niedziela, 25 września 2016

Czteroletnia księżniczka

24 września 2012 roku na świecie pojawiła się ona! Zuzanna! Anioł z charakterem! Jak ten czas leci, że od tamtego poniedziałkowego dnia minęło już cztery lata! Ja się pytam kiedy?!
Zuzia na swoje czwarte urodziny czekała już od kilku miesięcy! Codziennie budziła się z pytaniem czy dziś już ma urodziny. Czekała cierpliwie i się w końcu doczekała! Najgorsze było to, że Dominik obchodził urodziny przed nią i biedna nie mogła zrozumieć dlaczego. Przecież ona się pierwsza urodziła! :D
Ale warto było czekać! Przynajmniej tak mi się wydaje, hehe. Została podwójnie nagrodzona :) O dwóch imprezkach tego samego dnia inni mogą tylko pomarzyć! :) Jedna dla koleżanek i kolegów z przedszkola, a druga dla wujków i cioć, kuzynek i kuzynów. Przedszkolną listę gości Zuzia ułożyła sama. Pojawili się na niej jej przyjaciółka-Lilly, Hedda, Nikolai, Andreas i oczywiście nie mogło zabraknąć tam jej chłopaka- Benjamina. Do dziecięcej imprezy zaprosiła też Gosię, co prawda już pierwszoklasistkę, ale polską przyjaciółkę, która obskoczyła obie imprezy :)
Ogarnięcie tej gromadki było nie lada wyzwaniem, któremu jakimś cudem udało nam się sprostać! :D I tak, dwie koleżanki- Mina i Maila nie dotarły, bo byłaba ich (razem z Dominikiem) dzisiątka.
Świetnym pomysłem na ujarzmienie pełnych energii dzieciaków była "piñata". Ręcznie robiona (przez kilka godzin!) przeze mnie i Tomka, nie za piękna, ale w wykonanie której włożyliśmy serce, wypełniona po brzegi cukierkami i czekoladkami, spodobała się dzieciakom ogromnie!
Tomek do jej rozbicia przygotował bejsbola, ale ostatecznie lepszym, bo lżejszym rozwiązaniem okazał się kij od miotły.
Martwiliśmy się, że nasza własnoręcznie wykonana "piñata" nie wytrzyma nawet kilku sekund, a tu proszę, nie mogli jej rozbić. Prób było kilkanaście albo i kilkadziesiąt :P Nikt nie zdołał naszej różowej komety rozwalić. Koniec końców urwał się sznurek i runęła nietknięta na ziemię :) Dzieci stwierdziły, że dobiorą się do cukierków w inny sposób. Rękami! I to im się udało w stu procentach!
Zakochana para - Benjamin i Zuzanna! ♥
Przyjaciele, czyli przedszkolna "święta trójca" czterolatków:
To właśnie miłość!
A tymczasem w oczekiwaniu na kolejnych gości, kolejną imprezę urodzinową i kolejne prezenty... :D
Wybiła piąta i pierwsi goście zapukali do drzwi! Dzwonkiem pewnie też dzwonili, ale się zepsuł :P Już chwilę temu :P
No to dmuchaj!
Czary mary, hokus pokus, zamienię Cię w Elsę! :D
Chrzestny zadowolony :) Chrzestna w Hiszpanii :) Jestem pewna, że też zadowolona, hehe.
Dwie imprezy urodzinowe w ciągu jednego dnia, dużo gości, pełno prezentów i mnóstwo wrażeń zrobiły swoje! Solenizantka padła! :P
W imieniu Zuzi jeszcze raz dziękuję za wszystkie superowe prezenty! Motywem przewodnim większości z nich była "Kraina lodu", z czego Zuzanna zadowolona niesamowicie. Pojawiły się też Misza i Masza, mnóstwo klocków Lego, kuchenka i inne zabawki! No i świecące buty! Wszystko trafione idealnie! Dzię-ku-je-my! Do zobaczenia za rok! :)

piątek, 23 września 2016

Najlepiej na spontanie

Nie ma to jak wrócić z pracy, zjeść obiad, spakować walizy, zapakować dzieci i ruszyć na noc w sześciogodzinną podróż! Lofoty, przybywamy! Byliśmy tam już cztery lata temu, ale niestety tak padało, że ciężko było nawet nos wystawić poza auto, a co dopiero zwiedzać :P
Parę minut po północy dojechaliśmy do miejscowości Svolvær. Poszliśmy spać i rano zaczęliśmy wycieczki :)
Pogoda we wtorkowy poranek nas trochę postraszyła, ale, na nasze szczęście, z godziny na godzinę coraz bardziej się wypogadzało!
Będąc na Lofotach nie można siedzieć w jednym miejscu! Jest tyle miejsc wartych zobaczenia!
Chwilę tu, chwilę tam... Wszędzie po trochu!
A tyle to nasza panna Zuzanna będzie mieć już lat w sobotę.
Jeden ząb jest? No jest! :) Mam tylko nadzieję, że drugi pojawi się szybciej niż na drugie urodziny :P Czymś przecież musi zjadać te grillowane skrzydełka :P
Nasz Rudolf! Zuza spadła z dachu w przedszkolu i obdarła sobie nos, czoło, brodę i kolano...
Przy tym stole chętnie zjadłabym kolację! :P
Widok z naszego hotelowego balkonu zwala z nóg!
Z balkonu prosto do morza! Czemu nie?! :D
W drodze powrotnej też piknikujemy!
Wycieczka była rewelacyjna. Szkoda tylko, że tak krótka! Dwa dni na Lofotach to zdecydowanie za mało!