poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Gestoza, czyli zatrucie ciążowe

Ostatnio mogłam się przekonać na własnej skórze, że ciąża nie zawsze bywa miła i przyjemna. Strachu się najadłam, nie przeczę. Ciśnienie za wysokie, spuchnięte stopy i palce u rąk, a co najgorsze - białko w moczu. Dopadła mnie "późna gestoza" :/ Nawet nie wiedziałam, że takie coś w ogóle istnieje. Teraz już wiem! Istnieje na pewno! I na pewno do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie nie należy. Poszperałam w internecie, a tam oczywiście same najgorsze rzeczy o "zatruciu ciążowym". Głupia byłam, że to czytałam. Tylko się niepotrzebnie nakręcałam. Świadoma skutków gestozy wolałam zachować je dla siebie i tylko paru osobom o niej powiedziałam. Nie chciałam, żeby niezbyt dobre informacje dotarły do Polski. Ale nie, złe wieści szybko się rozchodzą, więc po niedługim czasie zadzwonił telefon od przestraszonej mamy. A wszystko przez niepotrzebną panikę moich sióstr, które naczytały się o tym na różnych forach internetowych. Dla (ich) świętego spokoju pojechałam do szpitala na badania. I co się okazało? Po gestozie ani śladu! I po co było tak panikować i mamę niepotrzebnie stresować?! Powinnam teraz dopisać do tych medycznych artykułów, że jak gestoza z niewiadomych przyczyn się pojawia, tak i z niewiadomych przyczyn (czasami) sama znika. Mam nadzieję, że już nie wróci. Jutro mam wizytę u położnej, więc sprawdzę, jak się sprawy mają.

środa, 26 sierpnia 2015

Płonie ognisko i skrzeczą mewy...

Było niedawno jeziorko Langvannet, to teraz nadszedł czas na kolejne, sąsiednie Rundvannet :) Pogoda już od ponad dwóch tygodni się nie zmienia i podobno lato w Tromsø ma jeszcze chwilkę u nas pozostać. No więc trzeba się cieszyć słońcem :) Ogniska to już nie pamiętam kiedy ostatnio paliłam :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

(Sen)ja na jawie

Wyspa Senja - już sama nazwa wskazuje, że jest jak ze snów :) A wczorajsza niedziela nam się wcale a wcale nie śniła :) Dla tych widoków warto było spędzić trzy godziny w aucie :) Szkoda tylko, że sama podróż w tę i z powrotem trwała dłużej niż zachwycanie się wyspą :P No cóż, następnym razem zabierzemy ze sobą namiot i będziemy mogli cieszyć się bajecznymi krajobrazami nieco dłużej.
Na trasie zdziwiło nas jedno - dlaczego wszędzie widzimy dziwnie kolorowe, przystrojone kwiatami rowery. Zagadka została rozwikłana pod koniec naszej podróży, gdy zobaczyliśmy wielki baner z napisem: "Arctic Race of Norway 2015". I wszystko stało się jasne :) Dzień wcześniej drogą tą przebiegał międzynarodowy wyścig kolarski, a te przydrożne rowery po prostu ozdabiały trasę. Były wszędzie :) Nie tylko na ziemi :D Na dachach czy ścianach też ich można było zobaczyć :P
Nie tylko rowery mogliśmy podczas naszej niedzielnej wycieczki podziwiać! Patrzcie tu!
Niesamowite krajobrazy z przydrożnego punktu widokowego:
Po trzech godzinach jazdy w końcu dojeżdżamy do "rajskiej plaży"
Mój Króliczek był w siódmym niebie!
Nie mogłam podarować skoków naszym towarzyszkom "ciotkom Klotkom" :D Jest Dagmara, są i zdjęcia w podskokach :D
Nie wiem jak Tomek wytrzymał cały dzień z pięcioma babami :P
Piknik na plaży:
Na koniec plażowania na "bezludnej wyspie", tata odleciał Zuzi jak balon wypełniony helem :) Zuzanna trzymała tatusia jak mogła, ale się nie udało :)
W drodze powrotnej też nie mogłam zostawić aparatu ani na moment :)
I to samo zdjęcie, lecz w wersji czarno-białej:
Prawda, że tam ślicznie?!
Na koniec wycieczki - "Śpiący żołnierz". Jak się dobrze przyjrzycie, to zobaczycie głowę żołnierza w hełmie, leżącego z otwartymi ustami i jego klatkę piersiową:
Boże, tylu zdjęć nie miałam chyba z tygodniowych wakacji nad morzem!