sobota, 30 listopada 2013

Ja pierniczę, czyli robię pierniki :)

Piekłam, piekłam, i upiekłam. Już zawisły na naszej pięknej andrzejkowej choince! Wiem, że jeszcze listopad, wiem. Ale ja na prawdę jak czegoś bardzo chcę, to właśnie to dostaję :) Rozpieszczona żem, wiem :) Tomek chyba się już z tym pogodził :P No przecież wyjścia nie miał :) Widziały gały co brały, a jak nie widziały, to mogły posłuchać mojej mamy, która mu kilka razy powtarzała, żeby się dobrze zastanowił :) Nie posłuchał Janinki, to teraz ma :P Cóż! Życie! :P

Tak "w dawnych czasach" przynosiło się do domu choinkę, a tak dzisiaj :)
Na dachu choinki dwie, bo jedna Uli :) W nią też dosyć szybko wstąpił duch Bożego Narodzenia :P Ale i tak nie tak wcześnie jak w Wasyla, u którego dwie choinki stoją już chyba ze swa tygodnie :P
A oto i moje wypieki:
A takie pary wyszły mi całkiem przypadkowo ♥ Po prostu posklejały się w piekarniku:
Pierniki chyba tylko Zuzi smakowały :P Albo i nie, ale nie chcąc robić mamusi przykrości, wcinała jeden za drugim :)
A to już nasza choinka, która w Zuzannowym języku zwie się "inka":
Zuzia pomagała w dekorowaniu :) Ale do czasu, aż nie odkryła, że zdecydowanie lepszą zabawą jest ściąganie bombek z choinki i rzucanie nimi o podłogę, słodkim głosikiem wołając "bam" :) Dobrze, że te bańki są "dziecioodporne" :D
Hmm, dopiero teraz zauważyłam, że nie mam żadnego zdjęcia choinki w całości :P Nic, jutro zrobię :)
A że dziś "Andrzejki", polał się też wosk :)
Mi wyszedł diadem, Tomkowi Australia, a Hubertowi ryba :)
Jeszcze znalazłam zdjęcie Zuzi z przedwczoraj:

czwartek, 28 listopada 2013

Stary, gdzie moja bryka?!

To pytanie padało z ust pewnie co drugiego sąsiada :) Jedna wielka masakra! Przypominam, że mamy listopad, czytaj LISTO-PAD, a więc pytam, gdzie te spadające liście :P
Cóż poradzić? Uroki życia za kołem podbiegunowym :P
A miasteczko już gotowe na Boże Narodzenie :) My też dekorujemy na całego już w sobotę! Choinka, pierniki i te inne :)

sobota, 23 listopada 2013

Nauka gry na "pianinie"

Tak było kilka dni temu. A jak jest teraz? Lepiej nie mówić :/ Tylko dzisiaj spadło już około metra śniegu. Muszę dobrze zapamiętać, w którym miejscu stoi moje auto, bo na pewno będę miała ogromny problem ze zlokalizowaniem rano mojego maleńkiego rowerka :) Bo przecież wszystkie samochody będą wyglądać tak samo :P Żeby Was pocieszyć, a siebie zasmucić, dodam, że słońca już w tym roku niestety nie zobaczymy. Zaszło. I nie prędko wzejdzie... A zaszło dwa dni temu i dopiero pod koniec stycznia będzie nam dane go ponownie tutaj zobaczyć. Noc polarna rządzi i nie ma zmiłuj się :) Krótko mówiąc jest ciemno (noc przez prawie 22 godziny na dobę), zimno (kilka stopni poniżej zera) i do domu daleko (oj daleko! Google pokazuje plus minus trzy tysiące kilometrów). Ale ja znalazłam "rozweselacz" :) Kupiłam Zuzi organki :P Och, jak jest wesoło :D I nie tylko Zuzulkowi się spodobały :) I od wczoraj najczęściej słyszane zdanie: "Zuzia, idź zagraj na pianinie" ♥ Tak, ja "to" nazwałam "pianinem" :D
Dobra, zejdźmy już z tego "pianina" i przejdźmy do mojej ulubionej (nieożywionej) mieszkanki naszego domu. Oto i ona - Anielica, która imienia jeszcze się nie doczekała. A może nazwę ją Emilia? Właśnie mi teraz to do głowy przyszło. Tak! Będzie Anielica Emilia i już! ♥
>
Emilia jest ręcznie robioną anielicą, nie żadnym dziadostwem z Chin :P Kupiłam ją już chwilę temu na jednej z allegrowych aukcji. A na jej płóciennej sukience widnieje specjalna dedykacja dla Zuzi ♥ Ja też coś dla tej lalki zrobiłam. Rozweseliłam ją, dorysowując jej uśmiech :D I tutaj jeszcze małe sprostowanie. Zuzia nie posiada książki o "godach Pippi" tylko o jej "przygodach" :P Dopiero teraz zauważyłam, że akurat to uchwycił obiektyw :)
I jeszcze na sam koniec zaspana Zuzia w drodze na basen :*

niedziela, 17 listopada 2013

Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko

Potwierdzam :) Nie ma to jak upaćkać się od stóp do głów w ziemniaczkach czy buraczkach. Zabawa na całego. Nie wiem czy ubranka się jeszcze będą do czegokolwiek nadawały, ale najważniejsze, że cel w obu przypadkach został osiągnięty :) Obiadek został zjedzony :) I tego się trzymajmy :) Zresztą uśmiech na twarzy dziecka - (jak zwykle) bezcenny! ♥ Więc nie ma co płakać, że dziecko i wszystko dookoła wyglądało jak po wojnie :P Radość przede wszystkim. Tak to jest, córka dorasta :) I nie ma, że mamusia nakarmi. Wszystko sama :)
Różnica w jakości zdjęć kolosalna. Od razu widać, które były robione telefonem, a które aparatem z prawdziwego zdarzenia, hehe. No, ale co się dziwić? Z telefonu ma się przecież dzwonić :D
Zawsze wiedziałam, że jest w Zuzi coś z diabełka ♥
Dzisiaj krótko, bo pasuje już się do łóżka zbierać. Jeszcze tylko na koniec wrzucę puzzle :) Ułożyliśmy, ja i Hubert. I nie byłoby w tym nic dziwnego, jakby nie fakt, że zamiast 1000 elementów mieliśmy 990 :) No, ale cóż. Puzzle kosztowały mnie (aż :P) dwa i pół złotego, więc i tak super :) Byłam przekonana, że brakuje co najmniej kilkudziesięciu puzzli :) Mam jeszcze jedne, za których układanie zamierzam się zabrać już jutro.