czwartek, 31 października 2013

Trochę techniki i człowiek się gubi


To prawda :) Trochę techniki i człowiek się gubi... Ale nie dziecko! :) Mając roczek sikałam w tetrowe pieluchy i pewnie jedyne, o czym marzyłam, to była butelka z grysikiem :) Ale czasy się zmieniają... Tylko pytanie, czy na lepsze :P Się okaże :)

niedziela, 27 października 2013

Tajemnica zaginionego pierścionka

W zeszłą sobotę naszła mnie ochota na pieczenie chleba. Chlebek nawet wyszedł, ale niestety okazało się, że było coś za coś. Chleb za pierścionek! Ściągnęłam z palca swój zaręczynowy pierścień, żeby go ciastem nie zabrudzić i odłożyłam na blat. Potem zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach :/ A gdyby nie Zuzia i Tomek, to pewnie do tej pory nie wiedziałabym, że go nie mam. Zuzia obudziła się o drugiej nad ranem i naszła ją ochota na zabawę. Nie trwało to jednak długo i położyła się spać, a ja po wstaniu z łóżka opowiadałam Tomkowi, że nawet gryzła mi pierścionki. Po czym Tomek stwierdził, że przecież nie mam pierścionka na palcu, więc jakim cudem gryzła? :) Wtedy ja, z przerażeniem stwierdziłam, że faktycznie na jednej ręce brakuje pierścionka, który wcześniej odłożyłam na blat. Ale oczywiście moja skleroza nie śpi i najzwyczajniej w świecie zapomniałam, że miałam go poszukać. I tak przeszedł kolejny dzień, aż w końcu następnego dnia wieczorem przypomniało mi się, że miałam za nim popatrzeć! No i zaczęły się poszukiwania. Szukali wszyscy. A wersji, co mogło się z nim stać, było wiele... Ja byłam prawie pewna, że pierścionek zgarnęłam do kubła razem ze śmieciami. Podejrzewałam też, że mogłam niechcący zrzucić go na podłogę i mógł zostać zjedzony przez Zuzię. Później zwaliłam wszystko na trolle :P A sprawdziła się wersja Huberta, który od początku twierdził, że pierścionek musiał wpaść mi do miski z ciastem. I tak właśnie było. Ale jakim cudem?! Przecież dobrze pamiętam, że go kładłam na blat :/ Angelika, krojąc chleb, natknęła się na mój zaręczynowy pierścioneczek. To się nazywa jeść "na bogato" :) Kto inny je chleby z białym złotem i diamencikiem w środku :) Widać słonecznik czy czarnuszka już nam nie wystarcza :P

 
Oczywiście nie dało mi i musiałam to uwiecznić na zdjęciach :) Wasyl śmiał się, że ten kawałek chleba powinnam zasuszyć na pamiątkę :P

Biedny pierścionek, co on w swym życiu już przeszedł :P Nie dość, że go zmniejszyli o dziewięć numerów,  to teraz został upieczony :) Po raz kolejny wychodzą moje zdolności kulinarne :D

wtorek, 15 października 2013

W październiku zima? Niestety :(

Wiedziałam, że nadejdzie, ale w najgorszych koszmarach nie śniło mi się, że już 15 października będę musiała odkopywać swoje auto :/ Ale stało się, zima przyszła szybciej, niż się tego spodziewaliśmy :P Zimo, precz! Jeszcze nie czas! :) Nic jednak z tym faktem zrobić nie mogę, więc muszę się z nią zaprzyjaźnić :P Trzeba znaleźć pozytywne tego strony (żeby nie zwariować albo co gorsze w depresję nie popaść :P) i dlatego otwieram sezon saneczkowy :)

poniedziałek, 14 października 2013

Kolej na STO LAT dla mnie :)

Z Polski wróciliśmy (jak zwykle chorzy) we wtorek. Z ciepłego wróciliśmy do zimnego Tromsø. Tu już wczoraj sypnęło śniegiem!
Niestety w Polsce długo nie zagościliśmy, bo jedynie tydzień, a jak już się kilka razy przekonaliśmy, tydzień to zdecydowanie za mało na odwiedziny polskiego domu ;) A właściwie domów :) 

Szyby długo nie zapomną Zuzki :P
A tego Zuzia nauczyła się w Polsce :) OKEY! A według niej: "Ka" ♥

I w końcu miałam okazję podzióbać słonecznik :)
Zuzanna odwiedziła koleżanki i kolegów ;) Tu z Anulką ♥
 
Była też u Sebastiana, którego rodzice wręcz nie mogli poznać, gdyż tak bardzo opiekował się naszą Myszą. Ale do czasu, aż zobaczył, że Zuzia zjada głowę gumowej kaczce :) I wtedy czar prysnął i miłość zniknęła ;) Wszystko od tamtej pory było jego ;) Nawet drzwi ;) W ciągu tego jakże krótkiego tygodnia udało nam się odwiedzić też miesięczną kuzynkę Zuzi - Olę. I tu też o niej długo nie zapomną :P A właściwie o bałaganie, który narobiła :)

Tydzień jednak szybko minął i znowu nadszedł czas powrotów. Zuzanna po raz (już!) dwudziesty leciała samolotem! Powinna dostać jakąś kartę stałego klienta czy coś :P


A od wtorku dużo się wydarzyło. Ja stałam się o rok starsza (co raczej nie jest miłe :P), po raz pierwszy zostałam zaskoczona w dniu swoich urodzin (co było jakże miłe!), a po urodzinach wszyscy się zatruliśmy (co raczej również miłe nie było :P). Jeśli chodzi o urodziny, to nieźle się zdziwiłam, gdy czekało na mnie to:
"To coś" miało być moim tortem urodzinowym :P A ja głupia cały dzień się cieszyłam, że jak wrócę z pracy, to zdmuchnę świeczki z urodzinowego "Kopca kreta", obiecanego przez Mężusia :) Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast mojego ulubionego placka, zobaczyłam dwa rozwalone kawałki jakiegoś kupnego ciastka ;) Ale nawet zła nie byłam, trochę tylko rozczarowana :P Ale uwierzyłam, że Tomek nie miał sił, bo chory był. A chory był naprawdę. Pomyślałam, trudno! Przynajmniej kwiatki kupił :)
 
A jakie piękne życzenia dostałam od Wasyla :) Na lodówce do tej pory wiszą :)
Mężu, żeby wynagrodzić mi brak torcika, zabrał mnie na urodzinowy obiad. A jak już wróciliśmy, to czekał na mnie prawdziwy tort! :)
Truskawkowy!

czwartek, 3 października 2013

Przeżyjmy to jeszcze raz, czyli "Happy Birthday to YOU! ♥" po raz kolejny :)

Lecimy do dziadków...
  
a tam czeka na nas ogromna niespodzianka...
  
Tort "3 w 1", czyli roczek Zuzi, moje dwudzieste siódme urodziny i czterdziecha Ewy (mojej siostry) ♥ 
  
 Ten torcik tylko dla Zuzanny! ♥
 
No to dmuchamy!
 Świeczki zdmuchnięte, więc pora na urodzinowe życzenia:
 
A skoro są życzenia, to na pewno są też prezenty:
 
 
"Z" jak "Zorro" i "Z" jak "Zuzia" ♥
 
 Pierwsze spotkanie z Józią ♥
 
I od wtorku nierozłączne ♥
♥♥♥♥♥
 
Tak właśnie zostaliśmy przywitani we wtorek ;) Dzię-ku-je-my! ♥

A tu już nasze YETI ♥ I jej ulubiona zabawa - wyciąganie sznurówek :)
U cioci Asi:
Tak było wczoraj, tak było przedwczoraj, a jak będzie dzisiaj? Nigdy nie wiadomo ;)