W ten weekend nudzić się Tomkowi nie mogło. W piątek wieczorem przyleciał do nas znajomy ze Stockholmu i mój Kartonik postanowił zabrać go na całodzienne wędkowanie na łódkę. Hubert i Krzysiek też się załapali, więc całą czwórką ruszyli na sobotni podbój morza. Przez pierwsze cztery godziny (podobno) ani jednego brania nie mieli, a potem jak ryby zaczęły brać, tak skończyć nie mogły :) Moczykije przemarznięte, ale zadowolone wróciły wieczorem z pełnym pudłem dorszy i makreli. Potem wszyscy zasiedli przed telewizorem i zabrali się za kibicowanie. Mecz Polska-Niemcy był szczególny ze względu na nas, kibiców. My- Polacy, Reik- Niemiec :) Nasza reprezentacja na pewno wygrała dzięki nam :P Reik został przekibicowany :P Niemcy szans nie mieli, bo było ośmiu (albo i dziewięciu, licząc Zuzię) Polaków na jednego niemieckiego fana.
Dzisiaj też na nudę narzekać nikt nie mógł. Na prośbę Reik'a Wspięliśmy się na Brattfjellet. Czterech chłopów i ja jedna, nie bacząc na pogodę, wybrało się w góry. Trzeba przyznać, że szczęście nam dopisało, gdyż przez całą drogę lało, jak dojechaliśmy - rozpogodziło się, jak dotarliśmy na szczyt - świeciło piękne słońce, a jak zeszliśmy do auta, to tak sypnęło śniegiem, że świata widać nie było. Jak widać, prognoza pogody nie kłamie :P Niestety :P Mówiłam, że w niedzielę będzie padać śnieg i padał :D Witaj zimo! :/
Na szczycie!
Schodzimy:
Zeszliśmy w idealny moment, bo dosłownie minutę później było już tak:
Jak widać po załączonych obrazkach, w czasie jednej wycieczki w góry przeżyliśmy wszystkie cztery pory roku :D Uroki Północy! :D A teraz kolejny jej urok - ZORZA! Na norweskim niebie pojawiła się w piątek wieczorem.
Dzisiaj już niestety kolegę pożegnaliśmy, ale za niedługo znów witać się będziemy :) Tym razem my do Szwecji polecimy. Może tam śniegu jeszcze nie ma :) Do nas już dotarł :P Rano przywitał nas biały krajobraz :/ Dla miłośników zimy - super, dla mnie - niekoniecznie :P