Z Polski wróciliśmy (jak zwykle chorzy) we wtorek. Z ciepłego wróciliśmy do zimnego
Tromsø. Tu już wczoraj sypnęło śniegiem!
Niestety w Polsce długo nie zagościliśmy, bo jedynie tydzień, a jak już się kilka razy przekonaliśmy, tydzień to zdecydowanie za mało na odwiedziny polskiego domu ;) A właściwie domów :)
Szyby długo nie zapomną Zuzki :P
A tego Zuzia nauczyła się w Polsce :) OKEY! A według niej: "Ka" ♥
I w końcu miałam okazję podzióbać słonecznik :)
Zuzanna odwiedziła koleżanki i kolegów ;)
Tu z Anulką ♥
Była też u Sebastiana, którego rodzice wręcz nie mogli poznać, gdyż tak bardzo opiekował się naszą Myszą. Ale do czasu, aż zobaczył, że Zuzia zjada głowę gumowej kaczce :) I wtedy czar prysnął i miłość zniknęła ;) Wszystko od tamtej pory było jego ;) Nawet drzwi ;) W ciągu tego jakże krótkiego tygodnia udało nam się odwiedzić też miesięczną kuzynkę Zuzi - Olę. I tu też o niej długo nie zapomną :P A właściwie o bałaganie, który narobiła :)
Tydzień jednak szybko minął i znowu nadszedł czas powrotów. Zuzanna po raz (już!) dwudziesty leciała samolotem! Powinna dostać jakąś kartę stałego klienta czy coś :P
A od wtorku dużo się wydarzyło. Ja stałam się o rok starsza (co raczej nie jest miłe :P), po raz pierwszy zostałam zaskoczona w dniu swoich urodzin (co było jakże miłe!), a po urodzinach wszyscy się zatruliśmy (co raczej również miłe nie było :P). Jeśli chodzi o urodziny, to nieźle się zdziwiłam, gdy czekało na mnie to:
"To coś" miało być moim tortem urodzinowym :P A ja głupia cały dzień się cieszyłam, że jak wrócę z pracy, to zdmuchnę świeczki z urodzinowego "Kopca kreta", obiecanego przez Mężusia :) Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast mojego ulubionego placka, zobaczyłam dwa rozwalone kawałki jakiegoś kupnego ciastka ;) Ale nawet zła nie byłam, trochę tylko rozczarowana :P Ale uwierzyłam, że Tomek nie miał sił, bo chory był. A chory był naprawdę. Pomyślałam, trudno! Przynajmniej kwiatki kupił :)
A jakie piękne życzenia dostałam od Wasyla :) Na lodówce do tej pory wiszą :)
Mężu, żeby wynagrodzić mi brak torcika, zabrał mnie na urodzinowy obiad. A jak już wróciliśmy, to czekał na mnie prawdziwy tort! :)
Truskawkowy!