poniedziałek, 29 lutego 2016

Kto na sankach jechać chce?

Góreczka na Charlottenlund:
Mama: "Boję się!"
Zuzia: "Nie bój się, ja Cię będę tsymać!" ♥
Sobota, pora obiadowa, a na szlakach setki narciarzy biegowych. I my: Zuza na sankach, Tomek "ciągnik", Dominik w wózku i mama "pchacz" :)
A na koniec małe sprostowanie. Walentynkowy post nie był jednak pięćsetnym. Poprzedni post nim był. Znalazłam kilka wersji roboczych, które też wliczały się do ilości postów :P A więc dzisiejszy post - pięćset pierwszy.

sobota, 20 lutego 2016

Zuzalczyk! :)

Niedawno zaczęliśmy przygodę z nartami zjazdowymi, teraz przyszła pora na biegówki. W życiu najlepiej wszystkiego spróbować. A szczególnie czegoś sportowego. Ja nie sportowa wcale, to może przynajmniej dzieci będą :) Może wyrośnie nam druga Bjørgen czy Kowalczyk :)
Jedni przyjechali pobiegać na nartach, inni pospacerować i niemowlęta dotlenić:
Tylko wiatr nam trochę (bardzo) przeszkadzał. Wiało tak, że wózka pchać nie musiałam. Wózek ciągnął mnie.
Maraton?! Może kiedyś :P
Na razie trzeba nauczyć się jeździć :D
Wujek opuścił trasę i wpadł w śnieg... po kolana! :)
Muszę się czymś pochwalić! :D
Moje serce z sernika! Piekłam wczoraj. Po raz trzeci w życiu, i sprawdza się powiedzenie, że "do trzech razy sztuka". Tym razem wyszedł idealny! :D
Przepis nie maminy, przepis Pani Joanny B. z Koźmina :P Wycięty z jakiejś gazety :) Serniczek nie do końca wyglądem przypomina sernik z gazety. U Pani Joanny B. na górze jest rosa. U nas rosy brak. Białka na rosę Zuzia wylała do zlewu... Taka to z niej pomocnica :)

środa, 17 lutego 2016

Bat(bad?)girl

W przedszkolu karnawał trwa :) To nic, że już od tygodnia mamy post :P Dzisiaj mają bal! Będzie "disco". A skoro zabawa karnawałowa, to i przebrać się trzeba. Zeszłoroczna Pippi przeobraziła się w Batmankę :) No, w Batgirl! Dopóki mogę decydować, moje dziecko nie będzie księżniczką. Kilkanaście dziewczynek za nie przebranych w zupełności wystarczy :)
Chyba ktoś potrzebuje pomocy! :)
Skradająca się kobieta nietoperz! ♥
Czyż ona nie jest słodka?!

poniedziałek, 15 lutego 2016

Ładnie pachniesz. Jak kiełbaska... :D

Dzisiejszy post nie byle jaki, nie tyle że o Walentynkach, ale że pięćsetny! Mamma mia! Kiedy to zleciało! Toż to prawie pięć lat niedługo minie od pierwszego blogowego wpisu "Raz się żyje!". Wraz z blogowaniem rozpoczęła się nasza północna przygoda, która trwa do dnia dzisiejszego! Czy żałujemy? Nie, absolutnie nie!
Zeszłego roku w Dzień Świętego Walentego popłynęliśmy statkiem na basen, a tegoroczne Walentynki spędzaliśmy nad zamarzniętym jeziorem :) U nas chyba nie może być tak jak u wszystkich! :P Zamiast blasku świec, mieliśmy blask ogniska! :) I zapach kiełbaski na ubraniach, który do tej pory w domu czuć :P
P.S. To nie uchodźcy, to Kartony :) Brodzimy w śniegu po pas!
Choć niełatwo było, to jednak się udało! :D Cel osiągnięty! Gapahuk!
Tu w lecie jest jeziorko. Koło ratunkowe zawieszone na drzewie na to wskazuje :P
Z górki na pazurki wprost do zamarzniętego jeziorka.
Są kiełbaski, jest i karkóweczka! Dla każdego coś dobrego!
Nie zdziwię nikogo faktem, że Dominik śpi :P
Za to siostrę rozpiera walentynkowa energia!
Skacze Zuza:
Skacze ojciec, skacze wujek:
Skacze też i matka :)
Pewnie jakby Dominik umiał już chodzić, też by skakał! :)
Ale hola, hola, nie zapominajmy, że są Walentynki! Jest i serce! Z patyków, co prawda, ale jest!
Zakochani też są!
Ania, Bogu ducha winna, siedzi i smaży kiełbaski...
potem BACH, zjawia się troll! :P
Zuzia zaatakowała Anię jeszcze kilka razy :)
To moje ulubione ujęcie: