeć przykładem!

Jesteś widoczny na drodze? My tak! I to bardzo.
My odblaski nosimy i nosić będziemy :) Choć szczerze przyznam, że w Polsce nie nosiłam. Tu jest inaczej, tu jest normalnie. Tu nikt Cię nie wyśmieje... Nie jest obciachem zakładanie kasku na rower, więc nie jest ani tyle obciachem noszenie odblasków. Bezpieczeństwo przede wszystkim :) Nie wiem jaki los życie dla mnie szykuje, ale na pewno nie chciałabym zginąć potrącona przez samochód :P Żaden wstyd nosić odblaski. Nie zmuszam nikogo do zakładania odblaskowych kamizelek, ale opaskę na rękę piesi czy rowerzyści mogli by założyć! Szczególnie teraz, gdy po zmianie czasu zmrok szybciej zapada. Bądź widoczny/a na drodze! :) Nie tylko w Norwegii :P
Noś odblaski!

poniedziałek, 27 października 2014

Håkøya

Mój przedszkolak na pewno na nudę w przedszkolu narzekać nie może, bo zawsze przedszkolanki i przedszkolankowie coś fajnego dla dzieciaków wymyślą. Początkiem października opiekunowie zabrali dzieciaki na sąsiednią wyspę. Wynajęli dużego busa i ruszyli na niezbyt licznie zamieszkaną wysepkę, która zwie się Håkøya.

piątek, 24 października 2014

Czterysta jeden i dwadzieścia pięć

Czterysta pierwszy post na blogu i dwadzieścia pięć miesięcy Zuzanny :D
Dzisiaj same liczby :P
A Tomkowi współczuję snu :) Mały robaczek znalazł sobie nocny podnóżek :D

niedziela, 19 października 2014

To właśnie miłość

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Słodziaki! ♥ Są jak brat i siostra!
Ci, którzy twierdzą, że Zuzia to cały Tomek, niech spojrzą na to zdjęcie:
Wygląda jak mój mały klon :P Jakbym widziała siebie dwadzieścia sześć lat temu :)
"Jesper, powiem Ci coś w tajemnicy" :)

sobota, 18 października 2014

Mój Ci on!

Przyleciał do mnie chrześniak. Czyż nie jest słodki?! Jest! Mogłabym go schrupać! ♥ I nawet solidaryzuje się z krajem swej matki chrzestnej :)
A to widok z balkonu:
Nawet nie wiedziałam, że zobaczę morze nie wychodząc z domu! :) A tu proszę, liście opadły, taka niespodzianka :)

piątek, 17 października 2014

Time goes by too fast

29 listopad 2012 roku i niecałe dwa lata później :)
Mojemu malutkiemu dzidziusiowi urosły długaśne nogi :D Czasu nie zatrzymamy, więc cieszmy się każdą chwilą! :)

środa, 15 października 2014

Ale jazda! Na łyżwach!

Nie przypominam sobie, żebym ja w wieku Zuzi miała na sobie łyżwy. Pewnie nawet nie wiedziałam, że takie coś w ogóle istnieje :) Cóż, czasy się zmieniają :) To, że ja nie jestem prosportowa, to wcale nie znaczy, że Zuzia ma pójść w ślady mamusi :P Oj, nie! Chcę, żeby spróbowała wszystkich rodzajów sportu :) No dobra, może nie wszystkich, ale na pewno większości :D Może akurat któryś jej do gustu przypadnie.
Jazda na łyżwach staje się przyjemniejsza dzięki pingwinkowi, który za jedyne 40 NOK może nam towarzyszyć i dbać o naszą równowagę :)

wtorek, 14 października 2014

Głodny jak kangurek


Moje dziecko tworzy nowe porównania w języku polskim :) Wczoraj do naszego słownika weszło nowe: "głodny jak kangurek", a właściwie "kangulek". Nie wiem dlaczego to właśnie kangurka użyła w porównaniu do głodnego tatusia. Koniec z porównywaniem człowieka głodnego do wilka. Od teraz można być, tylko i wyłącznie, głodnym jak kangurek :D Zastanawiam się tylko jak jej to przyszło do głowy :) Nie mogła wymyśleć bardziej pospolitego zwierzęcia? :) Czemu akurat kangur? Hehe. Na to pytanie zapewne nigdy nie otrzymam odpowiedzi :)

Pod koniec tygodnia dużo się działo. Mieliśmy trzydniowy maraton, który zaczął się w piątek moją urodzinową imprezą, która miała być niespodzianką (ja szpieg jestem i o niespodziance wcześniej już wiedziałam :P), potem w sobotę bawiliśmy się na parapetówce, a w niedzielę na pępkowym. Rano praca, wieczorem zabawa :) Chyba jeszcze nigdy aż tyle w tak krótkim czasie się nie działo. A do tego jeszcze pracujący weekend, więc dobrze, że już nowy tydzień nadszedł :P
Najpierw obiad z mężem :) Ktoś przecież musiał mnie z chałupy wyciągnąć, żeby goście mogli się schować :D
Marita ma swojego dzidziusia, mam i ja!
Mój taki troszkę przerośnięty ♥

wtorek, 7 października 2014

Matka chrzestna

To już druga nasza weekendowa wycieczka do stolicy Szwecji. W zeszłym roku jej główną atrakcją były zawody żużlowe, a teraz lecieliśmy na chrzest. Przylecieliśmy w sobotę po południu, chrzest był w niedzielę, a w poniedziałek już musieliśmy wracać do domu. Szybka akcja :P
Zaraz jak tylko dotarliśmy na miejsce, Zuza dorwała Pepper:
Chrzest święty:
Po chrzcie nadeszły słodkie chwile:
A tu już poniedziałkowy poranek z moimi dzieciaczkami ♥
Trochę się bałam, że Zuzia będzie zazdrosna o Jespera, a ona zachowywała się jakby była co najmniej jego siostrą :) Tuliła, całowała i usilnie chciała przekonać jego mamę, żeby mi go oddała. Takiego zachowania się na pewno nie spodziewaliśmy, tym bardziej, że nasza Zuzanna ostatnio pobiła jakiegoś chłopca w przedszkolu i za karę musiała siedzieć sama w pokoju. Tak się złożyło, że to akurat tatuś ją z przedszkola odbierał, więc to on musiał się wstydzić :) Niech poczuje się jak jego mama po szkolnych wywiadówkach :P
Powroty:
Zuza, jako stara turystka, z samolotami za pan brat. Mając dwa latka i trzydzieści sześć lotów już za sobą, to chyba należy jej się jakaś karta stałego klienta :P A tak poważnie, to trochę się martwiłam, jak będzie wyglądać lot do Oslo, bo dzieci, które ukończyły dwa lata, mają już osobne miejsce w samolocie. Byłam przekonana, że będzie płacz, krzyk, bo będzie chciała dalej siedzieć u mnie na kolanach, a jednak moje dziecko po raz kolejny mnie pozytywnie zaskoczyło. Grzecznie i bez najmniejszej oznaki sprzeciwu siadła na swoje miejsce i nawet pasy sama zapięła :) Z taką to można świat zwiedzać! :)

niedziela, 5 października 2014

Rodzina nam się powiększyła

W ciągu niespełna trzech dni nasza rodzina powiększyła się o dwóch nowych członków. W piątek zostałam praciocią Juliana, a dzisiaj mamą Jespera! Chrzestną, co prawda, ale zawsze to coś! Nic dziwnego w zostaniu chrzestną nie ma, no może poza faktem, że mój chrześniak jest malutkim Niemcem, mieszkającym w Szwecji ;) A żeby tego było mało, to jeszcze jest innej wiary niż ja :) Chrzest odbył się w niemieckim kościele w Sztokholmie, ze szwedzkim księdzem o polskim nazwisku (niezbyt dobrze posługującym się językiem niemieckim), w obecności rodziny i znajomych oraz dwóch matek chrzestnych :) Dzień był pełen wrażeń i nowych doświadczeń! Czas do łóżka, bo jutro czeka nas długa podróż do domu.