sobota, 25 lutego 2012

My name is Box, Tom Box


No i poszli. I mnie zostawili samą :( Poszli się bawić beze mnie :( Mają imprezę w pracy pt. "James Bond party". Jak sama nazwa wskazuje obowiązuje strój a'la James Bond dla mężczyzn i a'la dziewczyna Bonda dla kobiet :) Ula może i wygląda jak dziewczyna Bonda, ale co do wyglądu Tomka bym się kłóciła :P Swoim strojem przypomina bardziej policjanta niż agenta 007 :P Biedak nie wziął z Polski swojego garnituru i zmuszony był pójść w dżinsach, białej koszuli i niebieskim krawacie :D No wypisz wymaluj glina :)

Ale jednak nie będę się smucić :P Zjem paluszki rybne z ryżem, które właśnie mi się robią, potem pójdę pod gorący prysznic i wskakuję pod kołdrę :P Może mama się pojawi na internecie to ciupniemy kilka partyjek w literaki :)

niedziela, 19 lutego 2012

Dziesięć ♥

Dokładnie dzisiaj zaczął się 10 tydzień :) Muszę się pochwalić, bo mi nie da :P I tak już długo ukrywałam TO w tajemnicy :) Będziemy mieli dzidziusia! ♥ Ma się pojawić na świecie 25 września. A tak się składa, że to dzień urodzin mojej siostry. Wszyscy wiedzą, że ja jestem dokładną kopią mojej mamy, i teraz śmieją się, że nawet dziecko urodzę tego samego dnia :P Czyżby aż taki zbieg okoliczności, hehe?
Dwie kreseczki na teście zobaczyłam w Dniu Dziadka (22.01.), więc może będzie to w końcu pierwszy wnuk i mój tato nareszcie będzie się mógł dumnie nazwać "dziadkiem" a nie "mężem babki" :) Zobaczymy :) Nie ukrywam, że bym chciała chłopca, bo bab u nas w domu pod dostatkiem :)
Wiem, że może nie powinnam jeszcze nikomu mówić, ale no po prostu nie mogę :P Wiem, że nie powinnam zapeszać, ale mam przeczucie (dzięki moim falom Theta 7 Hz :P), że tym razem wszystko skończy się dobrze. Oby! Jak dotąd wszystko przebiega książkowo :) Co prawda na pierwsze USG jestem dopiero umówiona na 3 maja, ale korzystając z okazji, że w marcu przylatujemy do Polski, wykonam je wcześniej :) Tutejsi lekarze nie muszą wcale o tym wiedzieć :P I nie będzie mnie zżerała ciekawość jak wygląda nasz "Pestek" :) Już się doczekać nie mogę :)

Non stop wymiotuję (codziennie od 28 stycznia). Tak średnio 2 razy dziennie, raz nawet zdarzyło się aż 7 razy. Jednym słowem masakra :P To zdecydowanie jeden z najgorszych "uroków" bycia w ciąży, ale ja jestem inna i ja się z tego cieszę :P Bo przynajmniej wiem, że coś w mym brzuchu się dzieje! :D

Pozdrowienia ode mnie i "Pestka" ♥

piątek, 17 lutego 2012

Jabadabadu!

Dzisiejszy obiad przeniósł mnie w czasie... Przeniósł aż do epoki kamienia łupanego :D Jedliśmy olbrzymi soczysty stek, który od razu skojarzył mi się z jedną z moich ulubionych kreskówek z dzieciństwa. Chyba wszyscy wiedzą o jakiej bajce mowa :) No oczywiście, że o Flinstonach :)


I tak, wspominając rodzinkę Flinstonów, zaglądnęłam do innych "szufladek" w mojej głowie i wygrzebałam jeszcze kilka innych (przynajmniej dla mnie) rewelacyjnych bajek :)

Aż chciałabym je sobie znowu pooglądać i wrócić chociaż na moment do krainy dzieciństwa...

"Gumisie". Miałam kiedyś puzzle z Gumisiami. Bez przerwy je układałam. Doszłam do takiej perfekcji w tej układance, że wiedziałam dokładnie gdzie jaki puzzel leży :P


"Smerfy". Lubiłam tą bajkę. Na prawdę. Mój obraz niebieskich ludków zniszczyła jedna scena z pewnego filmu (o ile dobrze pamiętam "Mrówki w gaciach"), w której zastanawiali się dlaczego Smerfetka była tylko jedną dziewczyną w wiosce Smerfów :/ Ludzie to jednak wszystko potrafią spieprzyć :(


"Muminki". Dziwne, że pierwsza postać, która kojarzy mi się właśnie z tą bajką jest Mała Mi :) Przecież ona nie była Muminkiem :)


"Tom Cats" tłumaczone chyba jako "Kocia ferajna". Uwielbiałam te koty wychodzące z metalowych śmietników :D


"Scooby Doo". Moja ulubiona drużyna, która rozwiąże każdą, najbardziej nawet zawikłaną zagadkę i ten pies - Scooby, który bał się własnego cienia :) Miałam kiedyś kilka odcinków na kasecie wideo (oj, kiedy to było :P). Nie mam z tym zbyt dobrych wspomnień. Szwagier mój nagrał na mojej bajce jakiś film :( I po Scooby Doo ani śladu nie zostało...


"Brygada RR". "(...) Gdy potrzebna Ci pomocna dłoń, słuchawkę chwyć i dzwoń, Chip, Chip, Chip, Chip i Dale, pomoc niosą, Chip, Chip, Chip, Chip i Dale, dniem i nocą (...)".


"Jetsonowie". Nie wiem czemu, ale jak tak patrzę na nich, to wyglądają jak bajkowa kopia rodziny Bundych :) Pies Astro i gosposia Rozi wymiatali :)


"Kacze opowieści". Też fajna bajka. Sknerus McKwacz to wierna kopia mojej Ewy :) Wiem, świnia jestem :P


"Przygody Baltazara Gąbki". Już ostatnia w spisie moich ulubionych bajek. Powiem tylko jedno: "Karamba!" :D


O siet, ale długi wpis wyszedł dzisiaj :P

czwartek, 16 lutego 2012

Tłusty czwartek


Tradycję trzeba zachować i pączka trzeba zjeść :) Nie ma to tamto. Fakt, że już wczoraj jednego wszamałam, ale co tam :P Tomek zakupił kilka wczoraj, a zrobił to całkiem nieświadomie, bo zapomniał, że zbliża się "Tłusty czwartek". Ostatnio się ze mną kłócił, że to na pewno nie wypada w tym roku w lutym. No i kto miał rację?! Zasada numer 1: Żona ma zawsze rację (nawet jeśli jej nie ma :P)! :D

Szczerze mówiąc, to jak na razie nie mam zbytniej ochoty na pączucha, bo zjadłam przed chwilą babeczkę (słodki podarunek od Nadine) i kawałek placka (zrobionego przez Ulkę). Więc tylko siedzę i się słodyczami napycham :P A tyłek rośnie... :P

Nie napisałam nic o Walentynkach, więc tylko tak wspomnę w kilku słowach. Tak jak planowaliśmy, najpierw poszliśmy do kina. Zdecydowaliśmy się na "Mission Impossible. Ghost Protocol". Do romantycznych on nie należy, ale fajny filmek, polecam :) A później wędrowaliśmy od jednej restauracji do drugiej w poszukiwaniu jakiegoś fajnego miejsca. I gdzie wylądowaliśmy? W pizzerii :P Szału nie było, hehe, ale przynajmniej się trochę "odchamiliśmy" :) Więc Mężu, dziękuję :)

poniedziałek, 13 lutego 2012

W przeddzień Dnia Zakochanych

Nareszcie jutro wolne! I jutro są też Walentynki. Szczerze powiedziawszy jakoś mi to umknęło. Ale moja mama stoi na straży wszystkiego i mi o Dniu Świętego Walentego ostatnio przypomniała :P Jakie mamy plany? Spać ile się da, a później zobaczymy co dalej. Wyjdzie w praniu :) Mamy wstępnie ułożony plan na kino (co leci w kinie jeszcze nie sprawdzaliśmy :P), a później chcemy wyjść coś zjeść. Niezbyt oryginalne, wiem :P Ale lepsze to niż siedzenie w domu :)

A teraz z trochę innej bajki :D
Równo za miesiąc będziemy w Polsce!!! :D I kolejne obżarstwo (z mojej strony) i kolejne pijaństwo (z Tomka strony). Szkoda, że lecimy tylko na tydzień. Ale co tam, dobry i tydzień :D

niedziela, 12 lutego 2012

Świat zwariował

Za kołem podbiegunowym wczoraj:
Wiosna - temperatura dodatnia, śnieg topnieje, pada deszcz, ptaszki śpiewają.

Za kołem podbiegunowym dzisiaj:
Zima - temperatura około zera, śniegu kilkadziesiąt centymetrów, świata nie widać, bo tak sypie. A po wczorajszych śpiewach ptaszków ani śladu. Pewnie ich zasypało :P

I niech ktoś mi powie, że Norwegia nie jest jak kobieta - zmienna :D

Znowu chwilę już minęło od ostatniego wpisu, ale muszę się obronić, że wracając z pracy po prostu padałam na twarz ze zmęczenia.
Wczoraj byliśmy u Nadine i Reik'a. Zaprosili nas na sushi i mieli niecny plan zeswatać Ulę z ich znajomym Holendrem. Niestety się nie udało :P Ale chyba to dobrze, hehe.

Dobra, muszę się zbierać, bo się do pracy spóźnię.

niedziela, 5 lutego 2012

Żrę żur :P

Jak ten czas szybko płynie. Wydawało mi się, że najdalej przedwczoraj dodałam wpis na blogu, a tu już dzisiaj 5 luty :/ O siet, opuściłam się w pisaniu :P Postaram się poprawić :P Właśnie kończę drugi talerz żurku, który jakimś cudem udało mi się wczoraj ugotować. Mówię "jakimś cudem", bo okazało się, że termin spożycia zakwasu przywiezionego z Polski minął dobry miesiąc temu :P Ale chyba to nawet pomogło, bo żurek smakowo lepszy wyszedł :)
Od kilku dni mamy już Ulę, więc nam raźniej się zrobiło :) Intensywnie zaczęły się poszukiwania pracy i własnych czterech kątów :) Trzymamy mocno kciuki za powodzenie :) Mam nadzieję, że doczekam się też takiego momentu, w którym będziemy mieli już koło siebie wszystkich naszych znajomych! :D Ale byłoby świetnie. Może kiedyś... :D
Wczoraj Tomek sam pojechał na narty. Wiem, że miałam mu towarzyszyć jako jego nadworny fotograf, ale okazało się, że wybiera się z nim koleżanka z pracy, więc (nie ukrywam), że się troszkę ucieszyłam, bo nie musiałam marznąć na mrozie :P A korzystając z okazji, że go nie było, przygotowałyśmy z Ulką urodzinowe przyjęcie-niespodziankę :) Posiedzieliśmy do 2 nad ranem, pogadaliśmy, pośmialiśmy i poszliśmy spać. No oczywiście nie mogło zabraknąć też polskiej wódki. Kaca dzisiaj nie ma nikt :)

środa, 1 lutego 2012

Stary człowiek i narty :)

Stary (bo od wczoraj 26-letni) mąż mój skorzystał w końcu z dnia wolnego i samotnie wybrał się na stok narciarski. Musiał być na prawdę już bardzo spragniony nart, że nawet brak towarzystwa nie stanowiło dla niego przeszkody :) Ja mu obiecałam, że na weekend się z nim wybiorę. Ale nie myślcie sobie, że zmieniłam zdanie i nagle pokochałam narty :P Co to to nie! :P Będę jego osobistym fotografem :) Dzwonił przed chwilą i mówił, że jest jedynym narciarzem na stoku, hehe. Ma chłopak pecha (albo szczęście - zależy jak na to patrzeć). Przynajmniej będzie mieć cały stok tylko dla siebie :)

Szkoda tylko, że wszystkie trasy zjazdowe nie są otwarte (nie wiem dokładnie ile ich jest, ale coś mi się kiedyś obiło o uszy, że pięć). Mówił, że jeden z mniejszych wyciągów tylko chodzi, bo na większych śniegu nie ma :/ Ale grunt, że przynajmniej jego narty śnieg (jaki by nie był, sztuczny czy prawdziwy) poczują :)