piątek, 30 listopada 2012

Ale kosmos :)

Widać Zuzia grzeczna była w tym roku, bo do niej Święty Mikołaj już wczoraj przyszedł :) Może dlatego, że w ciągu tych dwóch miesięcy nie zdążyła być jeszcze niegrzeczna :P Prezent jej się spodobał, z czego Mikołaj się bardzo cieszy :)

Rozmawiałam dziś na skype z Grzesiem i widząc Zuzię w tym leżaczku bujaczku stwierdził, że wygląda jakby siedziała w statku kosmicznym, hehe.



Zachwyt jest ogromny :D


Ja się z kolei zachwycam czym innym :) Królikiem, który bawi się w chowanego ze swoją marchewką! Normalnie jest zajefajny! :D Położysz królika na ziemi, on zasłania oczy swoimi uszami i liczy do dziesięciu, po czym zaczyna szukać marchewki, którą Ty wcześniej schowasz :) Zabawa na całego i do tego można się norweskiego uczyć, bo króliczek mówi tylko w tym języku :)

Tak ten genialny króliczek wygląda:


czwartek, 29 listopada 2012

Mała Księżniczka

Moja mała dupcia waży już 4,5 kg :) Wczoraj byłyśmy na spotkaniu z dziecięcą fizjoterapeutką i przy okazji ją zważyłam. Rośnie, rośnie :) A dzisiaj znowu na zakupy walimy. Na niedzielę mamy zaproszenie na obiad z Zuzi kolegami w "fancy" strojach, więc musimy jakiś "fancy" ciuszek Zuzannie kupić :P

Królowa jest tylko jedna :) A właściwie to księżniczka :)


A tu nocne oglądanie meczu z tatą :)


Jak widać Zuzię nie interesowały bramki Błaszczykowskiego :)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Jest i paszport

Mamy paszport dla Zuzi :) Hurra! Fakt, że tylko tymczasowy, który ważny jest tylko przez rok, ale dobre i to :)
Tak jak wczoraj pisałam, zajrzałyśmy do Fretexu i wyszłam z ramkami na zdjęcia, książkami i szmacianą obrazkową mapą Skandynawii :) Prawdę mówiąc, nie wiem po co mi ta mapka, ale mi się spodobała, więc ją wzięłam :P

No i standardowo już - Zuzia ♥



niedziela, 25 listopada 2012

Smerfik

Wczoraj przyszło powiadomienie, że jest do odebrania paszport na poczcie, więc jutro się po niego wybieram. Oczywiście zahaczymy też o kilka sklepów, które będziemy mijać po drodze :) Bo trzeba przecież dokupić resztę prezentów :) Ja już w przedświąteczny nastrój wpadłam i od wczoraj oglądam tylko świąteczne filmy :P Zastanawiam się też nad pomysłem zorganizowania małego przedświątecznego przyjęcia :) Zobaczymy.

I na koniec jak zwykle Zuza :D


Już wykąpana i gotowa do spania :)


sobota, 24 listopada 2012

2 miesiące

Moja Myszka kończy dzisiaj dwa miesiące. I obyło się bez nieprzespanych nocy, bez kolki i innych takich :) My to mamy jednak wielkie szczęście :) Zuzia jest wręcz dzieckiem idealnym! ♥ A tak wygląda nasza duża dziewczynka (już prawie 56-centymetrowa), która ma pierwsze w swoim życiu dżiny :D




W zeszłym tygodniu dostrzegła wreszcie, że nad jej głową wisi karuzela z misiami :)
Uśmiecha się do nich i rozmawia z nimi przed snem :) Zauważyła też pszczołę, którą ma przyczepioną do wózka :) Jednym słowem jej świat nie ogranicza się już tylko do maminego cycka :D Teraz czekamy na chwilę, w której odkryje istnienie swoich rączek :)


Na tym zdjęciu bardziej widać jej zafascynowanie :)


A u nas Święta już nie tylko widać, ale też słychać. "Last Christmas" już dzisiaj w sklepie usłyszeliśmy :) Pozostało nam więc tylko odliczać dni do Bożego Narodzenia.

czwartek, 22 listopada 2012

Ciemno wszędzie...

Mroczny czas nastał. To właśnie wczoraj nadszedł nielubiany przez nas czas - czas nocy polarnej. 21 listopad nie jest tak naprawdę początkiem okresu ciemności, bo jeszcze trochę słońca widać w dzień. Taka prawdziwa noc polarna zacznie się dopiero 27 listopada i potrwa aż do 15 stycznia. Jakie to szczęście, że tylko miesiąc będziemy jej świadkami, bo resztę czasu spędzimy w (mam nadzieję słonecznej) Polsce :) Jako, że za oknami było ciemno, postanowiliśmy posiedzieć przy świeczkach :)






A dokładnie dzisiaj mija 8,5 roku jak jestem z Tomkiem :)

środa, 21 listopada 2012

Moja Perła Północy

Mój głodomorek :)





Wielkie pucki mam, a minę też dość ciekawą :P



Tutaj "Karate kid" :D





Wszystkie zdjęcia zrobione przez ciocię Ulę :)

wtorek, 20 listopada 2012

Dinozaurem być


Dinozaurem być, na dodatek różowym, fajna sprawa :D Tyranozaury i te inne dinozaury z Jurassic park niech się schowają, bo nie mają szans przy moim mlekożernym Pinkozaurku ♥






♥♥♥

poniedziałek, 19 listopada 2012

Temat rzeka

Wczorajsza niedziela była dniem pamiętnym :) Urodziny mojego taty i pierwsze wyjście Zuzanny do kościoła :) Muszę się przyznać, że nasze też pierwsze od dłuższego już czasu. Ale czas to zmienić :) Ogólnie wiadomo, że nie pałam większą miłością do księży, ale do tutejszego kościoła lubię chodzić. Pewnie wywołam wojnę tym, co napiszę, ale według mnie księża wcale nie są w kościele potrzebni. Bo przecież jeśli ktoś chce się pomodlić czy po prostu porozmawiać z Bogiem, to ksiądz nie jest mu do tego potrzebny. Moim zdaniem nie powinno też być spowiedzi, bo dlaczego mamy wyznawać nasze grzechy zupełnie obcemu człowiekowi i on ma nas z tego rozliczać. I to od niego zależy czy rozgrzeszenie dostaniemy czy nie. Taka jest prawda, że to czy dostaniesz rozgrzeszenie zależy tylko i wyłącznie od księdza. Jeden da, a drugi nie. A czy nie możemy po prostu wyspowiadać się bezpośrednio Bogu? Ja uważam, że można :) Ale wiadomo, księża z kościołów nie znikną, więc niech chociaż mogą zakładać rodziny. Przecież ksiądz też człowiek :) I na tym zakończę.

sobota, 17 listopada 2012

Mama i dziecko

Sobotni wieczór spędzamy przy kominku i świeczkach. Jednym słowem - nastrojowo :) To znaczy nastrój powoli zanika :P Ja kopiuję pliki ze starego laptopa na nowy, Zuzia zasypia w wózku, a Ulka i Tomek ciupią w "Need for speed". Mieliśmy dzisiaj pójść na basen z Zuzi kolegami, ale minimalna waga dziecka do wodoodpornych pieluch to 7 kg (przynajmniej tutaj), więc jeszcze musimy z takimi wypadami poczekać dobre 3 kg :) Szkoda, ale nic na to nie poradzimy. Trzeba zaczekać pewnie jeszcze co najmniej dwa miesiące. Jednak strój kąpielowy już na nią w Polsce czeka :P Kupiłam ostatnio na Allegro :P
Wczoraj nareszcie doczekałam się zdjęć z córcią. Zmusiłam Tomka, żeby mi zrobił, bo żadnego nie mam :( Pierwsze zrobiła mi Patka jeszcze w szpitalu, ale gdzieś mi zaginęło.

Piękne to one nie są, ale ważne, że w ogóle jakieś mam :)




piątek, 16 listopada 2012

Szaleństwo

Z wczorajszego wielkiego otwarcia centrum handlowego wróciłam z kilkoma reklamówkami ubranek dla Zuzi i paroma świątecznymi prezentami dla rodzinki. Nie powiem, że promocje mnie powaliły na kolana, bo wcale nic specjalnego nie widziałam. Spodziewałam się czegoś więcej :) Sklepików mnóstwo, ale tak zagmatwane ich położenie, że bardzo ciężko się tam odnaleźć. Mimo tego, że miałam ze sobą mapkę centrum, to i tak parę razy się zgubiłyśmy :P Co mnie jednak ucieszyło ogromnie, architekci nie zapomnieli o karmiących matkach :) Zostały wydzielone specjalne pokoje do karmienia i przewijania dzieci. W pomieszczeniu do karmienia znajdowało się coś z 10 foteli i kilka stolików, a także dwie mikrofalówki do podgrzewania pokarmu dla tych starszych już dzieciaków. W pokoiku obok można było spokojnie zmienić pieluszkę na czterech czy tam pięciu (dokładnie się nie przyglądałam) stołach do przewijania z regulowaną na pilota wysokością i mini prysznicami. Do dyspozycji były też pampersy i różne inne przybory toaletowe. Na pewno w Polsce długo by tam nie zagościły :P

A dzisiaj znowu się tam wybraliśmy tylko w zupełnie innym celu :) I tu Was zdziwię, bo to nie ja chciałam tam jechać, tylko Tomek. Wziął mnie podstępem, niby, że to mi zależy na tym, żeby tam wstąpić. Co chwile mnie zagadywał, że jak ja chcę, to możemy pojechać połazić po sklepach. Trochę się zdziwiłam, że sam proponuje zakupy, ale głupia dałam się nabrać :P A tu się okazuje, że mnie wziął podstępem, bo to on chciał koniecznie kupić sobie grę na Xbox-a :) Oszust jeden :) I tu w ramach wyjaśnienia - nie posiadamy Xbox-a, ale posiadamy sąsiadkę Ulę, która Xbox-a posiada :) Ona ma konsolę, dwa pady i dwie gry, ale nie ma telewizora, na którym mogłaby w to grać, a my mamy telewizor oraz kinect (czujnik ruchu) i trzy gry, które dzisiaj kupiliśmy :) Tak to się uzupełniamy, hehe. Ale pewnie w niedalekiej przyszłości Ulce znudzi się przychodzenie do nas, żeby ciupnąć w jakąś gierkę i zainwestuje w TV, a my wtedy będziemy muieli kupić własną konsolę i własne pady :) A poszliśmy jedynie po jedną grę :) A z czym opuściliśmy sklep? Z trzema grami, kinectem i... nowym laptopem :) LUBIĘ TO! :D Tomek już od dawna zmusza mnie do zmiany laptopa, bo mój stary (prezent od chrzestnego) ma już pięć i pół roku. Nie chciałam go zmieniać na nowszy model, ale jednak Tomek mnie przekonał :D Wymyślił, że to będzie prezent pod choinkę :) Trochę taki przedwczesny, ale co tam :) No więc tak właśnie kończą się drobne zakupy :P Tylko pieniądze tracimy, ale za to umrzemy szczęśliwi, hehe.

środa, 14 listopada 2012

Jutro wielkie otwarcie

Jutro otwarcie nowej galerii handlowej! A właściwie nie takiej nowej, bo już tam chwilę stoi (dobre parę lat), tylko ją rozbudowali o ponad 100 sklepików :) Walimy z Zuzą na przeceny. Ale znając życie, pewnie nic mi się nie uda dorwać. Zobaczymy. Wszystko zależy od tego, jak bardzo Norwegowie rzucą się na promocje :P Bo na pewno ich będą całe tłumy. Dam sobie rękę odciąć, że pracujący już miesiąc temu wzięli wolne na ten dzień (albo zadzwonią jutro do pracodawcy, że nagle zachorowali), a młodzież po prostu nie pójdzie do szkoły :P

Jutro relacja z zakupów :) Mam nadzieję, że nie zostaniemy stratowane i że nie będzie to wyglądać, jak otwarcie niektórych supermarketów na youtube :) Teraz pójdę zaglądnąć do Zuzi, bo śpi na tarasie.

sobota, 10 listopada 2012

Domowe przedszkole

Było dzisiaj dzieciowo międzynarodowo :) Dzięki Uli (mamy Antonia) poznaliśmy jeszcze dwóch młodych kawalerów i ich rodziców. Spotkanie odbyło się u Hui i Haralda. Rodzice to też taka trochę mieszanka narodowa. Na cztery pary jedynie my nie byliśmy mixem :) Bo przecież Ula (Polka) jest z Davidem (Irlandczykiem), Hui (Chinka) z Haraldem (Norwegiem), a Laura (Hiszpanka) z Filipe (Portugalczykiem) :)

Zuza z rana, jeszcze w piżamce :P


Mówi: "Cześć!" :)


Nasza Śpiąca Królewna jak zwykle większość imprezy przespała. Taki to już z niej mały śpioszek. Dobrze, że chociaż pod koniec się obudziła i przynajmniej miała okazję zobaczyć swoich kolegów.


Chłopaki dobrze się bez niej bawili, próbując zjeść siebie nawzajem :)


Potem obudziła się Zuzka, to zasnął Juan i dalej nie mogliśmy uwiecznić całej czwórki na zdjęciu.



Tu Zuzia najwyraźniej chce przyłożyć Antoniowi z pięści :P Mała, ale waleczna :P


Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i w końcu udało nam się zebrać ich wszystkich do kupy :) Od lewej: Henry (20 listopada skończy 6 miesięcy), Antonio (7 listopada skończył 4 miesiące), João (czyt. Juan, urodzony dzień po Antonio) i Zuza :) Ciekawe czy kiedyś między Zuzą a którymś z chłopców zaiskrzy :D



Od razu widać, kto ma maleńkie ADHD :D



Następne spotkanie u nas.


czwartek, 8 listopada 2012

Zet, zet, zet, czyli Zuza złapała złodzieja

Dzisiejszy dzień zapamiętamy na długo! Przeżyliśmy chwile jak z jakiegoś thrilleru :/ Przed godziną czwartą rano mieliśmy włamanie do mieszkania! A czemu mówię, że to Zuzia złapała złodzieja? Bo gdyby nie jej płacz, to z pewnością już nie zobaczylibyśmy naszych laptopów, aparatu, portfeli, telefonów, GPS-a i jeszcze wielu, wielu rzeczy. Może to nas nauczy, że nie trzyma się wszystkich (w miarę cennych) rzeczy na wierzchu :/ Już tłumaczę jak to wszystko się zaczęło. O drugiej nad ranem karmiłam Zuzię, która zasnęła podczas jedzenia, a że nie miałam serca jej budzić, pozwoliłam jej spać na mnie. Około godziny czwartej zrobiło mi się jednak już niewygodnie i przełożyłam ją do kołyski. Zuza ma to do siebie, że gdy tylko wyczuje brak maminego ciepła, od razu się budzi. Tak też było i tym razem. Zaczęła płakać i za nic w świecie nie chciała zasnąć. Postanowiłam ją nakarmić, ale najpierw chciałam się wysikać :P Otworzyłam drzwi sypialni i nagle usłyszałam takie szuszuszu, dochodzące z dołu (sypialnię mamy na górze). Jakiego człowiek ma pecha, bo pierwszy raz zdarzyło nam się nie zamknąć drzwi balkonowych (przez które wszedł włamywacz) i pierwszy raz zdarzyło nam się zamknąć drzwi do sypialni (zawsze śpimy z otwartymi). Jak tylko usłyszałam ten dźwięk, nogi się pode mną ugięły! Cała zaczęłam się trząść! Masakra! Czułam się jak w jakimś strasznym horrorze. Obudziłam natychmiast Tomka i mówię mu, że ktoś jest na dole. A on (jak zwykle opanowany :P) mówi: "No co Ty. Moja kurtka pewnie spadła". Ale ja wiem co słyszałam i nie dałam za wygraną. Udało mi się go przekonać, że naprawdę coś słyszałam. Zszedł na dół, ja zapaliłam światło na schodach i zeszłam zaraz za nim. Schodziliśmy, nie wiedząc co nas czeka na dole! Straszne uczucie. Tak się bałam, że myślałam, że padnę zaraz na zawał serca :P Rozejrzeliśmy się po mieszkaniu w poszukiwaniach złodzieja, ale na szczęście zdążył uciec. Mówię na szczęście, bo kto wie co by mu do głowy przyszło. Mógł mieć broń albo cokolwiek. Grrr, wolę nie myśleć nawet! Myślałam, że takie rzeczy to tylko w filmach się dzieją, a jednak myliłam się. Wszystkie szuflady w salonie były pootwierane, w kuchni przeglądnął kilka szafek i szuflad. Widać było, że szukał czegoś konkretnego. Na podłodze leżały wszystkie lekarstwa, jakie mieliśmy w kuchni. Okazało się, że to na nich najbardziej mu zależało. Szukał też gotówki, ale nic nie znalazł. Szybko rzuciliśmy okiem czy nic wartościowego nam nie zginęło i stwierdziliśmy, że niczego nie wziął. Nie wiemy (i się już nie dowiemy) czy nie po to przyszedł czy po prostu nie zdążył niczego ukraść, bo go spłoszyliśmy. Po śladach na śniegu było widać, że nie tylko nasz balkon odwiedził. Zadzwoniłam na policję (najpierw chwilę się zastanawiałam jaki jest numer i dopiero za drugim razem mi się udało strzelić) i za nim przyjechali, to kapnęłam się, że jednak coś ukradł :P Bożonarodzeniowy prezent dla mojej teściowej, który wczoraj właśnie kupiłam. Chyba mu się spodobała kokardka :P Ale jak tylko przyjechała policja, to złapali włamywacza, którym okazał się narkoman (dlatego też zajął się najpierw przeglądaniem lekarstw). Znaleźli przy nim nasz prezent, czyjś portfel i śrubokręt. Złożyłam zeznanie, troszkę ogarnęliśmy mieszkanie i wróciliśmy do łóżka. Ale zasnąć już nie mogliśmy :/ Śmiałam się do Tomka, że po takiej dawce adrenaliny, to przez dwa dni spać nie będę :) Jak Tomek poszedł do pracy, to miałam schizy, że może włamywacz wcale nie uciekł, tylko schował się za kanapą w salonie i czeka, aż zaśniemy i wyniesie pół domu :P Nasłuchiwałam później każdego odgłosu :)

A co by było, jakby wszedł do nas na górę? I ja w tym czasie otworzyłabym drzwi sypialni i zobaczyłabym go stojącego przede mną? Zawał murowany! :/ Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło! Dobrze, że Zuzia płakała i dobrze, że mi się siku zachciało. Szczęście w nieszczęściu!

A najgorsze jest to, że chwilę przed tym jak zdecydowałam się pójść do łazienki, popatrzyłam na drzwi i w tym momencie pomyślałam sobie, że jakby nas ktoś okradał, to byśmy nawet nie usłyszeli! I stało się dokładnie to, co mi przyszło do głowy! Znowu potwierdziło się, że jestem czarownicą. Wszystko przez moje fale theta 7Hz, które znajdują się w mojej głowie. Mam to udowodnione lekarsko, bo wyszło to na badaniu EEG głowy, gdy miałam podejrzenie padaczki, bo dostawałam częściowego paraliżu prawej części ciała. Padaczkę wykluczyli, a przyczyną paraliżu był Aviomarin (lek przeciwwymiotny), który często brałam, żeby dojechać busem do Rzeszowa i nie zbełtać się w trakcie podróży :P To też jest ciekawe, że akurat wczoraj w nocy zapytałam Tomka czy zamknął drzwi balkonowe (oczywiście nigdy tego nie robię) i odpowiedział, że zamknął. Jednak nie zamknął :) Po prostu leniuszkowi nie chciało się wstać i sprawdzić, i dla świętego spokoju powiedział, że są zamknięte, hehe.

To kiedyś znalazłam o tych falach Theta:

THETA - częstotliwość fal mózgowych od 4 do 7Hz
Jest to częstotliwość towarzysząca nam zwykle przez większą część snu. Świadomość może wtedy funkcjonować tylko w jednym wymiarze, który charakteryzuje głębsze poziomy medytacji i koncentracji. Będąc świadomym przy tej częstotliwości fal mózgowych, mamy możliwość kontroli fizycznego bólu, a w niektórych przypadkach nawet krwawienia. Często ludzie w szoku miewają takie "nadprzyrodzone" zdolności, jednak ich nie kontrolują. Zakres ten odpowiada za takie fenomeny jak: projekcje astralne, świadome śnienie, telepatia i prawdopodobnie telekineza, nieświadome rozwiązywanie problemów. Te częstotliwości występują podczas głębokiej medytacji, mamy wtedy dostęp do całej pamięci naszego mózgu.

Wyróżniamy dwa poziomy Theta: Theta niska (od 4Hz do 5,5Hz) oraz Theta wysoka (od 5,5 do 7Hz)
Fale theta o stosunkowo wysokiej amplitudzie dochodzącej do 100 mikrowoltów można niekiedy zarejestrować na okolicą skroniową (ja mam skroniową) i ciemieniową.

Już nie raz zdarzyło mi się przewidzieć coś co za chwilę ma się wydarzyć. W sumie mogłoby to być fajne, ale szkoda, że nie mogę temu "widzeniu" zapobiec. Jedno z najgorszych, które miałam miało miejsce podczas studiów. Na ćwiczeniach z literatury rosyjskiej przyszła do mnie myśl, że ktoś zaraz dostanie ataku padaczki... Nie minęło kilka sekund i usłyszałam dziwne odgłosy, dochodzące z tyłu sali... Ataku padaczki dostała jedna z dziewczyn z profilu nauczycielskiego! Straszne to było :( Wróciłam do domu i przez cały dzień ryczałam, że to moja wina, że ja na nią to sprowadziłam. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to wszystko przez fale, siedzące w mojej głowie. Ja tego nie robię, ja tylko widzę coś, co za chwilę ma się wydarzyć :) Dziwna jestem, wiem :P

środa, 7 listopada 2012

Z górki na pazurki

U nas jedno wielkie lodowisko. Byłam zmuszona pójść na pocztę i ledwo wróciłam :/ Nie wiem co było gorsze, zejście czy wejście. Schodząc (a właściwie zjeżdżając), ciągnięta przez wózek, mało zębów nie straciłam. Jak to dobrze, że Tomek dał mi kiedyś dobrą radę, żebym zaciągała hamulec w wózku, jak schodzę z górki, to przynajmniej mi Zuźka niechcący nie ucieknie :) Powrót do domu to też nie lada wyzwanie, prawie graniczące z cudem :) Pokonanie górki pokrytej kilkucentymetrową warstwą lodu do najłatwiejszych rzeczy nie należy. A przecież to nie wszystko :) Jeszcze trzeba wziąć pod uwagę pchanie wózka (który do najlżejszych też się nie zalicza) z czterokilogramową Zu(s)zką kluską na pokładzie :D A i jeszcze, żeby było trudniej, to waliło wiatrem prosto w twarz :P Taki to już urok mieszkania na samym szczycie wyspy :)

Ulka mi wczoraj zwróciła uwagę, że już dawno żadnego zdjęcia Zuzi nie zrobiłam. Wzięłam sobie więc jej słowa do serca i pstryknęłam dzisiaj rano kilka :)