czwartek, 31 maja 2012
Ostatni dzień maja oznacza sądny dzień, w którym musimy poinformować naszą Panią, od której wynajmujemy "magazynik", że się za miesiąc wyprowadzamy. Trochę się boję :P Mam nadzieję, że lekko to przyjmie :) Dzisiaj też jedziemy odebrać kołyskę. Wkurzyłam się trochę, bo gościu na początku mówił, że chce za nią 600 zł, a teraz nagle coś mu się odwidziało i krzyknął sobie 750! Ale co mamy zrobić, musimy wziąć, bo głupio teraz powiedzieć, że jednak nie chcemy :/ Mam nadzieję, że chociaż będzie warta swojej ceny. Wieczorkiem wybieramy się na urodziny Reik'a. A teraz siedzę, pranie powiesiłam i gotuję żurek, bo już dawno za mną chodził, ale jakoś chęci mi brakowało :) Cały czas się też zastanawiam co nam z Polski trzeba, bo za niecały miesiąc Brydzia z Paszczakiem do nas przylatują. Moja lista robi się coraz większa :P
wtorek, 29 maja 2012
Koniec deszczowych wakacji
Nasza "niby podróż poślubna" w strugach deszczu, śniegu i gradu dobiegła końca. Pogoda jak widać nas nie rozpieszczała :P Nie sądziliśmy, że będzie aż taka zła :P Na pewno będzie co wspominać :) A szczególnie grillowanie przy śnieżycy i deszczu na przemian, przy temperaturze 2,5 stopni :/ Ale czego się nie robi dla kawałka smażonego mięsa :P
A tak ładnie się zapowiadało (było AŻ 13 stopni :P).
Ale niestety zaraz to się zmieniło :/
Jako, że Lofoty słyną z suszonych ryb, takie widoki są nieodzowną częścią krajobrazu :) Fuj!
Za to na zakwaterowanie narzekać nie możemy :) Hotel był rewelacyjny! Doba w pokoju dwuosobowym kosztuje aż 1400 zł!!! Ale, że ma się te wtyki (a dokładniej mówiąc Tomek je ma) to zapłaciliśmy może jedną czwartą tej kwoty :)
Nasz widok z okna:
Mogłabym tak siedzieć i gapić się godzinami :) Jak ten statek cumował, to czułam się trochę jak w "Speed 2. Wyścig z czasem" :) Miałam wrażenie, że zaraz wpłynie prosto na nasz hotel.
Słynne domki rybackie:
Tutaj w drodze do miejscowości o najkrótszej (bo jednoliterowej nazwie)- Å :D
Tak lało, że z samochodu nie dało się wysiąść :/ A większość zdjęć robiliśmy przez okno :P
Czego jeszcze nie zapomnę z wyjazdu? Złotej rybki, a właściwie złotego dorsza, którego w drugim dniu złowił Tomek :) Żałuję tylko, że aparatu przy sobie nie mieliśmy!
sobota, 26 maja 2012
piątek, 25 maja 2012
Się dzieje, dzieje się
Oj się u nas dużo ostatnimi czasy dzieje :) A właściwie w tym kończącym się już niedługo tygodniu. No, ale broń Boże nie narzekam, cieszę się po prostu :) A więc falę dobrych wieści rozpoczął fakt, że udało nam się znaleźć duuuużo większe mieszkanie za niedużo większe pieniądze. Co najważniejsze nie przypomina w żadnym stopniu naszego obecnego "magazyniku" :D Jest przeogromne, bo ma aż 97 m2! Możemy się tam ścigać, hehe. Jedyny minus - nie ma żadnych mebli :/ Ale coś się skombinuje :D Powoli przestrzeń jakimś cudem zapełnimy, a i na podłodze przecież też można siedzieć :P Grunt, że nie będziemy musieli się już tu gnieździć! Przeprowadzka 1 lipca :) Więc jak już będziemy na "nowym", to napiszę coś więcej.
Druga miła dla nas rzecz: kupiliśmy bardzo tanio używany wózek dziecięcy firmy BRIO (wiem, że trochę za wcześnie, ale ja zawsze narwana byłam). O takim właśnie marzyłam, ale że w sklepie kosztuje kosmiczne pieniądze, więc nawet mi się nie śniło, że go będę miała. A tu proszę jaka niespodzianka :) Ktoś chciał go sprzedać :) No, a że okazje trzeba łapać, to kupiliśmy :)
A po trzecie właśnie przed chwilą zaczęłam ponad tygodniowy urlop i jutro z samego rana wybieramy się w taką mini podróż poślubną. Mówię "niby", bo jedziemy tylko na 4 dni i tylko 600 km od Tromsø, na wyspy Lofoty, a dokładnie do miejscowości Svolvær. Za to prawdziwą podróż poślubną (wprawdzie spóźnioną już wtedy o 3 lata, ale cóż poradzić :P) planujemy na przyszłe wakacje. I też będzie :D
No i jeszcze jedno :) Jeden z Tomka znajomych zaproponował mu czy byśmy nie chcieli kupić kołyski :) Bo ma po swoim synu, a na pewno już nie będą jej używać. Łóżeczko-kołyska nam się bardzo spodobała i oczywiście ją weźmiemy :) Fakt, że najtańsza nie jest, ale co tam :) W końcu raz się żyje!
Do następnego wpisu! Miłego weekendu! :D
Tak a'propos urlopu :)
wtorek, 22 maja 2012
Osiem ♥
I znowu od ostatniego wpisu minęło kilka dni :/ Moim jedynym wytłumaczeniem jest zbyt szybko uciekający czas :) Ani się nie obejrzę, a tu już kolejny tydzień mija. Tak się składa, że dzisiejszy post ma swój wielki dzień, albowiem jest setnym wpisem na moim blogu :) Dopiero pamiętam jak pisałam pierwszy :) To nie jedyny powód do dzisiejszego świętowania, bo właśnie dzisiaj, 22 maja, dokładnie 8 lat temu odpowiedziałam pozytywnie na pytanie: "Będziesz ze mną chodzić?" :D Hehe, to były czasy. Ciekawi mnie czy teraz młodzież jeszcze tak mówi :P Pewnie nie, hehe.
I tak minęło 8 lat, szmat czasu muszę powiedzieć :) A wszystko rozgrywało się na stadionie na Bursakach podczas koncertu Dżemu :) O ile dobrze pamiętam, to akurat w tym momencie śpiewali "Sen o Wiktorii" :) Ach, co za romantyzm :)
Ciekawe czy Tomek nie zapomni o naszej "rocznicy chodzenia" :) Jak zapomni, to go uduszę :P Z tej okazji nawet mieszkanie posprzątałam i zupę ugotowałam :P A i nawet zabrałam się za porządkowanie szafki ze skarpetkami i majtkami :P I potwierdziła się moja teoria, że pralka zjada skarpetki! To jest taki "skarpetkowy pożeracz". Znalazłam chyba 6 skarpetek, które nie mają pary :( Nie mam tylko żadnego prezentu dla Tomka, bo nie miałam kiedy kupić :/ Ale może się nie obrazi :P Chyba, że jeszcze teraz skoczę do sklepu i mu kupię... skarpetki :D Zobaczymy. Jak na razie siedzę jeszcze w piżamie :P
I właśnie po to ktoś wymyślił pytanie: "Czy będziesz ze mną chodzić?" :D
piątek, 18 maja 2012
17 Maja - Święto Konstytucji Norwegii
Wczoraj Norwegowie obchodzili jedno z ważniejszych świąt jakim jest uchwalenie konstytucji. Ku naszemu zdziwieniu jest ono obchodzone mega hucznie. To jakby taki powrót do przeszłości! Ludzie przebrani w stroje narodowe (przynajmniej duża część z nich) tłumnie wychodzą na ulice trzymając w dłoniach flagi i skandując: "Hurra for 17 Mai!" (coś jak "Wiwat 17 Maj") czy "Gratulerer med dagen!" ("Wszystkiego najlepszego z okazji święta"). Ci, którzy nie są odziani w typowo narodowe stroje, mają koniecznie przy sobie coś związanego ze swoim krajem. Czy to kotyliony, czy flagi, czy chociażby wstążeczki. Spotkaliśmy też kilka dziewczynek, których włosy były związane kokardami z flagą norweską. Trzeba ich za to jednak pochwalić, że tradycję potrafią kultywować. I udaje im się to w 100%. Szkoda, że Polska tak ubogo obchodzi 3 Maja.
Co jest trudne do uwierzenia znaleźliśmy tylko jeden dom, na którym nie było flagi! A teraz wyobraźcie sobie polskie realia, gdzie może z jeden czy dwa domy na ulicy mają przywieszoną flagę :P Sama się przyznam, że u nas w domu też się flagi nigdy nie wiesza :P
A oto dowody, że nie kłamię :P
My w drodze na pochód:
Wspomniane narodowe stroje:
Nawet chciałyśmy z Ulką sobie takie suknie sprawić na przyszły rok, ale jak dowiedziałyśmy się, że koszt jednej sukienki wychodzi w granicach 10 tysięcy złotych, to już nam się odechciało ich posiadania :P
Tutaj przeróżniaste pokazy. Występowały szkoły tańca, orkiestry, harcerze, akrobaci, piłkarze, narciarze, hokeiści, łyżwiarze, teatr, mażoretki, gimnastyczki, koszykarze, judoki, karatecy, mimowie, siatkarze, piłkarze ręczni, chórzyści, służba medyczna, straż pożarna, a nawet hodowcy psów i miłośnicy starych samochodów. Po prostu dla każdego coś miłego :) Coś dla oka i dla ucha :)
Konie były ostatnimi członkami pochodu. Za nimi szła tylko dziewczynka z taczkami, zbierająca końskie kupy :D To się dziewczynce "fucha" trafiła :)
Wcześniej swoje "5 minut" miały Russ'y - uczniowie z ostatnich klas szkół średnich, którzy kończą 13-letni tok nauki (coś jak nasi maturzyści). Ci to się dopiero potrafią bawić :) O tych Russ-ach może kiedyś uda mi się napisać osobny post, bo to bardzo ciekawe "zjawisko" :P
Moja pulchna mordka mówi sama za siebie - Mi się baaaardzo podobało! :D
czwartek, 17 maja 2012
Dzień pełen rozrywek
Nie powiem, żeby nam się wczoraj nudziło :) Od tygodnia mieliśmy zaplanowane wyjście do kręgielni. A że tutejsza kręgielnia dostarcza też innych rozrywek, skorzystaliśmy nie tylko z kręgli. Był też bilard, pizza (trochę do sportów nie pasuje :P) i squash :) Jak dla mnie rewelacja, chociaż ja skusiłam się tylko na bilard i pizzę, bo reszty mi niestety nie wolno :( Na moje nieszczęście Tomek zakochał się w squash'u :P Jeszcze tylko mi tego brakowało :P Kolejne hobby, które na stałe zagości na jego liście. Jeszcze marzy o wspinaczce :P
Moja fotorelacja z jak najbardziej udanego wieczoru:
Nasz zwycięzca, Reik, który z gracją Freda Flinstona rozgromił rywali:
Tomka przegrana zabolała i wygrał z nim w bilarda :)
Słonica Dagmara czekająca na swoją kolej :P
Tu już rozgrywka Patki i Ulki:
Przyszła też i kolej na squash'a:
A na deser - wędkowanie :D
Połów okazał się udany tylko i wyłącznie dla Patrycji :) My z Ulką łowiliśmy tylko małe sztuki, które od razu trafiały z powrotem do morza :)
niedziela, 13 maja 2012
Rybki
Korzystając z okazji, że na chwilę przestało sypać śniegiem, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy na ryby. Nawet połów się udał :) Trochę zmarzliśmy, ale warto było :) Dzisiaj to ja miałam więcej szczęścia i złowiłam więcej dorszów.
Ten wygląda na zdziwionego :O
Albo się chłopak przestraszył, bo zaraz wpadł w ręce bezlitosnego Tomka:
Jak widać niżej, nie tylko my skorzystaliśmy na niedzielnym wędkowaniu :)
Jako, że wieści szybko się rozchodzą, to zaraz mieliśmy całe stado mew czyhających na darmowe żarełko:
Na rybach było fajnie, a żeby dzień był jeszcze fajniejszy, to zostaliśmy zaproszeni na grilla na 18:00 do Nadine i Reik'a :) Oby tylko pogoda dopisała i nas nie zasypało :)