Andrzejkowe lanie wosku
Jak co roku, aby tradycji stało się zadość, polał się wosk :) Śmiechu było co niemiara! Stare my, a takie durne :P Było nas osiem i każda (nawet ta najmniejsza) wosk przez dziurkę od klucza polała :)
Można powiedzieć, że ulałyśmy woskowy zwierzyniec, bo powstałe figurki przypominały w większości zwierzęta. Zuzia miała niedźwiedzia polarnego:
Justyna świnię:
Mi wyszedł jeż:
Madzi taki jakby wróbelek:
Chociaż można się tam też małpy doszukać albo jakiejś kobiety.
Na woskowym tworze Doroty można natomiast było zobaczyć Mikołaja Kopernika :P
Czteroletniej Gosi z wosku powstał mózg (zdjęcie nam chyba zaginęło :P), Kindze nie pamiętam co wyszło (zdjęcia raczej nie zrobiłam), a Aga miała wyspę z parą królewską. Król przytula królową. Oboje w koronach. Normalnie coś fajnego.
Zrobiłam zdjęcia tej woskowej figurki, żeby z bliska parę królewską pokazać, to oczywiście karta pamięci mi gdzieś zniknęła :/ Rano jeszcze na stole leżała. Ciekawe czyja to sprawka? Trolla czy Zuzi? A może to ja ją gdzieś ukryłam i zapomniałam, gdzie ją schowałam :P Też tak mogło być, hehe. Ale jak tylko uda mi się ją zlokalizować, to wrzucę te zdjęcia na bloga :)
A tego Pana chyba nikomu przedstawiać nie muszę:
Spotkaliśmy się z nim na zabawie choinkowej w szpitalnej kantynie, gdzie pracuje ciocia Ania. Zuzia do tej pory mówi tylko o Mikołaju :) Przed zaśnięciem o nim wspominała, a jak tylko się przebudziła, to jej pierwszym słowem nie było jak co dzień: "tawaj!" (czyt. "wstawaj"), tylko "Mikołaj" :D I weź wytłumacz dwuletniemu dziecku, że Mikołaj musiał też do innych dzieci lecieć. "Mission impossible" :) Wczoraj go goniła. Mikołaj prezenty dzieciom rozdał i nadszedł na niego czas, więc skierował się ku wyjściu, a Zuzka w nogi za nim! :) Komedia! :)
Można powiedzieć, że ulałyśmy woskowy zwierzyniec, bo powstałe figurki przypominały w większości zwierzęta. Zuzia miała niedźwiedzia polarnego:
Justyna świnię:
Mi wyszedł jeż:
Madzi taki jakby wróbelek:
Chociaż można się tam też małpy doszukać albo jakiejś kobiety.
Na woskowym tworze Doroty można natomiast było zobaczyć Mikołaja Kopernika :P
Czteroletniej Gosi z wosku powstał mózg (zdjęcie nam chyba zaginęło :P), Kindze nie pamiętam co wyszło (zdjęcia raczej nie zrobiłam), a Aga miała wyspę z parą królewską. Król przytula królową. Oboje w koronach. Normalnie coś fajnego.
Zrobiłam zdjęcia tej woskowej figurki, żeby z bliska parę królewską pokazać, to oczywiście karta pamięci mi gdzieś zniknęła :/ Rano jeszcze na stole leżała. Ciekawe czyja to sprawka? Trolla czy Zuzi? A może to ja ją gdzieś ukryłam i zapomniałam, gdzie ją schowałam :P Też tak mogło być, hehe. Ale jak tylko uda mi się ją zlokalizować, to wrzucę te zdjęcia na bloga :)
A tego Pana chyba nikomu przedstawiać nie muszę:
Spotkaliśmy się z nim na zabawie choinkowej w szpitalnej kantynie, gdzie pracuje ciocia Ania. Zuzia do tej pory mówi tylko o Mikołaju :) Przed zaśnięciem o nim wspominała, a jak tylko się przebudziła, to jej pierwszym słowem nie było jak co dzień: "tawaj!" (czyt. "wstawaj"), tylko "Mikołaj" :D I weź wytłumacz dwuletniemu dziecku, że Mikołaj musiał też do innych dzieci lecieć. "Mission impossible" :) Wczoraj go goniła. Mikołaj prezenty dzieciom rozdał i nadszedł na niego czas, więc skierował się ku wyjściu, a Zuzka w nogi za nim! :) Komedia! :)