Wielkanoc 2013
No i poświęciliśmy. A dzisiaj szamamy :)
Zuzię niestety święcenie koszyczków ominęło, bo zasnęła przed samym naszym wyjściem. Poszłam więc ja, Tomek Z. i Państwo Ka. Poszliśmy do klasztoru (tego, w którym tamtego roku mieliśmy prywatną audiencję :P), ale okazało się, że tym razem mamy pecha i tam nie ma święcenia. Okazało się, że święcą tylko w centrum. Ale i tak poświęciliśmy! Jakaś szalona kobieta, odśnieżająca parking przed klasztorem, zawiozła nas swoją wypasioną Hondą CRV do kościoła :) I później musieliśmy wracać już na nogach pod górkę :( Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo przynajmniej ruszyliśmy nasze grube dupska :)
Moja Królewna w swojej pierwszej mini :)
A dziś, my, Pasibrzuchy, zdychamy po Wielkanocnym śniadaniu! :D Ożarliśmy się jak dzikie świnie :P Tak wyglądał nasz suto zastawiony stół:
Nawet Miś Eugeniusz wymiękł :D
A tak wyglądał każdy smakołyk z osobna :)
Kojarzycie moją spaloną babkę :) Tak wygląda po "drobnym" liftingu, hehe. Wystarczyło zeskrobać tarką spaloną część, odciąć górę, odwrócić do góry nogami i polać czekoladą :P
No i proszę jaka zmiana :D Program z serii: "Makeover Babka Edition" :D
Zuzanna swoje miejsce przy stole również miała :)
Ktoś (czytaj Marita i Edłardo) zabawił się w Wielkanocnego Zajączka i przykicał z ogromnym prezentem w łapkach:
Mama prezent rozpakowała (czułam się jak po Wigilii):
A tatuś poskręcał:
A w środku był konik na biegunach! Konik nie tylko wyglądał cudownie, ale też równie cudownie smakował! A właściwie jego lewe ucho :)
Nasz króliczek ♥
Idę dalej jeść! Wesołego Alleluja! Mokrego Dyngusa życzyć nie będę, bo się nie sprawdzi :) Chyba, że nagle odwilż przyjdzie :)
Zuzię niestety święcenie koszyczków ominęło, bo zasnęła przed samym naszym wyjściem. Poszłam więc ja, Tomek Z. i Państwo Ka. Poszliśmy do klasztoru (tego, w którym tamtego roku mieliśmy prywatną audiencję :P), ale okazało się, że tym razem mamy pecha i tam nie ma święcenia. Okazało się, że święcą tylko w centrum. Ale i tak poświęciliśmy! Jakaś szalona kobieta, odśnieżająca parking przed klasztorem, zawiozła nas swoją wypasioną Hondą CRV do kościoła :) I później musieliśmy wracać już na nogach pod górkę :( Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo przynajmniej ruszyliśmy nasze grube dupska :)
Moja Królewna w swojej pierwszej mini :)
A dziś, my, Pasibrzuchy, zdychamy po Wielkanocnym śniadaniu! :D Ożarliśmy się jak dzikie świnie :P Tak wyglądał nasz suto zastawiony stół:
Nawet Miś Eugeniusz wymiękł :D
A tak wyglądał każdy smakołyk z osobna :)
Kojarzycie moją spaloną babkę :) Tak wygląda po "drobnym" liftingu, hehe. Wystarczyło zeskrobać tarką spaloną część, odciąć górę, odwrócić do góry nogami i polać czekoladą :P
No i proszę jaka zmiana :D Program z serii: "Makeover Babka Edition" :D
Zuzanna swoje miejsce przy stole również miała :)
Ktoś (czytaj Marita i Edłardo) zabawił się w Wielkanocnego Zajączka i przykicał z ogromnym prezentem w łapkach:
Mama prezent rozpakowała (czułam się jak po Wigilii):
A tatuś poskręcał:
A w środku był konik na biegunach! Konik nie tylko wyglądał cudownie, ale też równie cudownie smakował! A właściwie jego lewe ucho :)
Nasz króliczek ♥
Idę dalej jeść! Wesołego Alleluja! Mokrego Dyngusa życzyć nie będę, bo się nie sprawdzi :) Chyba, że nagle odwilż przyjdzie :)