niedziela, 29 kwietnia 2012
"Jedziemy na wycieczkę, bierzemy termos (misia nie mamy) w teczkę...", a właściwie to już z niej wróciliśmy :D To była spontaniczna przejażdżka na Grøtfjord:
W sumie niedługo tam byliśmy. Chcieliśmy tylko ruszyć tyłki z domu. Trochę wstyd, że mieszkamy w tak malowniczym miejscu, a byliśmy najdalej 30 km od domu :P Czas nadrobić zaległości :)
A coś takiego cudacznego woda wyżłobiła w piasku:
Moje znalezisko (sercowa muszelka):
Tutaj Grøtfjord:
I Pan renifer napotkany przy drodze:
Mimo tego, że było krótko, było fajnie. Za 2 tygodnie ruszamy zwiedzać kolejne miejsce.
sobota, 28 kwietnia 2012
To nie fair
I gdzie jest sprawiedliwość na tym świecie? Krosno - 30 stopni, Tromsø - 4 stopnie :/ Z tego wynika, że coś takiego jak sprawiedliwość niestety nie istnieje :P I nie ma się co łudzić, że to się kiedykolwiek zmieni :P Cały dzień padał deszcz, a na wieczór sypnęło śniegiem. Normalnie wymarzona pogoda na weekend :/ Ja chcę do ciepłych krajów! Idę spać. Może mi się przyśni jakiś gorący południowy zakątek...
środa, 25 kwietnia 2012
Pierwszy kopniak?
Zastanawiam się czy właśnie dzisiaj nie nadszedł ten dzień, w którym otrzymałam pierwszego kopniaka od Pestka. Już w pracy poczułam dwa razy coś dziwnego w dole brzucha, a teraz leżąc na łóżku :) Chyba jednak się nie mylę i maleństwo zaczyna się poruszać :) Już wcześniej widziałam, (bo na USG w 13 tygodniu było widać jak kopie nóżkami i skacze, odbijając się na plecach), ale dopiero teraz poczułam :D Jutro Pestek zacznie 19 tydzień, więc już chyba czas na wygibaski :)
Przeglądając strony o ciąży natrafiłam na taki obrazek :) Według mnie pasuje idealnie :P
niedziela, 22 kwietnia 2012
Rybie powroty
Ostatnio dowiedzieliśmy się od mojej mamy (która usłyszała w telewizji), że ryby wracają na Północ z tarła. A że złowioną przez nas rybę jedliśmy ostatnio w październiku, ta wiadomość bardzo nas ucieszyła :) Następnego dnia, czyli wczoraj, Tomek postanowił wybrać się na ryby. Ja niestety byłam w pracy, ale tak się złożyło, że mieliśmy mało pokoi do posprzątania i skończyliśmy pracę już o 12:30 :) Więc szybko zadzwoniłam do Tomka, żeby mnie zabrał ze sobą :) No i pojechaliśmy. Wiadomość od mamy okazała się nie być fałszywą, hehe, bo złapaliśmy coś z 10 dorszów, z czego kilka wypuściliśmy, a do domu przywieźliśmy 6 :) Nie mogliśmy się oprzeć pokusie zjedzenia dorszyka i jak tylko wróciliśmy, to Tomek zaczął filetowanie większości z nich. Jak się domyślacie, na obiad mieliśmy już filety z dorsza i frytki :D W dzisiejszym menu będą dorsze pieczone w całości w piekarniku :) Już się nie mogę doczekać aż wrócę z pracy i je zjem :P A teraz idę się zbierać. Wprawdzie mam dopiero na 11, ale zanim się ogarnę, to trochę zejdzie :)
piątek, 20 kwietnia 2012
Halo, halo
Ostatnio ciekawe zjawisko zagościło na naszym niebie. Wracam z pracy i widzę jakąś kobietę stojącą na przystanku autobusowym, patrzącą prosto w słońce i robiącą zdjęcia telefonem. Zbytnio mnie nie zainteresowało, co ona tam ciekawego widzi :) Moje lenistwo wzięło górę, bo mi się nawet głowy nie chciało do góry unieść :P Stwierdziłam, że kobietka chce mieć po prostu zdjęcie słońca na komórce :) Jednak myliłam się. Jakieś 5 minut później sama gapiłam się w niebo, pstrykając przy tym masę zdjęć z nadzieją, że któreś wyjdzie. No i wyszło :) A co tam zobaczyłam? Olbrzymi szary krąg, którego centralnym punktem było maleńkie Słońce. Nie wiem czemu, ale od razu nasunęła mi się czarna wizja końca świata :) W tym wszystkim była nutka czegoś tajemniczego, a zarazem i przerażającego. Od razu napisałam sms-a do Nadine i zadzwoniłam do Tomka, żeby spojrzeli na coś dziwnego :P Jak się później dowiedziałam, zrobiłam wielkie halo o "halo" :D Bo to właśnie zjawisko "halo słonecznego" pojawiło się na norweskim niebie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. A Wy?
niedziela, 15 kwietnia 2012
Piknik
Niedzielne popołudnie dobiega końca. A szkoda! Oby więcej takich bezchmurnych dni jak mamy wolne w pracy. Piknik się udał, a to najważniejsze. Znaleźliśmy fajną miejscówkę na kamieniach i zaczęliśmy grillowanie. Słońce tak grzało, że przez chwilę nawet siedzieliśmy bez kurtek :)
A tu jacyś ludzie na kajaku:
Po powrocie do domu wybraliśmy się na kolejną wycieczkę :) Tym razem samochodową. Uruchomiliśmy Vectrunię i ruszyliśmy na przejażdżkę dookoła wyspy. Vectra od listopada stała w zaspie przed domem, więc należało jej się nareszcie trochę ruchu :) A że drogi były czarne (nie mamy ani kolców, ani nawet opon zimowych, więc autko na letnich pojechało) to zaryzykowaliśmy :) No i się udało. Nie wpadliśmy w żaden poślizg :) A Vectra cała i zdrowa wróciła na swoje "wygrzane miejsce" :D Dobrze, że się przejechaliśmy, bo już się za nią stęskniłam!
Poker night
Wczoraj wieczorkiem u Nadine i Reik'a uprawialiśmy hazard :) Graliśmy w pokera na pieniądze :) Nie były to duże kwoty, ale zawsze coś. Wpisowe wynosiło jedyne 50 NOK (25 zł) od osoby, ale że grało nas 6 osób, to niezła kwota się uzbierała :) I zgadnijcie kto wygrał prawie trzygodzinną grę i zgarnął całą pulę - JA! :D Miało się to szczęście, hehe. Wróciłam do domu zmęczona (bo moja godzina pójścia spać to 21 :P), ale bogatsza o jakieś 100 zł (bo Tomka wpisowego nie liczyłam jako wygranej, bo to przecież z jednego portfela poszło :P).
Wszyscy żądają rewanżu w następną sobotę, ale nie wiem czy dam się namówić. W końcu nie mogę wygrywać za każdym razem :P Już dziś widzę wizję porażki :)
Plany na niedzielne popołudnie? Piknik nad morzem :) Pogoda dalej świetna, więc wybieramy się z Tomkiem na wycieczkę rowerową na Telegrafbuktę, plażę oddaloną od nas jakieś 1,5 km. A tak wygląda ta plaża na zdjęciu znalezionym na Wikipedii :P
Bierzemy ze sobą grilla jednorazowego, parówki, termos z herbatą i ruszamy w drogę gdzieś koło 14, bo musimy skończyć robić chleb.
A no właśnie nie pochwaliłam się, że na początku tego tygodnia kupiliśmy sobie rowery. Tomek znalazł jakieś fajne promocje w jednym ze sklepów sportowych, więc poszliśmy, pooglądaliśmy i kupiliśmy :) Mój ma oczywiście coś różowego :)
A tak wyglądają Tomka "dwa kółka":
Lubię swój rowerek :)
Wszyscy żądają rewanżu w następną sobotę, ale nie wiem czy dam się namówić. W końcu nie mogę wygrywać za każdym razem :P Już dziś widzę wizję porażki :)
Plany na niedzielne popołudnie? Piknik nad morzem :) Pogoda dalej świetna, więc wybieramy się z Tomkiem na wycieczkę rowerową na Telegrafbuktę, plażę oddaloną od nas jakieś 1,5 km. A tak wygląda ta plaża na zdjęciu znalezionym na Wikipedii :P
Bierzemy ze sobą grilla jednorazowego, parówki, termos z herbatą i ruszamy w drogę gdzieś koło 14, bo musimy skończyć robić chleb.
A no właśnie nie pochwaliłam się, że na początku tego tygodnia kupiliśmy sobie rowery. Tomek znalazł jakieś fajne promocje w jednym ze sklepów sportowych, więc poszliśmy, pooglądaliśmy i kupiliśmy :) Mój ma oczywiście coś różowego :)
A tak wyglądają Tomka "dwa kółka":
Lubię swój rowerek :)
sobota, 14 kwietnia 2012
Wiosenne szusowanie
Wiosnę czuć już w powietrzu. Słoneczko przygrzewa (nawet mi trochę twarz opaliło), a wczoraj zobaczyłam na drzewach bazie! :) Czyli wiosna nadchodzi maleńkimi kroczkami :) Wolny weekend mamy, więc z niego korzystamy :) Byliśmy na nartach. To znaczy Tomek jeździł, a ja piknikowałam i bawiłam się w paparazzi. Muszę przyznać, że pomimo tego, że siedziałam 3 godziny sama, to mi się podobało :D Fajnie było!
Tomkowi też się podobało, bo jakby inaczej :)
Tomkowi też się podobało, bo jakby inaczej :)
środa, 11 kwietnia 2012
Z szeroko otwartymi oczami :)
Skończyło się dobre i trzeba było wrócić do pracy. Oj ciężko było :P Po tylu dniach wolnego człowiek się rozleniwił :) Nadszedł lecz sądny dzień i tak jak wcześniej sobie postanowiłam, obwieściłam w pracy, że jestem w ciąży. Kierownik przyjął to w bardzo dziwny sposób. Długo się zastanawiałam jak mu powiedzieć i wymyśliłam głupi, aczkolwiek (jak widać) skuteczny sposób. Zapytałam go czy zgodzi się, żebym pracowała w swoich spodniach, bo jestem w ciąży i nie mieszczę się w żadne Scandic-owskie :P Gościu wywalił oczy na wierzch i zapadła cisza. Po prostu go zatkało, trochę jakby szoku dostał, hehe. Ale nie rozumiem dlaczego :P Chyba się nie spodziewał takiego niusa na dzień dobry :D Najśmieszniejsze jest to, że przez kolejne 3 godziny wyglądał co najmniej jakby ducha zobaczył :P
Dobra, wracam do łóżka. Właśnie przed chwilą się przebudziłam z dwugodzinnej drzemki. Idę się umyć i kładę się dalej spać.
Dobra, wracam do łóżka. Właśnie przed chwilą się przebudziłam z dwugodzinnej drzemki. Idę się umyć i kładę się dalej spać.
sobota, 7 kwietnia 2012
Idźże, idź z takimi świętami
Gdzie to w ogóle do Świąt Wielkanocnych podobne. Za oknami tony śniegu, koszyczka brak (chciałam kupić, ale w żadnym sklepie nie znalazłam), baranka brak (też nie znalazłam)...
Świat dookoła nas:
A to nasz zastępczy koszyk :) Z mojego koszyczka na lakiery do paznokci :P W sumie lepsze taki niż reklamówka :)
Żeby jednak poczuć atmosferę Wielkanocy, postanowiłam upiec babkę.
Nawet niczego sobie babka z niej wyszła:)
Za jaj malowanie zabrałam się dopiero po święceniu (na święceniu byliśmy tylko my dwoje. Nikt więcej nie przyszedł, więc taką prywatną audiencję u księdza mieliśmy :P). Za piękne to one nie są, ale ważne, że klimat świąt chociaż w maleńkim stopniu poczułam :) Dwa z nich wylądowały na podłodze, bo sturlały mi się ze stołu i wyglądają bardziej jak "straszanki" niż "pisanki" :P I mam też serwetkę w kurczaki :) Ugotowałam też żurek i zrobiłam sałatkę jarzynową (oczywiście wszystko krok po kroku jak moja mama robi) i będzie. Ulka obiecała, że też coś przyniesie, więc może nie będzie tak źle :P
Nasze niektóre jaja :D
I w ujęciu trochę bardziej artystycznym :P Nawet nie wiedzieliśmy, że mamy taką fajową funkcję w aparacie :)
Jak tak patrzę na to wszystko, to dochodzę do wniosku, że na pewno nie będzie gorzej jak Wielkanoc 2009 spędzona w Rosji, gdzie na świątecznym stole moim, Doroty i Ulki leżało 6 ugotowanych jajek, kilka ogórków kiszonych i majonez. To były czasy, hehe.
Więc jak sobie tak wspomnę tamtą Wielkanoc, to teraz na prawdę nie powinnam narzekać :D
A na koniec brzuch mój ♥
WESOŁEGO ALLELUJA!
Świat dookoła nas:
A to nasz zastępczy koszyk :) Z mojego koszyczka na lakiery do paznokci :P W sumie lepsze taki niż reklamówka :)
Żeby jednak poczuć atmosferę Wielkanocy, postanowiłam upiec babkę.
Nawet niczego sobie babka z niej wyszła:)
Za jaj malowanie zabrałam się dopiero po święceniu (na święceniu byliśmy tylko my dwoje. Nikt więcej nie przyszedł, więc taką prywatną audiencję u księdza mieliśmy :P). Za piękne to one nie są, ale ważne, że klimat świąt chociaż w maleńkim stopniu poczułam :) Dwa z nich wylądowały na podłodze, bo sturlały mi się ze stołu i wyglądają bardziej jak "straszanki" niż "pisanki" :P I mam też serwetkę w kurczaki :) Ugotowałam też żurek i zrobiłam sałatkę jarzynową (oczywiście wszystko krok po kroku jak moja mama robi) i będzie. Ulka obiecała, że też coś przyniesie, więc może nie będzie tak źle :P
Nasze niektóre jaja :D
I w ujęciu trochę bardziej artystycznym :P Nawet nie wiedzieliśmy, że mamy taką fajową funkcję w aparacie :)
Jak tak patrzę na to wszystko, to dochodzę do wniosku, że na pewno nie będzie gorzej jak Wielkanoc 2009 spędzona w Rosji, gdzie na świątecznym stole moim, Doroty i Ulki leżało 6 ugotowanych jajek, kilka ogórków kiszonych i majonez. To były czasy, hehe.
Więc jak sobie tak wspomnę tamtą Wielkanoc, to teraz na prawdę nie powinnam narzekać :D
A na koniec brzuch mój ♥
WESOŁEGO ALLELUJA!
piątek, 6 kwietnia 2012
Rzucam ten nałóg
Dlaczego wszystko co dobre, musi być też niezdrowe? Hmm... Oto jest pytanie, na które nie umiem odpowiedzieć (albo i nie chcę :P). Co z tego, że mi smakuje pizza, tortilla i coca-cola, jak Pestkowi nie za bardzo podchodzi. Muszę się ogarnąć i przestać jeść fast food'y. Ale to takie trudne, hehe. No, ale czego się nie robi dla miniaturowej osóbki, która znalazła sobie schronienie w Twoim ciele :D Niestety muszę skończyć z tym "nałogiem". Postanowiłam, że zacznę od dzisiaj :P Nie jest to proste, ale się staram. No może wypiłam ze trzy łyki coli i zjadłam wczorajszą resztkę pizzy na śniadanie, ale od południa przechodzę na zdrowe odżywianie :) Na obiad zrobiłam zapiekankę z brokułów i pieczarek. I wyszła super! Zaraz przyjdzie Ulka, to spróbuje mojego dania. Tomka ta "przyjemność" spotka dopiero wieczorkiem, bo pojechał... na narty. Tak, na narty! Wielkanoc spędzimy w towarzystwie (i to nie małym) białego puchu. Nie wiem czy komuś tam na górze nie pomyliły się aby czasem święta :P Mam już po dziurki w nosie tego śniegu!!! Zostawiłby nas już w spokoju! :P Idź sobie!
wtorek, 3 kwietnia 2012
Twego serca bicie
Pierwsza wizyta w centrum położnictwa za mną. Następna dopiero 5 czerwca. Pani Położna nazwała mnie "grzeczną dziewczynką", bo... piję tran :P A to nie lada wyzwanie, hehe. Syf na grandę, ale czego się nie robi dla Peściunia :) Słyszałam Jego serduszko ♥ (lub Jej, ale że nazwałam dzidziusia Pestek, więc siłą rzeczy muszę nazywać go On).
poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Ferie wielkanocne czas zacząć
Dziś pierwszy dzień wolnego! Hurra! Na "Prima aprilis" zamknęliśmy hotel i do pracy wracam dopiero 11 kwietnia :) Coś pięknego :) Nie będę robiła nic! Tylko relaks, relaks i jeszcze raz relaks :P Boję się tylko, że trochę mi się przytyje, bo prawie dwa tygodnie bez ruchu nie wróżą nic dobrego :)
Brzuch mi rośnie jak szalony (chyba od tamtego tygodnia tak zaczął). Z dnia na dzień powiększa się coraz bardziej. W żadne spodnie się już nie zapnę :P Chyba muszę zacząć kupować te z gumką na brzuchu (a są takie straszne :P). Ale co zrobić, wyjścia nie ma :P Do Tomka coraz bardziej dociera, że zostanie tatą :) Świniak się ze mnie naśmiewa, że za niedługo nie dam rady sama z łóżka wstać. Co mnie cieszy najbardziej, to to, że ogólnie mi się nie przytyło nigdzie (przynajmniej na razie). Tylko brzusio mi rośnie. Ostatnio w pracy jedna z dziewczyn tak na mnie patrzy i patrzy (ja już w strachu) i nagle mówi: "Dagmara, tracisz na wadzę... Widzę to po Twojej twarzy, że schudłaś...". Więc odetchnęłam z ulgą i potwierdziłam, że ostatnio dużo pracowałam i pewnie dlatego schudłam :P Ale postanowiłam już dłużej ciąży nie ukrywać i o Pestku powiem w pracy po Wielkanocy. Jutro mam pierwszą wizytę u położnej. Ciekawe co tam będę robiła. W Norwegii ciąży nie prowadzi ginekolog. Na wizyty chodzi się do swojego lekarza rodzinnego, do położnej, a na USG i inne bardziej skomplikowane badania do szpitala. Może to i lepiej, zobaczymy.
Brzuch mi rośnie jak szalony (chyba od tamtego tygodnia tak zaczął). Z dnia na dzień powiększa się coraz bardziej. W żadne spodnie się już nie zapnę :P Chyba muszę zacząć kupować te z gumką na brzuchu (a są takie straszne :P). Ale co zrobić, wyjścia nie ma :P Do Tomka coraz bardziej dociera, że zostanie tatą :) Świniak się ze mnie naśmiewa, że za niedługo nie dam rady sama z łóżka wstać. Co mnie cieszy najbardziej, to to, że ogólnie mi się nie przytyło nigdzie (przynajmniej na razie). Tylko brzusio mi rośnie. Ostatnio w pracy jedna z dziewczyn tak na mnie patrzy i patrzy (ja już w strachu) i nagle mówi: "Dagmara, tracisz na wadzę... Widzę to po Twojej twarzy, że schudłaś...". Więc odetchnęłam z ulgą i potwierdziłam, że ostatnio dużo pracowałam i pewnie dlatego schudłam :P Ale postanowiłam już dłużej ciąży nie ukrywać i o Pestku powiem w pracy po Wielkanocy. Jutro mam pierwszą wizytę u położnej. Ciekawe co tam będę robiła. W Norwegii ciąży nie prowadzi ginekolog. Na wizyty chodzi się do swojego lekarza rodzinnego, do położnej, a na USG i inne bardziej skomplikowane badania do szpitala. Może to i lepiej, zobaczymy.